środa, 5 września 2012

Odszedłeś, ale proszę, wróć! cz.14

Tak, ludzie! Serwuję wam nowy odcinek, znowu spóźniony, ale staram się nagonić... Zaczęła się szkoła i będziecie musieli mi wybaczyć, oraz przymknąć oko na niektóre sprawy :) O ile w ogóle mam do kogo to pisać... -_- Trudno... pozostaje mi jedynie życzyć wam przyjemnego czytania:)
Suns :)




            -Dobra, jeszcze raz, ale od początku.
            Emily kolejny raz z rzędu walnęła się dłonią w czoło. Od pół godziny próbowała wyjaśnić mi, po co było to całe przedstawienie z żywym trupem Toma. Po naszym pocałunku chciałam być przez jakiś czas sama, aby przemyśleć zaistniałą sytuację, ale kuzynka skutecznie mi to uniemożliwiła, wpychając mi się na łóżko i odmawiając opuszczenia pokoju.
            -Ok., jeszcze raz, tylko tym razem mnie słuchaj!- Kiwnęłam głową. Em zaczerpnęła głęboko powietrza.- Więc, sama wiesz, jaka jesteś. Podoba ci się Tom, ale sama nie chciałaś tego przyznać. Trochę mnie to wkurzało i innych zresztą też, ale mniejsza z tym, to już wiesz.- Machnęła niedbale ręką.- Chodziło o to, żeby uświadomić ci w końcu, że na Maxie świat się nie kończy. Wokół ciebie są sami świetni chłopacy, a ty nadal przejmujesz się przeszłością. To męczące, wiesz?
            -No, ale co ja mam poradzić, że nie mogę zapomnieć?
            -Możesz. Potrafisz zapomnieć i nie wmówisz mi teraz tego! Nie po tym, co powiedziałaś.- Emily uśmiechnęła się z wyższością. Skrzyżowałam ręce na piersi udając obrażenie. Doskonale wiedziałam, o co jej chodzi, a mianowicie o moment, kiedy Tom leżał na łóżku, a ja płacząc wyznawałam mu, co leżało mi na sercu, a co z kolei świadomie nigdy w życiu bym nie powiedziała. Napomknęłam również o tym, że go kocham i gdyby ktoś mi to wypomniał, na pewno spaliłabym się ze wstydu.
            -Dobra, może i coś do niego czuję. Lubię go. Nawet bardzo go lubię, ale nie wyobrażam sobie nas jako pary. Jeszcze nie.
            -Czyli mimo wszystko jest nadzieja, że się spikniecie?- Em złożyła ręce i wytrzeszczyła na mnie oczy.
            Wzruszyłam ramionami.
            -Nie wiem. To zależy od niego…
            -Czyli jest.
            -Em…
            -On cię kocha.- wypaliła ni stąd, ni zowąd.
            -Co?!- Otworzyłam usta ze zdziwienia. Co ona znowu wygaduje?
            -Znaczy się… on jeszcze o tym nie wie. Ale nie patrz na niego! Ja mówię, że cię kocha, to tak jest, tylko trochę zajmie, zanim to sobie uświadomi.
            -Słuchaj, blondie…- Emily zapowietrzyła się. Trochę się wkurzyłam na nią.- jestem ci naprawdę wdzięczna, że chcesz mi, to znaczy, nam pomóc, ale proszę, nie rób nic na siłę. Ja sama muszę się dogadać z Tomem, a przede wszystkim przemyśleć wszystko. To nie jest takie proste, jak ci się wydaje. On… podoba mi się, ale ciężko jest mi się przekonać do kogoś. Nie masz pojęcia, jak bardzo chciałabym mieć osobę, której podarowałabym swoje serce. Nie raz próbowałam, ale zawsze spalałam się już na samym początku…
            -A może podświadomie czekałaś na tego jedynego? Rose, ja przepraszam, że tak bardzo na was naciskam, ale nie jestem ślepa. Widzę, jak na siebie działacie i czasami mam ochotę zamknąć was w jednym pokoju i nie wypuszczać przez tydzień. Może to by zadziałało.
            -Em, czy ty mnie w ogóle słuchałaś? Ja potrzebuję czasu, CZASU!
            -ALE TEN CZAS JUŻ MINĄŁ! Rosalie, do kurwy nędzy, zaraz kończy się trasa i każdy rozejdzie się w swoją stronę. I co, chcesz te dwa miesiące wsadzić sobie w dupę i udawać, że nigdy ich nie było?! Ja wiem, że on jest jedyną osobą, która może pomóc ci zapomnieć. Przez ponad dwa lata uciekałaś od każdego, nie pozwalałaś się nawet dotknąć nikomu obcemu, chodziłaś struta i czasami słyszałam, jak płaczesz w nocy.- Skrzywiłam się lekko. Nie wiedziałam, że słyszała…- Rosalie, proszę, pozwól mu. Ja wiem, że jemu na tobie zależy, a ty za to szalejesz za nim…
            -Dobra.
            -... więc proszę, abyś wreszcie się… co?- Em przerwała w połowie zdania i spojrzała na mnie dziwnie.
            -Masz rację.
            -Rosalie…
            -Nie, mówię poważnie. Ja… nie wiem, czy mu zależy na mnie czy nie, ale wiem, że mi na nim z pewnością. Już jakiś czas temu zaczęłam czuć przy nim coś innego niż przy reszcie chłopaków. Zresztą to był ten czas, kiedy sama nie wiedziałam, czy to Billa wolę bardziej, czy Toma. Teraz już wiem. Bill jest dla mnie jak brat. No, przynajmniej stał się nim dzisiaj. Może to dziwne, że w ciągu praktycznie jednego dnia moje uczucia tak bardzo się zmieniły i sama uważam, że to trochę za szybko, ale nie potrafię tak dłużej. Kiedy on jest obok mnie, moje zmysły wariują. Mam ochotę wpić się w jego wargi, zaciągnąć do łóżka i…- Zaczerwieniłam się na myśl, co chciałam powiedzieć. Em jedynie uśmiechnęła się zadziornie.
            -Masz już prawie dziewiętnaście lat, kobieto, jesteś pożądana przez setki, a nawet tysiące mężczyzn, a ty wstydzisz się swoich myśli. Ty CAŁY CZAS powinnaś o tym myśleć.
            -Em!- Walnęłam ją poduszką w głowę. Zaśmiała się.- a jak idzie tobie i Georgowi?
            Tym razem to na jej policzki wypłynęły rumieńce. Otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia. Ona się rumieni!
            -Dogadujemy się.
            -Nie ściemniaj!- Znowu ją walnęłam.
            -No dobra! Mam takie wrażenie, ale nie jestem do końca pewna…- zastrzegła- Bo, wydaje mi się, że ja mu się podobam.
            -Brawo, blondynko! Chcesz owacje na stojąco?
            -Bardzo śmieszne!
            -Lubisz go?- Zignorowałam jej oburzenie i rozsiadłam się wygodniej na łóżku.
            -Nie wiem.- Zaczęła skubać kraniec swojej bluzki. Po chwili jednak kiwnęła twierdząco głową.- Tak, lubię go.
            -Wiesz, jeżeli o mnie chodzi, to nie chcę zapomnieć tych dwóch miesięcy naszej trasy. Nie chcę, żeby to, co udało nam się zrodzić między nami, przepadło. Na pewno będę męczyć chłopaków o spotkania, czy chociaż rozmowy przez telefon. Naprawdę ich polubiłam, stali się dla mnie jak przyjaciele i chciałabym kontynuować tą znajomość.
            -Ja też.
            -Więc nie zamartwiaj się na przyszłość, bo z pewnością będziesz miała jeszcze wiele okazji, aby zbliżyć się do Georga. Przez cały czas pomagałaś mnie i Tomowi. Teraz ja chciałabym się odwdzięczyć tobie.
            Dziewczyna westchnęła i z czułością przytuliła się do mnie.
            -Jesteś niezdarna, zbyt spokojna i nieufna, ale i tak kocham cię taką, jaka jesteś.
            Zaśmiałam się na głos i walnęłam ją delikatnie w plecy. Posiedziała jeszcze u mnie godzinę, podczas której rozmawiałyśmy o błahych sprawach. W międzyczasie zadzwoniła do mnie ciotka Kate, pytając, jak nam idzie i kiedy zamierzamy wrócić. Żaliła się, że bez nas jej dom zupełnie opustoszał i przez te prawie dwa miesiące praktycznie żyła rutyną. Na szczęście jeszcze trochę ponad dwa tygodnie i wracamy do naszych kochanych czterech ścian. Stęskniłam się już za swoim łóżkiem i mimo, że nie często w nim przebywam, to w żadnym innym nie wysypiam się tak dobrze, jak w nim.
            Z tą też myślą, oraz wizją twarzy pewnej osoby, zasnęłam w hotelowym pokoju. W obcym, zimnym łóżku.
***
            -Macie wolne.- David na powitanie przejechał wzrokiem po wszystkich twarzach.
            -Dobrze się czujesz?- zapytał Tom, nie odrywając nawet oczu od gry. Już od dobrej godziny każdy po kolei próbował pokonać go w jakimś głupim wyścigu.
            -Ty idioto! Ten joystic jest zepsuty!- Trey pomachał mu przedmiotem przed twarzą. Warkocz jedynie wzruszył ramionami i ze zwycięskim uśmiechem wystawił mu język. Już trzeci raz go pokonał.
            -Dobra, David gadaj, czegoś się nawdychał?- Bill niechętnie oderwał się od ekranu laptopa. Jost zapowietrzył się.
            -Niczego się nie nawdychałem! Macie wolne, bo tak mówię i już!
            -A gdzie haczyk?- Przeniosłam na niego znudzony wzrok.
            -Nie ma haczyka! Znajcie moje dobre serce!
            Nagle do pokoju wparował Gustav.
            -Wiecie, że tourbus nam się rozwalił? Riche coś mruczał pod nosem, że będziemy mieli wolne, a ostatnie dwa koncerty trzeba będzie przełożyć o jeden dzień. O ile mechanik da radę załatwić nowe uszczelki…- Wszyscy bez wyjątku wymachiwali rękami na wszystkie strony, dając perkusiście do zrozumienia, że powinien przestać mówić.- Macie jakieś tiki nerwowe, czy co?
            Jostowi niebezpiecznie zaczęła pulsować skroń. Walnęłam się w czoło i zakryłam oczy dłonią. No to koniec…
            O dziwo, ten jedynie stanął przed nic nie rozumiejącym Gustavem, który kiedy tylko go zobaczył, cały poczerwieniał i przez zaciśnięte zęby wysyczał:
            -Dziękuję, Gustav, że mnie wyręczyłeś. Teraz pozwólcie, że pójdę sprawdzić, jak radzi sobie mechanik.- Wyminął speszonego blondyna i złapał za klamkę.- Aa, właśnie. Rosalie, Riche kazał ci przekazać, że masz skończyć tą piosenkę, o której mu wspominałaś. Za dwa tygodnie ma być gotowy cały materiał na płytę.
            Wyszedł, a ja jęknęłam żałośnie. Znowu zacznie się nagrywanie, a ja nienawidzę wcześnie wstawać! Mamy poniedziałek, w piątek oficjalnie kończymy trasę, a w przyszłą sobotę bliźniacy mają urodziny. Znowu impreza, świetnie…
            -Nieeeee…- wyjęczałam w poduszkę- Ja nie chcęęęę…!
            -A dużo ci zostało?- Em z uwagą zajmowała się swoimi paznokciami.
            -Mam już zwrotkę, refren i ogólny zarys drugiej, ale wciąż nie mam pomysłu na to gówno przy końcu…
            -A o czym to w ogóle jest?
            -Walka, wytrwanie, przyjaźń i inne bzdety, na których opiera się nasz album.- Trey zawsze musi wtrącić swoje trzy grosze.
            -Ty tam siedź cicho! I tak przegrasz… Yhm, o czym jest piosenka?- Podrapałam się po brodzie.- W sumie dokładnie o tym, co ten idiota powiedział. Oh, you can win, you can win the games, Oh, if you want be the champions, On your way you will see, But now it’s more than fantasy. Oh, you got it, bring your friend, For your life!- Parodiowałam śpiewając na “odwal się” i wymachując rękami na wszystkie strony. Bill podniósł głowę zza ekranu laptopa.
            -Jeżeli tak zamierzacie teraz brzmieć, to możesz liczyć, że nie kupię waszej płyty.
            Wytknęłam mu język i schyliłam się do torby pod łóżkiem. Poczułam, jak kość niedaleko miednicy strzela mi boleśnie. Zresztą, tak jeszcze w życiu się nie wygięłam. Sapiąc jak parowóz, wyciągnęłam z kieszonki pomięty zeszyt i długopis. Zawsze nosiłam je gdzieś na wierzchu, w razie, gdybym doznała nagłego napływu weny twórczej.
            Było w nim wiele naszych utworów, tych pisanych na brudno. Potem, jeżeli uważałam, że tekst jest dobry, pokazywałam go Em i chłopakom, a jeżeli spodobał się wytwórni, przerabiali go trochę i dobierali muzykę, jeżeli oczywiście nie była wcześniej skomponowana. Przewertowałam strony i w oczy rzucił mi się nasz największy hit. „Burning song”. Nie należał on do moich ulubionych, ale miałam do niego sentyment. To był pierwszy utwór napisany po zerwaniu z Maxem. Między wierszami ukryłam to, co w tamtej chwili odczuwałam, a Riche wykorzystał to do naszej promocji. Na początku trudno było mi śpiewać to przed publicznością, szczególnie widząc mężczyzn wyciągających po mnie ręce. Później było lepiej, a teraz bez cienia niepewności mogę wyjść na scenę i słyszeć, jak fani wykonują go razem ze mną. Kilka kartek wcześniej znajdowały się utwory z naszej całkowicie pierwszej płyty, która nie zrobiła większego szumu w Niemczech. Chociaż te chyba były, moim zdaniem, najlepsze. Bardziej w rockowym klimacie, lecz teksty były odrobinę przesadzone i widać, że pisała je młoda, niedoświadczona ręka. Teraz staram się pisać o ty, co czuję, co dzieje się wokół mnie. Album, który ma powstać, ma być całkowicie skierowany do ludzi. Nie ma być w nim o niespełnionej miłości, o zdradzie, czy o innych tego typu rzeczach. Poprzednią płytę wydaliśmy, kiedy miałam złamane serce. Opisałam w piosenkach to, co przeżywałam. Załamanie, strach, niepewność. Teraz chcę pokazać, że nie warto się poddawać, że trzeba walczyć i bronić tego, co kochamy, co jest nam ważne. Kolejny etap w moim życiu.
            -Heartbeat!- Emily wyrwała mi zeszyt z rąk i wręcz z uwielbieniem śledziła linijki tekstu. To była jej ulubiona piosenka. Napisałam ją specjalnie dla niej, kiedy przez zespół musiała zostawić swojego chłopaka. Załamała się, a ja nie wiedząc jak ją pocieszyć, nabazgrałam na kolanie pare zdań, aby ją pocieszyć. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak trafnie ujęłam to, co czuła. Em prosiła mnie, abym pozwoliła umieścić piosenkę na płycie, ale się nie zgodziłam. Nie chcę zarabiać na utworach, które napisałam dla bliskich. To są zbyt prywatne teksty, aby mogły zostać użyte jako drzewko pieniędzy.- Nadal uważam, że powinna znaleźć się na płycie.- W śmieszny sposób wydęła dolną wargę
            -Rozmawiałyśmy już o tym.- Pstryknęłam ją w nos i zaśmiałam się pod nosem.
            -Wiem, ale i tak trzymam się swojego zdania.- Kuzynka przewertowała kilka kartek dalej i zatrzymała się na niedokończonym tekście. Przez chwilę czytała go w skupieniu, aż na końcu zmarszczyła nos i z nieobecnym wzrokiem wpatrywała się w pościel. Przygryzła wargę i jeszcze raz spojrzała w tekst.
            -Through…-mruknęła i spojrzała na mnie.
            -Co?
            -Tutaj,- wskazała na odpowiednie słowo w tekście.- zamiast for, powinno być through. Rise your voice through the night lepiej brzmi.
            Zastanowiłam się przez chwilę i zanuciłam pod nosem dany fragment. Stwierdziłam, że melodia się nie zmieni, więc poprawiłam tak, jak mówiła Em. Potem jeszcze raz wszystko przeczytała i wskazała mi jeszcze jedno zdanie, które nie pasowało do reszty. Szybko w jego miejsce wpisałam inne, już lepiej brzmiące.
            -Tutaj nie wiem, jak to zaśpiewać…
            -Gdzie?
            -Tu.- Zamruczałam pod nosem melodię i przy wskazanym miejscu się zacięłam. Emily zresztą też nie wiedziała, jak to powinno być.
            -To zmieńmy tekst…
            -Nie. Tekst jest w porządku. Jak go pisałam, to wiedziałam, jak wszystko szło, a teraz pustka. Nie mogę tego sobie wyobrazić, potrzebowałabym żeby ktoś mi zagra…
            -Taaaak! Znowu wygrałem! Jestem mistrzem, ha!
            Ze znudzeniem zerknęłam w stronę Toma, który skakał ze szczęścia, że po raz kolejny udało mu się pokonać Treya. Ten natomiast siedział ze złożonymi na piersi rękami i był widocznie wściekły. Jeżeli tak dalej pójdzie, to się mi tutaj pobiją- pomyślałam i chrząknęłam cicho.
            -Tom, może spożytkujesz swoją energię i zabierzesz wszystkich na spacer, co? Przez jakiś czas potrzebuję spokoju, żeby przypomnieć sobie, jak szła piosenka, a wy trochę mi w tym przeszkadzacie.- Skrzywiłam się i posłałam mu znaczące spojrzenie. Warkocz jakby wcale nie przejął się moimi słowami, raźnym krokiem podszedł do łóżka i wyrwał mi z rąk zeszyt.
            -Ulala, jakie mądre słowa, skarbie.- Uśmiechnął się zawadiacko
            -Nie jestem twoim skarbem! Skarby zakopuje się głęboko w ziemi, a mi się nigdzie nie spieszy!
            -Żartowałem, Rose. Dobry tekst. Masz do niego nuty?
            -Na razie mam ogólny zarys linii melodycznej, ale za Chiny nie mogę sobie przypomnieć, jak leciała trzecia od dołu linijka zwrotki.
            -Dobra, Tom, nie będziemy Rose przeszkadzać. Skoro mamy dzień wolny, chodźmy się gdzieś przejść. Dawno nigdzie nie wychodziliśmy.- Bill zamknął laptopa i wstał, trzymając go pod pachą. Trey w tym czasie wyłączył grę.
            Tom oddał mi zeszyt i wpatrzył się przez chwilę w skupieniu w moją twarz. Odwróciłam wzrok i złapałam za długopis, aby po chwili wsunąć jego końcówkę między zęby. Cholerny tekst! Cholerny Tom!
            Każdy po kolei opuszczał mój pokój, ale czułam na sobie czyjś wzrok, dopóki nie usłyszałam zamykających się drzwi. Odetchnęłam z ulgą i padłam na łóżko. Wpadłam.
            Moje obijanie się i napawanie panującą wokół ciszą nie trwało długo. Już po kilku minutach ktoś bez pukania wtaszczył się do środka. Momentalnie zerwałam się z posłania i spojrzałam w stronę drzwi, które nawiasem mówiąc, zatrzasnęły się z głośnym hukiem.
            -Choleła…- wymruczał niewyraźnie gość, gdyż w ustach trzymał kostkę do gry na gitarze.
            -Co ty tutaj robisz?- Założyłam ręce na piersi i obserwowałam do podejrzliwie. W jednej ręce trzymał gitarę akustyczną.
            -Sztoje.
            -Widzę, że stoisz, idioto! Ja się pytam, po co tu przylazłeś?
            Tom posłał mi sceptyczne spojrzenie, podszedł z drugiej strony łóżka i usiadł na nim bokiem. Sprzęt położył sobie na kolanach i wyjął kostkę spomiędzy warg.
            -Mówiłaś, że nie możesz przypomnieć sobie melodii. Billowi zawsze pomaga, kiedy ja gram, wtedy idzie łatwiej stworzyć utwór. Pomyślałem sobie, że może tobie też się przyda.- Podrapał się po karku i spuścił wzrok na gitarę.
            -Wiesz…- zaczęłam niepewnie. Nie spodziewałam się, że będzie chciał mi pomóc. W końcu od tygodnia staraliśmy się siebie unikać, więc nie liczyłam na jakikolwiek ruch z jego strony.- W sumie skoro Billowi pomaga, to może mi też.- Uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie i chwyciłam za tekst.
            -Ugh, na szczęście tym razem nie będzie tak, jak ostatnio. Zdecydowanie gra na pianinie to nie jest mój żywioł.- Przejechał opuszkami po strunach i rozkoszował się dźwiękiem, jakie wydały.
            -Właśnie! Zapomniałam ci podziękować za pomoc!- Momentalnie zrobiło mi się głupio na myśl, że musiał znosić moje humorki i bezinteresownie mi pomógł, a ja mu nie powiedziałam ani jednego słowa.
            Machnął jedynie ręką.
            -Jeszcze będziesz miała okazję.- Zerknął na mnie dziwnym wzrokiem.- Dobra, teraz zaśpiewaj mi to, co napisałaś. Muszę wiedzieć, jak to zagrać.
            Rozsiadłam się wygodniej i zaczęłam śpiewać. Tom w tym czasie pobrzdąkiwał coś na gitarze, próbując załapać rytm. Kilkakrotnie kazał mi przestać i zaśpiewać od nowa, bądź dany fragment. Po jakimś czasie już nie musiałam nawet patrzeć w tekst. Kiedy doszliśmy do tego nieszczęsnego wersu, nagle zaśpiewałam go tak, że płynnie przeszłam do następnej linijki. Słyszałam, że Tom zmienił coś w melodii, ale nie sądziłam, że tak szybko dam radę to zgrać!
            -Boże, Tom, chyba cię kocham!- Zaklaskałam w dłonie zadowolona, że nareszcie mogłam zaśpiewać to, co dotychczas napisałam. Nie zauważyłam jednak, że warkocz dziwnie na mnie spojrzał.- Teraz muszę jeszcze wymyślić dalszą część.
            Chwyciłam za długopis i przeleciałam wzrokiem po tekście. Po chwili zastanowienia, zaczęłam pisać kolejną zwrotkę. Tom w tym czasie dalej grał ułożoną przed chwilą melodię. Co jakiś czas prosiłam go, aby pomógł mi sprawdzić, czy to, co napisałam będzie pasować, a nawet wymyślił jeden wers!
            -Dobra, czyli mam dwie zwrotki, refren, ale za nic w świecie nie mogę wymyślić, co mam dać potem…
            -...We are, ya, I said it, we are
            You can call me Caesar in a dark CSAR
            Please follow the leader, so Eric B. we are
            Microphone fiend, it's the return of the god, peace god...*
            Tom mruczał pod nosem jakiś rap, kiwając głową. Wpatrzyłam się przez chwilę w niego, nie rozumiejąc, jak można czegoś takiego słuchać, aż nagle doznałam olśnienia.
            -TOM!
            -Co?
            -Mówiłam ci, że cię kocham?
            -Noo, jakoś przed chwilą.
            -To teraz normalnie za ciebie wyjdę.- Brunet spojrzał się na mnie powątpiewająco.- Ale mam do ciebie wielką prośbę.
            -Dobra, już się boję…
            -I słusznie.- Zatarłam ręce śmiejąc się szaleńczo.- Lubisz rap?
            -Tak trochę bardzo, a czemu?
            -A chciałbyś zrobić z naszym zespołem małą umowę?
            -Rosalie, do rzeczy…
            -Użycz nam swojego głosu.
            W pokoju zapanowała cisza. Tom wyglądał, jakby ktoś zdzielił go patelnią po twarzy. Miał rozszerzone ze zdziwienia oczy, a ręce nienaturalnie mocno zaciskał na gitarze. Zaczynałam już powoli żałować, że wpadłam na tak absurdalny pomysł, ale bez ryzyka nie ma zabawy. Warkocz siedział tak przez chwilę, po czym wybuchnął śmiechem. Złapał się za brzuch i ściskał mocno, nie mogąc się opanować. Gitara wypadła mu z rąk i wylądowała na podłodze.
            Skrzywiłam się.
            -Nie śmiej się.
            Brunet tylko spojrzał na mnie i po chwili znowu parsknął.
            -Ja… nie haha… ja nie śpiewam.- Nadal chichotał jaki głupi.
            -Nie chodzi mi o śpiew, idioto!
            -To o co?-  Otarł wierzchem dłoni łzy z oczu.
            -Mógłbyś… yhm, rapować?
            Uniósł lewą brew w górę i przypatrywał mi się uważnie. Westchnęłam i sięgnęłam po laptopa do mojej torby. Wyciągnęłam go i ułożyłam sobie na kolanach. Kiedy się uruchomił, weszłam w Internet i wyszukałam odpowiedni teledysk. Odwróciłam urządzenie przodem do warkocza. Z głośników poleciał wstęp.
            -To jest ta piosenka, którą przed chwilą grałeś?
            -Run this town, to ta, a dlaczego?
            -Chodzi mi o to, żebyś po drugim refrenie w naszej piosence, też zrobił coś takiego jak Jay-Z.
            -A dlaczego mnie w to wciskasz?
            -Lubisz hip-hop, masz do tego idealny głos i nie możesz oprzeć się mojemu urokowi, to chyba wystarczy.- Uśmiechnęłam się do niego zadziornie i przyjacielsko walnęłam go w ramię. Odwzajemnił gest.
            -Nie myśl sobie, że to na mnie zadziała.- zaśmiał się wrednie
            -Toooom…
            -Nie.
            -Proszę.
            -W sumie… nie, jednak nie.
            -Ach ty!- Walnęłam go poduszką.- Proszę, Tom!
            -A co z tego będę miał?
            -Pieniądze, sławę, tysiące napalonych fanek…- wyliczałam na palcach.
            -Mam to na co dzień, słońce.
            -No to… moją wdzięczność?- Bardziej zapytałam niż stwierdziłam, na co uśmiechnął się uroczo.
            -Robi się ciekawie, ale nadal mogę zrobić cokolwiek i możesz być mi za to wdzięczna. Odpada.
            -A jeżeli…- Wiedziałam, czego chce. Poprawka, wiedziałam, co jest w stanie go przekonać do zmiany decyzji i w pewnym stopniu przeczuwałam, że przez cały czas do tego dąży. Ale czy ja też tego chciałam? Tak, chciałam jak niczego na świecie.- …jeżeli cię… pocałuję? Zrobisz to wtedy? Pomożesz mi?
            -Nie wiem, spróbuj.- Zauważyłam, że jego oczy zaświeciły się dziwnym błyskiem. Przełknęłam ślinę i przesunęłam się w jego stronę. Spuściłam na chwilę wzrok, a kiedy na powrót skierowałam go na warkocza, ten znalazł się niebezpiecznie blisko mnie. Wpatrywał się w moje oczy nie mrugając ani razu. Tak, jakby nie mógł oderwać od nich wzroku. Zupełnie jak ja od niego.
            Usiadłam wygodniej i drżącą dłonią złapałam go za podbródek. Przysunęłam twarz jeszcze bliżej niego i wzdychając lekko, niepewnie musnęłam jego wargi. On również przyjemnie westchnął i objął mnie w pasie, przyciskając mocniej do siebie. Złączyłam nasze usta i poruszałam nimi powoli. Nie spieszyło mi się nigdzie, chciałam rozkoszować się tą chwilą i zapomnieć o całym świecie. Chciałam czuć tylko jego, tylko jego usta, jego dłonie i wdychać jego zapach. Był tylko on. On i ja.
            Tom rozwarł mi wargi językiem i starał zaprosić do zabawy. Skorzystałam. Objęłam go za szyję i, o ile to było jeszcze możliwe, mocniej przycisnęłam go do siebie. To była mokra zabawa. Czułam jego język w moich ustach i co jakiś czas swoim trącałam jego kolczyka w wardze. To było niesamowite. Jeszcze nigdy nie czułam się tak wspaniale przy pocałunku. Tom się nie spieszył i tak, jak ja, rozkoszował się tą chwilą. Błądził dłońmi po moich plecach i wsunął jedną pod materiał bluzki. Objął mnie szczelnie w swoim uścisku i nie zapowiadało się na to, że łatwo mnie wypuści. Po chwili poczułam, że osuwa się na mnie, przygniatając do łóżka. Oparł ręce po obu stronach mojej głowy i gładził mnie delikatnie po włosach.
            To było szalone. My byliśmy szaleni. Moje serce biło na najwyższych obrotach i aż dziw, że wytrzymało. Co jakiś czas wyrywał mi się jęk, kiedy odrywaliśmy się od siebie, aby zaczerpnąć powietrza. Jednak po sekundzie zabawa zaczynała się od nowa. Czułam, że strużka śliny spływa po mojej brodzie, ale byłam zbyt zajęta, aby się tym przejąć. W normalnej sytuacji, z pewnością obrzydziłoby mnie to, ale nie teraz. Teraz byłam z kimś, kto był ważniejszy, kto potrzebował całej mojej uwagi. Kto całował mnie tak zachłannie, jak jeszcze nigdy.
            Nie mam pojęcia, jak długo trwał nasz pocałunek, ale myślę, że z pewnością moglibyśmy startować w jakimś konkursie. Czułam, jakby czas dla nas stanął, a ja nadal nie widziałam końca. Nie chciałam tego przerywać, nie chciałam odrywać warg od tych drugich, tak słodkich i miękkich. Jednak rozsądek podpowiadał mi co innego.
            Z jękiem protestu ze strony Toma, oderwałam się od niego i odsunęłam twarz na bezpieczną odległość. Widziałam jego zamglone spojrzenie i napuchnięte od pocałunku usta. Miał przyspieszony i bardzo płytki oddech. Pogładziłam go po policzku.
            -To było szalone, Rose…- wysapał ledwo poruszając wargami.
            -Wiem.- Przejechałam po nich kciukiem zahaczając o kolczyk.
            -Od kiedy pozwalasz się tak całować?- Musnął moje czoło i uśmiechnął się lekko. Widziałam, że był szczęśliwy i cieszyło mnie to.
            -Tylko tobie dałam do tego prawo. I jedynie dzisiaj, na potrzeby piosenki. Wiem, że tego chciałeś.- Przejechałam palcem po jego nosie i zaśmiałam się cicho, kiedy zrobił zeza.
            -To będziemy musieli częściej pisać piosenki.- Złapał mnie w pasie i obrócił się tak, że teraz to ja leżałam na nim, przyciśnięta do jego torsu. Pocałował mnie przelotnie w usta i odgarnął mi z czoła opadające kosmyki.- Chciałem tego.- Spoważniał i pogładził mnie po szyi.- Chcę ciebie, Rose.
            -Tom…- zaczęłam niepewnie. Jak miałam wytłumaczyć mu, że nie chcę się z nim wiązać? W końcu to wszystko trochę za szybko się dzieje. Ledwo zdałam sobie sprawę, że coś do niego czuję, a już muszę podejmować kolejną decyzję. Nie chciałam robić tak wielkich kroków. Potrzebowałam czasu. Musiałam przemyśleć wszystkie „za” i „przeciw”. Chociaż Em mówiła mi, że powinnam spróbować, to nadal nie byłam pewna. Nawet nasze pocałunki nie powinny mieć miejsca, mimo, że ich pragnęłam.-…ja nie wiem, czy to jest dobry pomysł.- Tom widocznie posmutniał. Zacisnął usta i spuścił wzrok. Nie mogłam patrzeć, jak bije się ze swoimi myślami.- Jesteś dla mnie naprawdę ważny i… lubię cię, nawet bardzo, ale daj mi trochę czasu.- Pogłaskałam go po policzku. Warkocz spojrzał mi w oczy.
            -Przemyślisz to?- wyszeptał drżącym głosem. Skinęłam głową. Uśmiechnął się blado i ostatni raz tego dnia pozwoliłam mu się pocałować. Był to miły, słodki całus.
            -Obiecałeś mi coś.
            -Pamiętam.
            Wyplątałam się z jego uścisku i usiadłam po turecku. Sięgnęłam po zeszyt i przejrzałam jeszcze raz słowa piosenki. Czułam, że Tom cały czas mnie obserwuje, ale zignorowałam to, chociaż zrobiło mi się znacznie cieplej na sercu. Po chwili westchnął i podniósł się do siadu, wyrywając mi tekst i długopis i samemu zaczynając coś w nim bazgrać. A ja cały czas widziałam jego usta poruszające się bezgłośnie, kiedy dopasowywał słowa i oczy błądzące od jednego końca linijki do drugiego. Te oczy i usta, które jeszcze przed chwilą wywołały takie emocje w moim umyśle. Które sprawiły mi przyjemność i nie znikały z mojej pamięci. Te oczy i usta, które wybrały mnie…


* "Run This Town" wyk. Jay-Z feat. Rihanna & Kanye West! http://www.youtube.com/watch?v=yVA-xTBeHyM