Wiem, jestem głupia, CO Z TEGO? -_- bliźniaki byli w Dojczu, oceniają jakieś pseudo gwiazdki, mi nie chce się pisać, olałam dzisiaj szkołę, żeby dokończyć odcinek, nie chce mi się rano wstawać, muszę podrobić podpis taty i... co jeszcze? Ach tak... jestem do niczego, nikt nie chce tego komentować, to jest w ogóle głupie, przeszłam na dietę, bo jestem gruba, mama nie chce mi skołować psa, Rosalie mnie denerwuje, czytam jakieś yaoi, które nie ma końca, ale nie mogę się od niego oderwać, zakochałam się w Billu, a mianowicie w jego zaroście *_* moja najlepsza przyjaciółka chodzi do szkoły 100 km ode mnie :(
Ale nie, dobra, tak sobie tylko narzekam, żeby było miło i fajnie... -_- eeeeeeehhhhh
Cóż, odcinek średnio mi się podoba, bardziej chyba końcówka, bo początek jest sucks -_-
Dziękuję za uwagę! Miłego czytania :)
Wasza, Suns :)
Pół godziny później, do pokoju wpadła gromada
nieokrzesanych gwiazd pseudo-rocka (czyt. oba zespoły). Akurat byłam w połowie
śpiewania drugiej zwrotki, kiedy huk uderzania drzwi o ścianę, skutecznie
odwrócił moją uwagę od grającego Toma. Ten również przerwał i spojrzał się w
ich stronę.
-…to był ostatni raz, powtarzam OSTATNI! Żebyście to
sobie zapamiętali! Idioci!- Emily zła jak osa wparowała do pokoju i przysiadła
się na skraju łóżka. Za nią, jak na ścięcie, szli pozostali. Jedynie Bill
wyglądając na zadowolonego wcinał jabłko. Widząc pytające spojrzenie brata,
momentalnie przełknął to, co miał w ustach i zaśmiał się.
-Nie chcesz wiedzieć…
-Ale ja chcę. Emily?- Spojrzałam na kuzynkę oczekując
wyjaśnień. Ta wstała ze swojego miejsca i zaczęła krążyć po pokoju w tą i z
powrotem.
-Wyobraź sobie, że ci idioci,- tu wskazała na Treya i
Ronniego- postanowili sobie trochę pożartować i, tutaj się mocno skup, najpierw
pozamawiali po trzy pizze pod siedem wymyślonych adresów, potem podchodzili do
przypadkowych dziewczyn i pytali się im, gdzie w tym mieście można znaleźć
klinikę zajmującą się leczeniem AIDS i w tym momencie wyobraź sobie miny tych
dziewczyn, które okazały się naszymi fankami, a na koniec, kiedy
przechodziliśmy koło jakiegoś małego sklepu, weszli tam i krzyknęli, że to
napad! Myślałam, że sprzedawczyni zaraz padnie na zawał, a mi było tak głupio,
jak chyba jeszcze nigdy…
-Przecież przeprosiliśmy…
-ZAMILCZ!- ryknęła na Treya.- W dodatku jakiś paparazzo
zrobił nam zdjęcie.- Zasłoniła ręką oczy, a drugą podparła się o biodro.
Zaczerpnęła głęboko powietrza i uspokoiła trochę nadszarpnięte nerwy.- W
normalnych warunkach, byłoby to śmieszne, w końcu należy się nam trochę
rozrywki po ciężkiej pracy, ale te fotki… Riche nas zabije…
-Wiesz,- Bill wyrzucił ogryzek do kosza i oparł się o
ścianę- nie raz zrobili nam już zdjęcia, kiedy byliśmy gdzieś razem. A to, że
tym razem chłopaki trochę się powygłupiali, mogą odebrać jako coś fajnego, pozytywnego
dla opinii zespołu. W końcu fani oczekują, że ich idole będą normalni. Nie
chcą, aby woda sodowa uderzyła im do głów, a takie sytuacje na pewno potraktują
jako zapewnienie, że wszystko jest w porządku, że nie muszą się o nic obawiać,
że wciąż jesteście tymi samymi osobami, co kilka lat temu.
-Łał, Bill, mądre słowa.- Georg założył ręce na piersi i
oparł się o fotel.
-Ja potrafię jeszcze powiedzieć coś mądrego. Gorzej z
tobą.- Czarnowłosy wytknął mu język, na co basista jedynie uśmiechnął się lekko.
Westchnęłam wbijając wzrok w zeszyt. Skończyła się chwila
spokoju. A tak chciałam spędzić jeszcze trochę czasu z Tomem sam na sam. Między
nami zaczęło się nareszcie jakoś układać. W czasie ćwiczenia piosenki,
rozmawialiśmy na neutralne tematy i w jakimś stopniu poznawaliśmy się jeszcze
lepiej. Zbliżaliśmy się do siebie z każdym dniem, a obecnie byliśmy na takim
etapie, że żaden z nas nie był pewny, czy to, czemu ewentualnie dalibyśmy
możliwość zaistnienia, przetrwałoby choćby miesiąc. Ciągnęło nas do siebie,
było to ewidentnie widać, lecz czy to było to? Na świecie jest miliard ludzi i
skąd pewność, że akurat to my mielibyśmy dać sobie szczęście? Skąd pewność, że
praca, obowiązki służbowe i praktyczny brak wolnego czasu nie przyćmią naszej
relacji, uczucia, któremu pozwolilibyśmy wedrzeć się do naszych serc? Tu był
pies pogrzebany, bo aby jakikolwiek związek mógł istnieć, potrzeba ogromnego
zaangażowania z obu stron. Wiele cierpliwości i przede wszystkim, miłości.
Tylko, czy ona w nas jest…?
-A jak tam z piosenką?- Bill przerwał moje rozmyślania i
z zainteresowaniem przemieścił się obok swojego bliźniaka. Wzruszyłam
ramionami.
-Jakoś poszło.
-Masz już całą?- Pochwycił w ręce leżący na łóżku zeszyt
i przejechał po tekście wzrokiem.
-W sumie to tak, ale trzeba jeszcze nanieść poprawki.
-Zaśpiewaj.- Spojrzałam na niego jak na kretyna i
popukałam się w czoło.- Dlaczego nie?
-A dlaczego tak?
-Przecież to tylko… Tom?- Niepewnie przeniósł spojrzenie
z czytanego tekstu na bliźniaka.- Dlaczego tutaj jest twoje imię?
Warkocz parsknął śmiechem i wzruszył ramionami.
Momentalnie poczułam na sobie czyjś wzrok. Obejrzałam się za siebie i
natrafiłam na Emily, której mina nic mi nie mówiła.
-Co się wydarzyło między wami, kiedy nas nie było?-
zaczęła po polsku. Chłopaki spojrzeli na nią dziwnie, nie rozumiejąc ani słowa.
Przygryzłam wargę.
-To co wczoraj…
-Całowaliście się?!- wykrzyknęła rozszerzając oczy ze
zdumienia. Skinęłam głową.- A… jesteście razem?- Na moment jej wzrok powędrował
do warkocza i na powrót na mnie. Westchnęłam ciężko.
-Nie. On… chyba chce, ale ja nie jestem pewna, czy to
dobry pomysł…
-Ja ci zaraz zdzielę, zobaczysz!- Pogroziła mi palcem
przed nosem.
-O czym wy gadacie?- Zainteresował się Georg, którego
nasza wymiana zdań chyba bardziej zaciekawiła niż jakiś program motoryzacyjny
lecący w telewizji.
-One tak zawsze.- Trey spojrzał na nas wrogo.- Wiedzą, że
nikt z nas nie umie nic po polsku, więc jak mówią o czymś ważnym i nie chcą,
żeby ktokolwiek wiedział o czym, automatycznie zmieniają język. Czasami jest to
strasznie irytujące…
-Czas się trochę poedukować, kochanie, a nie siedzisz
dupskiem na kanapie i nic nie robisz cały dzień.- Wytknęłam mu język i ponownie
zwróciłam się do blondynki, całkowicie ignorując oburzenie perkusisty.- O czym
to my…- Podrapałam się wskazującym palcem po nosie- Ach, tak! No bo zobacz, Em.
Zostały nam dwa koncerty, impreza bliźniaków i koniec, rozumiesz. Nasze
kontakty ograniczą się do czysto zawodowych, zaczną się prace nad krążkiem, oni
też z resztą wydają w październiku płytę, przyjdzie czas na trasę i już
zupełnie nie będziemy mieli dla siebie czasu.
-I już do końca życia chcesz być sama?- Emily spojrzała
na mnie spod byka.
-Nie. Przecież kiedyś trafię na tego odpowiedniego, tak?
-Ale nie rozumiesz, że to „kiedyś” jest teraz, a tą
odpowiednią osobą jest właśnie Tom?!
-Co ja?- Warkocz przerwał rozmowę z bliźniakiem słysząc
swoje imię.
-Nic ty.- odpowiedziałam szybko, nie zastanawiając się
nad zmianą języka.
-Co?
-Co, co?- Uniosłam do góry brew, nie rozumiejąc, o co mu
chodzi.
-Co ty do mnie przed chwila powiedziałaś?
-Yyy…- Patrzałam się na niego jak na idiotę i dopiero,
kiedy Em wyjaśniła mi moją gafę, walnęłam się z otwartej ręki w czoło.-
Przepraszam, zapomniałam przejść na niemiecki.- Wyszczerzyłam się do niego.-
Nie mówiłyśmy o tobie.
-Taa, a ja jestem Matka Teresa z Kalifornii.
-A nie z Kalkuty?- Em spojrzała się na niego dziwnie.
-Ta z Kalifornii jest ładniejsza.- Parsknęłam śmiechem,
lecz po chwili walnęłam go lekko w ramię.
-Bo poczuję się zazdrosna!
-Z tobą nawet największa hot blondyna z ogromnymi
balonami nie miałaby szans.- Mrugnął do mnie porozumiewawczo i uśmiechnął się
zadziornie. Jakoś cieplej mi się na sercu zrobiło, kiedy to usłyszałam. Może
nie było szczytem moich marzeń być porównaną z jakąś hot blondyną, ale każdy
komplement z ust Toma przyjemnie łechtał moje ego. Miło było mieć świadomość,
że jestem w jego oczach ładna, a fakt, że niedawno udowodnił mi to, przyprawiał
mnie o szybsze bicie serca.
-Przestań…- mruknęłam pod nosem czerwieniąc się. Tom
pocałował mnie delikatnie w policzek i na powrót zajął się omawianiem czegoś z
Billem.
-Widzisz! On cię naprawdę lubi! Ten całus był taki
słodki!- zapiszczała Emily w jej ojczystym języku. Przygryzłam nerwowo wargę.
-Słodki czy nie, to i tak nie wypali…
-Ale tydzień temu mówiłaś co innego!
-Właśnie, tydzień temu. Przemyślałam sobie to i owo i
doszłam do wniosku, że jednak wolałabym się na jakiś czas wstrzymać…
-Złamiesz mu serce…
-Nie złamię. Nie kocha mnie, więc nie mam co do niego jakichkolwiek
zobowiązań.
-Ale…
Nagle w pokoju rozległ się dźwięk telefonu.
Charakterystyczna melodia mogła wskazywać jedynie na mój. Ze skwaszoną miną
wyjęłam urządzenie z kieszeni i w jednej chwili cała się rozpromieniłam. Mama.
-Cześć mamo!
-Cześć córuś! Jak ci idzie na trasie?- Mama widocznie
była w dobrym humorze.
-Ah, jakoś idzie, chociaż nie mogę się doczekać, kiedy
wrócę do domu.
-A przyjedziesz nas odwiedzić?
-No przecież powiedziałam, że chcę już wrócić do domu. Do
Polski. Tęsknię za wami.- Ściszyłam nieco głos. Objęłam się ramionami i
podciągnęłam nogi pod brodę.
-My też za tobą tęsknimy, Rose.- Mama westchnęła- Kiedy
wracacie?
-Za jakiś tydzień powinnyśmy już być. Jeszcze koledzy z
drugiego zespołu mają urodziny, więc postanowiłyśmy z Em zostać te kilka dni
dłużej. Potem na pewno przyjedziemy na dwa czy trzy tygodnie, o ile Riche
naciągnie nam terminarz. Znowu zaczynamy pracę nad płytą.- Westchnęłam
przeciągle i zerknęłam w stronę Toma. Śmiał się z czegoś, co Bill mu powiedział
i przejeżdżał co chwilę palcami po strunach gitary.
-Powinnam Richemu porządnie skopać tyłek. Za bardzo was
męczy…
-Nie, mamo. On tylko chce, żebyśmy utrzymali się na
listach. Na nasze nieszczęście takie zapełnienie harmonogramów jest konieczne,
abyśmy mogli się rozwijać jako zespół. Już i tak ostatnio za dużo się obijamy.
Teraz też mamy dzień wolnego, bo autobus nam padł.
-A jak się spędza czas z tym drugim zespołem? Chłopcy są
mili? Ten, co ostatnio go słyszałam też tam jest?
Ukradkowo zerknęłam na warkocza.
-Tak, też tu jest. Układaliśmy dzisiaj razem piosenkę.
Jakoś się dogadujemy.
-A…- zawahała się.- Nie masz już koszmarów w nocy? Znaczy
się, nowe otoczenie, nowi ludzie. Wszystko… w porządku?
-Tak, mamo. Od długiego czasu nie miałam żadnych
koszmarów, a chłopaki… przyzwyczaiłam się do nich. Są naprawdę fajni.
-To dobrze, skarbie.- Wyraźnie odetchnęła z ulgą.-
Pamiętasz o tej imprezie klasowej?
Momentalnie rozszerzyłam oczy i walnęłam się dłonią w
czoło.
-Zapomniałam…
-To masz szczęście, córuś. Przełożyli ją na za dwa
tygodnie. Mam nadzieję, że przyjedziesz?
-Wtedy będę już w domu.- mruknęłam niechętnie
-No widzisz?! Więc musisz się tam pojawić!
-Ale ja nie chcę…- jęknęłam do słuchawki aż Em dziwnie na
mnie spojrzała. Na szczęście chłopaki nic nie rozumieli.
-Tchórzysz?- Podpuszczała mnie.
-Nie! Ja… po prostu nie mam z kim iść…- Mój wzrok
automatycznie powędrował w stronę Toma.
-Jak nie masz z kim iść?!- Emily klasnęła w dłonie.-
Przecież mogłabyś pójść z Tomem!
Chłopak spojrzał na nią dziwnie, nic nie rozumiejąc.
Blondynka machnęła jedynie na niego ręką i wyrwała mi z ręki telefon.
-Ciocia? Cześć, tu Emily! Obiecuję, że Rosalie na pewno
pojawi się na zjeździe!- Zignorowała moje mordercze spojrzenie i kopnęła mnie w
udo, próbując odsunąć się od moich wyciągniętych rąk. Syknęłam z bólu.
Podniosłam się na kolana i rzuciłam się na nią, prawie zwalając na ziemię.
-Ał! Co ty robisz?!- Złapała dłonią moją twarz i starała
się oddalić na bezpieczną odległość.- Co…? Nie, Rose się wkurzyła i chce mnie
pobić.
-Nie słuchaj jej, mamo!- krzyknęłam, mając nadzieję, że
dotrze to do jej uszu.- Oddawaj!
-Nie! Odwal się! Ciocia, słuchaj… nie no, słuchaj… Rose
na pewno się pojawi z Tomem! Co…? Nie, to gitarzysta tego drugiego zespołu. Rosalie
się w nim zakochała.
-NIE! To nie prawda!- krzyknęłam jeszcze głośniej,
uderzając Em pięścią w ramię. Ta jedynie spojrzała na mnie ze złością.
-Tak, on też ją kocha, ale oboje nie chcą się do tego
przyznać. Co…? Nie! Nie spali ze sobą!- Szczęka opadła mi do podłogi. Jak moja
własna matka mogła posądzić mnie o coś takiego?!
-Oddawaj!
-Nie! Toooom, nimm sie!- jęknęła, kiedy wbiłam palec
między jej żebra. Niestety, nie mogłam więcej zdziałać, gdyż już po kilku
sekundach na mojej talii poczułam czyjeś dłonie, które skutecznie oddaliły mnie
od Emily. Nad uchem usłyszałam cichy chichot.
-Puszczaj mnie, słyszysz! Puszczaj! Musze ją zabić, nim…!
-Daj spokój.- wyszeptał i delikatnie musnął moją skroń.
Nagle moja ręce przestały szarpać go za dłonie i opadły bezwiednie. Widziałam
zwycięski wyraz twarzy na, prawie leżącej na ziemi, twarzy blondynki.- A teraz
powiedz mi, dlaczego znowu o mnie rozmawiałyście?
-Nie twój interes.- syknęłam zła na siebie, że tak łatwo
się poddałam.
-Skoro chodziło o mnie, to jednak jest mój interes,
złośnico.
-Tom, puszczaj mnie!
-A co, jeśli powiem nie?
-Igrasz z ogniem.- zagroziłam mu na powrót łapiąc jego
dłonie i próbując się uwolnić.
-A może lubię?- Zaśmiał się wesoło.- Rose, przestań. Nie
zachowuj się jak małolata i powiedz mi, o co chodzi.
-Nie.- Uparłam się i boleśnie wbiłam mu paznokcie w
skórę. Syknął, ale mnie nie puścił.
-Załatwione!- Emily klasnęła w ręce i rzuciła mi pod nogi
telefon- Za dwa tygodnie idziecie razem na imprezę.- Wskazała palcem mnie i
Toma.
-O nie…- jęknęłam zakrywając twarz dłońmi.
-Na imprezę?- Tom był wyraźnie zdezorientowany.- Na jaką
imprezę?
-Na żadną!- powiedziałam szybko i zmroziłam Em
spojrzeniem typu: „Jak coś mu powiesz, to nie dożyjesz jutra!”. Ona widocznie
nic sobie z tego nie zrobiła, bo jedynie uśmiechnęła się przebiegle.
-Rosalie ma za dwa tygodnie zjazd absolwentów.- Założyła
ręce na piersi i spojrzała na mnie zwycięsko.
-Zjazd… absolwentów?- Tom nie do końca będąc pewnym czy
to żart, czy blondyna mówi poważnie, poluzował uścisk wokół mojej talii.
-Nie słuchaj jej! Ona żartuje!- Wyrwałam się spomiędzy
jego rąk i odwróciłam się do niego przodem. Złapałam go za ramiona i
potrząsnęłam lekko.- Nie ma żadnego zjazdu, słyszysz?! Nie wierz jej!
Byłam coraz bardziej zrozpaczona. Nie dość, że nie miałam
najmniejszej ochoty iść na tą głupią imprezę, to w dodatku Emily z mamą próbują
zaciągnąć mnie tam razem z Tomem! Przecież my nie możemy tam iść! Nie razem!
Nie jesteśmy parą, żeby pokazywać się w takich okolicznościach! A gdybym
powiedziała byłym kolegom z klasy, że to tylko mój przyjaciel, wyśmialiby mnie!
Tom widocznie zainteresował się słowami mojej kuzynki, bo
z radosnym uśmiechem na ustach odsunął mnie od siebie i zwrócił się do Emily.
-A kiedy ten zjazd jest?
-Trzeciego września.
-I mam tam jechać jako osoba towarzysząca?- Wyszczerzył
się do niej, a kiedy uzyskał potwierdzenie, spojrzał na mnie złośliwie.-
Będziemy się świetnie bawić…
-NIE! Nie zgadzam się! Ja nigdzie nie jadę i ty-
wskazałam na warkocza- też nigdzie nie jedziesz!- Chłopak złapał mnie za
nadgarstek i przysunął do siebie. Wstrzymałam oddech, kiedy jego twarz znalazła
się tak blisko mojej.
-Zmuś mnie.- szepnął zmysłowym głosem, aż zaparło mi dech
w piersiach.
I w tym momencie poległam. A Emily się ze mnie śmiała. A
Trey stał się bardziej markotny, czego nie rozumiałam.
***
Krzyki. Wszędzie głośne krzyki i ogromna wrzawa.
Słyszałam bicie własnego serca, a oddychanie nigdy nie było tak ciężkie. Po obu
stronach czułam ciepło innych osób, a moje dłonie zaciskały się na ich
dłoniach. Splataliśmy palce, wspierając się nawzajem, chociaż czułam, że i tak
moje oczy robią się nieprzyjemnie mokre. Pociągnęłam nosem i otarłam policzki
wierzchem dłoni, co nie uszło uwadze innym. Riche podszedł do mnie z uśmiechem
i dokładnie osuszył moją skórę chusteczką. Przejechał też delikatnie pod
oczami, aby zebrać rozmazany makijaż. Po wszystkim objął mnie ciepło i
wyszeptał do ucha, jak bardzo jest z nas wszystkich dumny. Puściłam bezpieczne
dłonie na chwilę, aby odwzajemnić uścisk, lecz po kilku sekundach znowu czułam
ich ciepło. Jeszcze tylko kilka minut. Ostatnie chwile możemy być tak blisko
siebie i żadne z nas nie chciało ich marnować. Wszyscy czuliśmy prąd
przechodzący od początku łańcucha do samego końca. Łańcucha z naszych dłoni
splecionych ze sobą i cieszących się ostatnimi momentami. Ostatnim odliczaniem.
Ostatnim koncertem…
-But
you don’t hear...
Still I'm burning, I'm burning
and will always miss you...
and will always miss you...
Bill objął mnie
ramieniem i opuścił mikrofon uśmiechając się tak szeroko, jak tylko mógł. Pierwszy
raz śpiewał ze mną tą piosenkę i szczerze mówiąc, wyszła mu świetnie! W
prawdzie od samego początku koncertu postanowiliśmy olać cały harmonogram i
ustalony szyk utworów i śpiewaliśmy jak i kiedy chcieliśmy. To dlatego Bill
wykonał teraz ze mną Burning song i
wcześniejszy utwór, a ja dołączyłam się do niego w Rette mich i Reden.
Zaśmiałam się w głos, kiedy czarnowłosy zbiegł ze sceny,
a ja zostałam sama. Przed sobą widziałam niekończącą się halę wypełnioną po
brzegi krzyczącymi i wymachującymi czym się da ludźmi.
-Heeeej!- krzyknęłam do mikrofonu, a wrzawa stała się
jeszcze głośniejsza.- O mój Boże, jak was tu dzisiaj dużo!- Do moich uszu
dobiegł jeszcze większy pisk. Parsknęłam śmiechem.- Ludzie z ekipy mnie za to
zabiją, ale mam nadzieję, że robię to w słusznej sprawie…- zaczęłam siadając na
schodkach do wybiegu sceny.- Kiedy zaczęliśmy tą trasę, nigdy nie pomyślałabym,
że przez dwa miesiące człowiek może się aż tak bardzo zmienić. Kiedy
zaczynaliśmy tą trasę, byłam sceptycznie nastawiona do tego wszystkiego, do
wyjazdu, do koncertów, do ludzi… Zaczynając tą trasę, myślałam sobie: „Okej, to
tylko dwa miesiące, dasz radę, a potem wszystko wróci do normy”. Nie macie
pojęcia, jak bardzo mylne były moje myśli.- Zignorowałam męski głos w
słuchawce, mówiący mi, że mam natychmiast zejść ze sceny i wyjęłam ją z ucha.-
Na tej trasie poznałam jednych z najwspanialszych ludzi, jakich kiedykolwiek
spotkałam. Uwierzcie mi lub nie, ale jestem przekonana, że tych chwil nigdy nie
zapomnę. Oni stali się dla mnie jak rodzina, zrozumieli mnie, poznali moje
tajemnice. Z nimi przeżyłam jedne z najwspanialszych chwil mojego życia. I
chciałbym im w tym momencie, na zakończenie tej wspólnej trasy z całego serca
podziękować… Bill, Tom, Gustav i Georg...- Przymknęłam oczy-…dziękuję.-
wyszeptałam. Wzięłam głęboki oddech i nie przedłużając ani chwili dłużej, na
powrót założyłam słuchawkę do ucha i zerwałam się z miejsca.- A teraz, drodzy
fani, czy chcielibyście usłyszeć naszą nową, całkiem świeżą i jeszcze nie do
końca zaakceptowaną przez wytwórnię piosenkę?!- Odpowiedział mi ogłuszający
wrzask, który wzięłam za potwierdzenie. Zaśmiałam się pod nosem.- Tak więc,
przywitajmy gorąco… Thomasa!- Machnęłam ręką w stronę wchodzącego na scenę
gitarzysty.- Jak i również… Małego!- Zaśmiałam się w głos, kiedy zobaczyłam,
jak Trey grozi mi pałeczkami od perkusji. Tom doszedł do mnie z gitarą
elektryczną i dał mi kuksańca w bok. Zachwiałam się, ale na szczęście nie
upadłam, tylko walnęłam chłopaka w ramię.- Dobra, ludzie, jesteście gotowi?-
zwróciłam się do publiczności, która szalała jak jeszcze nigdy.- Chyba nie
usłyszałam. Czy jesteście gotowi?!- krzyknęłam już trochę głośniej i znowu
doszły do mnie szaleńcze piski.- Pytam się po raz ostatni. CZY JESTEŚCIE
GOTOWI?!- Przysięgam, że takiego wrzasku jeszcze nigdy nie słyszałam. Mimo, że
miałam zatkane uszy, dość dogłębnie poczułam gotowość publiki.- Dobrze więc.
Oto White Army.
Po hali rozniosły się rytmiczne uderzenia perkusji.
Trwało to dość długo i w tym czasie również Tom dokładał co chwilę dźwięki
gitary. Kiedy nadszedł odpowiedni moment i jedynie Trey nadawał rytm,
przytknęłam mikrofon do ust.
-We have a dream, we not giv’ in
We can win, we can win, we can win
our lifes
You have a strenght- you’re a
hurricane
You’re the one, you’re the one,
you’re the one who win
W tym momencie do
perkusji dołączyła gitara, a tłumy zaczęły wprost szaleć.
- Try the impossible, it’s just incredible
Three milions friends around
Our nightmare’s real, we want the
victory.
The heroes commin’ now!
Zza kulis wyszedł Ronnie,
który grał drugi dźwięk do gitary Toma, oraz Emily ze swoim basem. Przez myśl
przeszło mi jak szybko i łatwo nauczyli się linii melodycznej. Może z drugiej
strony przez to, że Tom ułożył już tą przewodnią?
-Oh, you can win, you can win the games
Oh, if you want be the champions
On your way you will see
But now it’s more than fantasy.
Oh, you got it, bring your friend,
For your life.
Now, you can win, if you wanna
prizes,
Now, if you wanna alives.
So come and take a chance,
For the sky hold your hands.
Rise your voice throuh the night.
Again, again, again.
White Army!
Whoh!
Podobała
się. Naprawdę fanom podobała się piosenka! Przez cały czas, kiedy śpiewałam,
nie mogłam opanować uśmiechu. W pewnym momencie tak zapatrzyłam się na
grającego Toma, że prawie spadłam ze sceny. Po tym podeszłam do niego i
pogroziłam mu palcem, na co ten zaśmiał się kręcąc głową i wytknął mi język. W
ramach zemsty pchnęłam go biodrem i na chwilę zgubił rytm, ale kiedy tylko
pobiegłam na środek sceny, usłyszałam, że wszystko wróciło do normy. Najlepsze
w tym wszystkim było to, że każdy z nas leciał na spontana. Nie mieliśmy
wcześniej żadnej próby, jedynie indywidualne ćwiczenia na gitarach a Treyowi
jedynie powiedziałam, jak mniej-więcej to ma wyglądać. Każdy dostosowywał się
do mojego śpiewu, a i ja nie do końca wiedziałam, jak ułatwić im zadanie i
przewidzieć ich kolejny ruch. I jak widać, jesteśmy urodzonymi muzykami, skoro
pierwszy raz gramy piosenkę, bez jakiegokolwiek przygotowania, a i tak wychodzi
nam świetnie.
Kiedy skończyłam śpiewać drugi raz refren, wszystkie
gitary ucichły, a jedynie bit perkusji zdradzał, że to nie koniec utworu.
Pobiegłam na koniec wybiegu sceny i machałam w powietrzu zaciśniętą pięścią do
rytmu. Po kilku sekundach ktoś szarpnął za struny, a już chwilę później Emily
zagrywała na basie. Stojąc cały czas odwróconą tyłem do sceny nie wiedziałam,
dlaczego tłum nagle zaczął przeraźliwie krzyczeć. Chociaż domyślałam się, to i
tak ostatnie wątpliwości rozwiał głos Toma dobiegający z głośników.
-We are your leaders, we are no problems
That’s no only thing, you must goin’
in.
Our black and white, lightning
through the night
Many words, many death, many lie,
any breath.
-Whoh!-
krzyknęłam do mikrofonu, kiedy Tom nabierał powietrza do płuc. Odwróciłam się w
stronę sceny i zachwiałam się na widok stojącego tuż przede mną warkocza.
Uśmiechał się rozbawiony.
-Rocking Nation, taking all control
New generation, that’s new World.
Breaking the rules, but’s our pact
I’m a couple bands down and I’m
tryna get back
I lost a flip for five stacks, hold
up.
Now I scream big Fuck death friends
Fire burnin’ alover me, flame bends
So my guy’s lookin’ like
Millionaires’ Row
They should throw the hand in on the
air
Life’s a game but it’s not fair
Anybody knows we have super power
To everybody on your dick, no
slower.
I’m gonna buy yor people unfaithful
Now you know how we feel, huh?
Only good gon’ comes, only our army
is goods
Cała
hala bujała się w rytm. Tom w tym czasie zachowywał się jak prawdziwy raper, a
ja, jako że w tym czasie nie miałam zbyt wiele do śpiewania, śmiałam się z jego
ruchów, mimo, że sama poruszałam się w podobny sposób.
Warkocz podszedł do mnie i stanął dokładnie naprzeciwko.
Jedną ręką złapał mnie za podbródek, a drugą cały czas trzymał mikrofon przy
ustach.
-You’re cannot stop us, cannot break us.
Lock in my eyes, feel sparks of
stormy
You know now, you scare now
It’s the White Army!
Momentalnie
oboje odwróciliśmy się w stronę publiczności. Ze wszą dochodziła do nas
niesamowita energia, aż po prostu chciało się stać na tej scenie i śpiewać do
utraty tchu. Wykonałam jeszcze ostatni refren i stanęłam z Tomem plecami do
siebie. Założyliśmy ręce na piersiach i spojrzeliśmy przed siebie, wzdłuż hali.
-It’s the White Army!- zaśpiewaliśmy równocześnie i po
chwili cali szczęśliwi objęliśmy się w przyjacielskim uścisku. Pomachałam
jeszcze do fanów i pobiegłam za kulisy. Za mną zeszli jeszcze pozostali Stumm,
a ich miejsca zastąpili Tokio-hotelowcy.
-Świetnie wyszło! Masakra… nadal nie wierzę, jak żeśmy
tego dokonali?!
Sięgnęłam po butelkę wody i wypiłam solidnego łyka.
Białym ręcznikiem otarłam kropelki potu z czoła. Byłam mocno zmęczona ale mimo
wszystko szczęśliwa. To był najlepszy koncert jaki kiedykolwiek graliśmy!
-Cóż, myślę, że po prostu jesteśmy tak zajebiści, że nic
nie jest dla nas wyzwaniem.- stwierdziła mądrze Em.
Zaśmiałam się i opadłam na krzesło stojące nieopodal.
Wyjęłam z ucha słuchawkę i rozmasowałam je sobie delikatnie. To cholerstwo było
strasznie niewygodne! Na scenie chłopaki na nowo rozkręcali publiczność, grając
jedną z nowych piosenek na album. Cóż, dzisiejszego wieczoru daliśmy naprawdę
niezapomniane show. Nie jeden fan oddałby wszystko, aby usłyszeć aż dwie
premierowe piosenki, a my tak po prostu zagraliśmy je, bo tak się nam podobało.
Zachichotałam.
-Cóż, skoro to już koniec, czy nie sądzicie, że
powinniśmy jakoś godnie zakończyć cały koncert?- Spojrzałam rozbawiona na
chłopaków a zaraz potem na członków ekipy, którzy wpatrywali się we mnie
nieufnie. Oni nigdy się nie nauczą, że jak coś wpadnie mi do głowy, to mi tego
nie wyperswadują?- pomyślałam uśmiechając się do nich przyjaźni na co od razu
szef powiedział coś do jakiegoś chłopaka, a ten pobiegł w stronę jakiś drzwi.
Mężczyzna spiorunował mnie wzrokiem i przejechał palcem po szyi, dając mi jasno
do zrozumienia, że tym razem mi się oberwie. Parsknęłam śmiechem.
-Masz coś konkretnego na myśli?- Podłapał Trey i
skrzyżował ręce na piersi z szatańskim uśmiechem. Kiwnęłam potakująco głową.
No cóż, można by powiedzieć, że w jakimś stopniu się nam
udało, bo gdy wszyscy wyszliśmy na scenę, aby zagrać mashup piosenki naszej i
Tokio Hotel, a w pewnym momencie Ronnie rzucił się w publiczność, tak w
słuchawkach każdy z nas usłyszał gniewny głos. A potem nie mogliśmy opanować
śmiechu. A potem przestaliśmy śpiewać, bo Bill mnie pchnął, a ja złapałam go za
rękaw i oboje wylądowaliśmy na podłodze. A potem chłopaki przestali grać, bo
zaczęły im lecieć łzy ze śmiechu. A na końcu wszyscy stanęliśmy w rządku,
złapaliśmy się za ręce i zaczęliśmy skakać jak popieprzeni. Tak, to był na
pewno udany koncert. I co z tego, że później dostało nam się od Richego i
Josta? Najważniejsze było to, że byliśmy tam razem. Po raz ostatni czuliśmy się
rodziną. Po raz ostatni stworzyliśmy niezapomniane wspomnienia. Po raz ostatni
razem…
If I could shrink it down and put it in your hands
We made it hurt so much, I can't forget the past
Just tell me what to say, show me what to do
Then I could forgive me and I would forgive you*
We made it hurt so much, I can't forget the past
Just tell me what to say, show me what to do
Then I could forgive me and I would forgive you*
* "A Day To Be Alone" wyk. One Less Reason http://www.youtube.com/watch?v=J8CMso4giuM