Zauważyłam, że wiele ludzi zatrzymuje się na pierwszej części. Proszę więc, aby nie patrzyli na całość tylko z perspektywy zrypanego tego nieszczęsnego pierwszego odcinka...
Zaraz zacznie się szkoła i nie wiem, czy będę w stanie często dodawać tu cokolwiek... Postaram się chociaż dla tej małej garstki ludzi, którzy to czytają ^^
Zaraz zacznie się szkoła i nie wiem, czy będę w stanie często dodawać tu cokolwiek... Postaram się chociaż dla tej małej garstki ludzi, którzy to czytają ^^
A i jeszcze jedno... chciałam bardzo gorąco podziękować wszystkim, którzy oddali na mnie głos w Polish Aliens Awards 2012 w kategorii best fan art :) Mimo, że nie wygrałam i tak czuję się wyróżniona i zaszczycona, że mogłam uczestniczyć w gali.
A teraz zapraszam wszystkich do czytania :)
Wasza Suns :)
Wasza Suns :)
-Dalej laski, ruszać
dupy! Idziemy oglądać filma!- Moje popołudniowe leniwienie się przerwało nagłe
wtargnięcie do pokoju pewnych osób, których w tamtym momencie miałam
najmniejszą ochotę oglądać.
Trey siłą zrzucił ze
mnie koc, a Ronnie wyłączył telewizor, w którym właśnie oglądałam jakiegoś
brazylijskiego tasiemca. Zerwałam się do pozycji siedzącej.
-Nie! Przez was nie
dowiem się, dlaczego Gustavo rzucił Melanie!
Oboje uderzyli się z
otwartej dłoni w twarz.
-Jeżeli TAK zamierzasz
spędzić dzisiejszy wieczór, no to powodzenia…
-Ewentualnie możesz
dołączyć do nas, kiedy będziemy u Toma w pokoju oglądać fajny horror u Toma w
pokoju.
-Dlaczego dwa razy
powiedziałeś „u Toma w pokoju”?- Spojrzałam na niego jak na kretyna.
-Żeby podkreślić, że
będziemy oglądać u Toma w pokoju.
-Wystarczyło powiedzieć
to tylko raz…
-Wiem, ale fajnie się
mówi „u Toma w pokoju”.- Wyszczerzył się do mnie i pociągnął za przedramię.
Momentalnie znalazłam się na podłodze. Kiedy podnosiłam się z miejsca, żeby
przywalić Treyowi, ten wraz z gitarzystą znaleźli się tuż pod drzwiami.
-Nie zapomnij. Za pół
godziny u Toma w pokoju!- Zaśmiał się jeszcze i obaj ulotnili się z
pomieszczenia.
Westchnęłam. I tak z
jednej strony nie miałam nic ciekawszego do roboty, a wizja spędzenia wieczoru
z przyjaciółmi wydawała się o wiele lepsza niż siedzenie w pokoju samej.
Wstałam z podłogi i
poszłam do łazienki. Umyłam dokładnie zęby i rozczesałam włosy. Spięłam je
wsuwkami tak, aby jakoś trzymały się na głowie i wróciłam do pokoju. Z torby
wyjęłam czarne dżinsowe szorty i przylegającą do ciała białą bluzkę na ramkach.
Ubrałam przygotowane rzeczy i popsikałam się jeszcze delikatnym perfumem. Do
kieszeni schowałam telefon, zwinęłam ze szafki klucze i wyszłam z pokoju,
zamykając drzwi.
W połowie drogi
natknęłam się na Emily wychodzącą ze swojego apartamentu. Miała ubrane szare
szorty i kilka odcieni jaśniejszą bluzkę.
-Hej, do ciebie też te
dwa osły przylazły?
-Weź nic nie mów, miałam
ochotę im przywalić.
-Kiedyś NAPRAWDĘ musimy
to zrobić.
Kiwnęłam głową na zgodę
i razem podeszłyśmy do drzwi od pokoju Toma. Em zapukała, a po chwili otworzył
nam Bill. Uśmiechnął się szeroko na nasz widok.
-Właźcie! Tom bierze
jeszcze prysznic, ale zaraz powinien wyjść. Straszny czyścioch się z niego
zrobił.
-Ciekawe dlaczego…-
mruknęła blondynka i spojrzała się na mnie znacząco.
-Spadaj.- odpowiedziałam
jej i rozsiadłam się na kanapie. Na razie wszystko wskazywało na to, że w
apartamencie byłyśmy tylko ja, Em i bliźniacy.
-Gdzie reszta?-
odwróciłam głowę w stronę dredziarza.
-Gustav z Georgiem
poszli po zaopatrzenie, a Trey z Ronnim wymknęli się z hotelu do wypożyczalni
po film.
-Aha.
Usłyszałam jak drzwi od
łazienki się otwierają. Spojrzałam w ich kierunku i mój wzrok padł na Toma
opierającego się o framugę. Toma w samym ręczniku i związanymi warkoczami.
Mokrego Toma, warto dodać.
-Widzę, że najważniejsze
osoby już są.- Puścił mi oczko i przeszedł przez pokój do swojej walizki. Przez
cały ten czas go obserwowałam. Widziałam, jak jego mięśnie bez śladu tłuszczu
poruszają się pod skórą, jak jego stopy bez najmniejszego dźwięku dotykają
podłogi, jak ręcznik, którym jest przewiązany, zsuwa się powoli z jego bioder,
a pojedyncze krople wody mkną po jego szyi wzdłuż ciała.
Wstrzymałam oddech. Był
taki męski. Taki przystojny. Taki niedostępny… Był po prostu piękny. Aż nie
mogłam uwierzyć, że moje usta dotykały jego pełnych warg. Że moje ręce oplatały
to idealne ciało, które teraz odwróciło się do mnie przodem. Muszę go mieć.
Muszę być blisko niego i czuć to ciepło bijące od jego serca. Muszę…
Tom trzymał w ręce jakąś
czarną bluzkę i granatowe jeansy. Mówił coś do Billa, ale do mnie nie docierało
żadne jego słowo. Mój mózg jakby zaprogramował się na samo widzenie.
Wpatrywałam się w niego jak w obrazek, aż dziwiłam się sobie, że nie mam
jeszcze otwartych ust. Moje policzki już dawno temu pokryły się czerwienią, a w
głowie zaczęły powstawać różne niecenzuralne obrazy.
Momentalnie potrząsnęłam
głową jak mokry pies i spojrzałam nieprzytomnym wzrokiem na bliźniaków. Oboje
patrzyli na mnie jak na kosmitę. Odwróciłam głowę w stronę okna. Pięknie.
Jeszcze pomyślą, że ze mną coś jest nie tak.
-Wróciliśmy!
-Mamy tego tyle, że
starczy dla całej armii żołnierzy na celibacie.- Georg wtaszczył do pokoju
skrzynkę piwa, z za nim Gustav przytargał dwie czerwone reklamówki.
-Że gumki?- zapytał
inteligentnie Bill.
-Że flachy, debilu!-
Georg popukał się palcem w czoło.
-Czy ty właśnie
obraziłeś moje imię?
-Dobra, wszyscy wiedzą,
o co chodzi, do rzeczy.
-Rzeczy masz tam, w
torbie…
-Aaaach!
Georg załamany usiadł
obok mnie na kanapie.
-Proszę, powiedz, że
chociaż ty jesteś normalna.
-Ale, o co chodzi?
-Boże, widzisz, a nie
grzmisz.- Basista uniósł ręce do góry i potrząsnął nimi. Parsknęłam śmiechem i
podeszłam do reklamówek opartych o ścianę przy drzwiach, które przyniósł ze
sobą blondyn. Zajrzałam do jednej i moim oczom ukazały się cztery butelki
pepsi, a w drugiej natomiast opakowania z popcornem, chipsami, i czymś, czego nie potrafiłam zidentyfikować.
-Dobra, czy ja o czymś
nie wiem? Robimy jakieś groupies, czy co, że tyle tego nakupiliście?
-My tego nie kupliśmy.-
Wzruszył ramionami Gustav.- Saki dał się namówić, ale lekko przesadził. Miały
być dwie reklamówki z jedzeniem, a kupił jedną…
-Potrącimy mu to z
pensji.- Dokończył za perkusistę Bill i rozsiadł się wygodnie na fotelu. Walnęłam
się z otwartej dłoni w twarz.
-Mówisz serio?
-Nie- Wyszczerzył się
dredziarz.
-Dobra, Georg, już wiem,
o czym mówiłeś…
Basista kiwnął głową ze
zrozumieniem i pilotem włączył telewizor. Emily leżała na łóżku Toma ze
słuchawkami w uszach, a właściciela pokoju gdzieś wywiało.
-Tom jest w łazience.-
Bill wskazał na drzwi, za którymi znajdował się jego bliźniak.
Uśmiechnęłam się do
niego niepewnie i zapukałam ostrożnie do drzwi łazienki. Kiedy usłyszałam, że
mogę wejść, otworzyłam je i zajrzałam niepewnie przez szparę. Upewniłam się, że
brunet jest w pełni ubrany, odetchnęłam i otworzyłam drzwi na oścież.
-Liczyłaś, że jestem w
ręczniku?- zaśmiał się wyciskając na ręce krem i rozsmarowując go dokładnie.
-Chciałbyś.- Założyłam
ręce na piersi i oparłam się o framugę drzwi. Widziałam dokładnie, co działo
się w pokoju, a jednocześnie mogłam swobodnie obserwować warkocza.
Miał już na sobie
wyciągnięte wcześniej z torby ubrania i musiałam, mimo wszystko przyznać, że
wyglądał w nich fantastycznie. Nie założył jeszcze na głowę bandamy.
W pewnej chwili
dostrzegłam, że poruszył się nagle i w mig stanął tuż naprzeciw mnie. Jedną
rękę oparł na ścianie po prawej stronie mojej głowy, a drugą uniósł ostrożnie
mój podbródek. Przenikliwie wpatrywał się w moje oczy, jakby próbował wyczytać
z nich moje odczucia i myśli. Kciukiem delikatnie przejechał po moich wargach,
wywołując na moim ciele niekontrolowany dreszcz.
-Tom…- wyszeptałam
ledwie poruszając ustami.- Przestań. Ktoś… ktoś może nas…
Chłopak jedynie
uśmiechnął się i pocałował w czoło. Odbił się od ściany i powędrował w stronę
kanapy, na której siedział jego bliźniak.
-Gdzie chłopacy z
filmem?
Gustav spojrzał na
zegarek.
-Już powinni tu być.
Mówili, że zajmie im to niewiele ponad pół godziny.
Nagłe pukanie do drzwi
zwróciło na nie uwagę wszystkich obecnych.
-O wilkach mowa.-
mruknął Tom i podszedł, aby wpuścić ich do środka.
Trey i Ronnie prawie
biegiem wpadli do pokoju, zatrzymując się tuż przy łóżku. Emily z widocznym
grymasem wyjęła z uszu słuchawki i usiadła po turecku na pościeli. Na powitanie
walnęła obu w brzuchy.
-Dzięki.- warknął
widocznie niezadowolony Ronnie.
-Nie ma, za co.- Em
wyszczerzyła się do nich i leniwie zeszła z wygodnego łóżka.- Czemu wpadliście
tu jak huragan? Gonił was ktoś?
-Można tak powiedzieć.-
Trey pochylał się do przodu i trzymał się za kolana. Jego płytki oddech
wskazywał, że chwilę temu musiał sporo biec. Ronnie był w lepszej kondycji,
więc jedynie jego oddech był trochę przyspieszony.- Jak czekaliśmy na windę na
parterze, akurat natrafiliśmy na Richego. Wiesz, że nie możemy tam schodzić bez
ochrony, a w dodatku ja trzymałem pudełko z filmem z wypożyczalni, więc
zupełnie by się nam oberwało.
-Nie mów mi, że
wchodziliście schodami.- Ledwie powstrzymywałam wybuch śmiechu.
-Oszalałaś? My biegiem
lecieliśmy na górę!
-A Riche za nami.-
Ronnie parsknął śmiechem.
-Na szczęście kondycję
ma zupełnie zrypaną, więc nie było problemu z ucieczką.
-Tak, dopóki nie wpadnie
na pomysł, żeby sprawdzić nasze pokoje.
-Nie wpadnie…
-A skąd wiesz?
-A tobie chciałoby się
sprawdzać po kolei osiem pokoi tyko po to, żeby zapytać, po co ktoś był na
parterze?
-No nie.
No i temat się urwał.
Perkusista wyjął zza paska spodni czarne pudełko i rzucił je Billowi. Ten
złapał je i umieścił płytę w odtwarzaczu, a w międzyczasie ja rzuciłam się do
reklamówki z jedzeniem i w trzech podskokach znalazłam się z nią na kanapie.
Kopem zrzuciłam Georga, który głośno zaprotestował, a ja jak gdyby nigdy nic,
rozłożyłam się na całej szerokości mebla. Tom, przeczuwając, o co mi chodzi,
dopadł się do mnie, złapał za ręce i próbował siłą ściągnąć. Zaczęłam krzyczeć,
bo widziałam, że basista wstaje z podłogi z diabelskim uśmiechem.
-Em! Ruszaj dupę, bo
dłużej nie wytrzymam! Aaa!- krzyknęłam, kiedy brunet złapał mnie za nogi i
uniósł, przez co wisiałam w powietrzu, gdyż Tom nie puścił moich rąk.
-Emilyyyy!
-Puszczaj ją! Aaa!
Blondynka celnym rzutem
trafiła kapciem prosto w głowę Georga. Ten chwycił się za obolałe miejsce,
przez co całe moje ciało od pośladków w dół wylądowało na podłodze. Gdyby nie
gitarzysta, z pewnością moje plecy nieźle by oberwały.
Starszy bliźniak
pociągnął mnie do pozycji pionowej, a następnie siadając na kanapie, pociągnął
mnie za sobą. W ten sposób wylądowałam prosto na jego kolanach. Zaczęłam się
wyrywać i rzucać, ale Tom wytrwale trzymał mnie w pasie, ani myśląc, aby mnie
puścić. Zaczęłam mu grozić, ale on jedynie się zaśmiał. Bill, widząc całe to
przedstawienie, pokręcił jedynie głową z politowaniem i wykorzystując chwilę,
kiedy Emily przepraszała basistę za uderzenie go, rozsiadł się wygodnie obok
brata.
-Eeeeem! Ratuuuj!-
wyjęczałam, kiedy skończyły mi się argumenty, aby warkocz mnie puścił. Kuzynka
spojrzała na mnie, następnie na wolne miejsce tuż przy Billu, na Georga, aż
wreszcie podeszła do łóżka Toma i ściągnęła z niego narzutę. Rozłożyła ją na
podłodze tuż obok kanapy, a następnie rzuciła w to miejsce również poduszkę.
Położyła się na swoim dziele i wytknęła mi język. Poklepała wolne miejsce obok
siebie patrząc na basistę, a ten po chwili już leżał obok niej.
-Świetnie. Zostałam
zdradzona przez własną siostrę.
Tom zaśmiał się i
mocniej ścisnął mnie w talii.
-Puścisz że mnie?
-Nie.
-A teraz?
-Też nie?
-Toooom!
-Nie jest ci tak
wygodnie?- zapytał patrząc mi prosto w oczy. Cóż, w sumie nie była to najlepsza
pozycja do oglądania filmu, ale mimo wszystko było mi przyjemnie czuć jego tors
za swoimi plecami.
Prychnęłam i założyłam
ręce na piersi.. Warkocz nie puścił mnie, jedynie nieznacznie poluzował uścisk.
Zsunęłam się odrobinę, tak, że praktycznie siedziałam między jego nogami, a
głowę oparłam o jego ramię.
Obok Billa, po drugiej
stronie kanapy usiadł Gustav. Trey zgasił światło i wraz z Ronnim dostawili skrzynkę
z piwem do stolika. Sami usiedli na fotelach. Bill pilotem włączył film. Za
sobą poczułam, jak Tom nieznacznie się poruczył. Spojrzałam na niego, a on w
tym samym czasie na mnie. Jego twarz była tak niebezpiecznie blisko, że
wystarczyło przysunąć się odrobinę bliżej, a z pewnością nasze usta zetknęłyby
by się. Wystarczyło kilka centymetrów, tak niewiele, a tak dużo.
Tom uśmiechnął się, co
widziałam dzięki światłu padającym z ekranu na jego twarz. Zminimalizował
dzieląca nas odległość i musnął niepewnie moje wargi. Przymknęłam oczy i
spuściłam głowę. Czułam, jak moje usta niebezpiecznie drżą, a gorąco, jakie je
opanowało, mogłam odważnie porównać do żywego ognia. Przygryzłam dolną wargę.
Moje serce przyspieszyło, a oddech stał się szybki i płytki.
Brunet ucałował jeszcze
moją skroń i zaczął delikatnie głaskać mnie po brzuchu. Poczułam przyjemne
ciepło rozpływające się po całym moim ciele. Co ten chłopak ze mną zrobił?
Jeszcze kilka tygodni temu w życiu żaden facet nie mógłby mnie dotknąć, a teraz
bez żadnych oporów pozwoliłam warkoczowi mnie pocałować. Tak, jakby bariera,
która wszystko blokowała, nagle znikła. Jakby coś sprawiło, że dawne uczucia
powróciły i zażądały, abym skupiła na nich swoją uwagę. One pragnęły dotyku,
pragnęły ciepła i bliskości drugiej osoby, lecz zdrowy rozsądek wciąż i wciąż
wzbraniał mnie przed popełnieniem kolejnego błędu.
Westchnęłam cicho i
skupiłam się na filmie. Jakiś horror, który już na wstępie zaczął się
przeraźliwymi krzykami. Niby zawsze bałam się tego typu filmów, ale czując za
sobą ciepło bijące od Toma, nagle, jakby za sprawą czarodziejskiej różdżki,
cały strach gdzieś uleciał. W dodatku obok siedział Bill, przy którym również
czułam, że nie muszę się bać…
Po kilkunastu minutach
ten jednak wstał i oznajmił, że musi wyjść, bo zostawił w swoim pokoju telefon,
a ktoś z wytwórni miał do niego zadzwonić. Odprowadziłam go wzrokiem i na
powrót skupiłam się na oglądaniu, jednak niedługo potem, przeszkodził mi w tym
dzwonek komórki Toma. Chłopak niechętnie rozluźnił uścisk na moim brzuchu i
sięgnął do kieszeni.
-Halo?
-…
-Teraz?
-…
-Ja pier… dobra, już
idę.- Schował urządzenie z powrotem.- Ludzie, ja muszę się na chwilę ulotnić.
Sprawy służbowe. Rosalie, mogłabyś, no wiesz… zejść ze mnie?
Zarumieniłam się i
posłusznie przeniosłam się z jego kolan na miejsce obok Gustava. Warkocz
wyszedł, a ja założyłam ręce na piersiach. Akurat teraz ktoś musiał po niego
zadzwonić! Jakby nie mógł poczekać godzinę dłużej!
Po jakimś czasie, kiedy
żaden z bliźniaków nie wracał, zaczęłam się trochę obawiać. W całym pokoju było
ciemno, wokół co chwilę rozlegały się przeraźliwe krzyki, lub jakaś straszna
muzyka, a jedynie przy nich mogłam się wystarczająco rozluźnić, żeby nie czuć
strachu. Teraz, kiedy ich nie było, moje zmysły zaczęły pracować na coraz
wyższych obrotach. Już sama przyłapywałam się na tym, że przymykam oczy, aby
nie widzieć czegoś przerażającego.
-Ej, gdzie poszli
bliźniacy?- Georg odezwał się niespodziewanie, na co podskoczyłam na swoim
miejscu. Gustav spojrzał się na mnie z troską.
-Spokojnie, to tylko
film.
Objęłam się rękoma.
-Wiem, ale mimo wszystko
trochę mnie przeraża. W dodatku Tom gdzieś wyszedł…- Otworzyłam szeroko oczy,
orientując się, co właśnie powiedziałam.- Znaczy się, bliźniacy gdzieś znikli i
wiesz…
Gustav zaśmiał się
cicho.
-Ej, ja pytam poważnie!
Gdzie oni zwiali?- Georg usiadł na swoim legowisku i spojrzał na nas dziwnie.
-Bill wyszedł po
telefon, ale coś długo nie wraca. Do Toma zadzwonił ktoś z wytwórni i musiał się
ulotnić na jakiś czas.
-Z wytwórni? Jesteś
pewny?- Georg nagle tak spoważniał, że po moim ciele przeszły ciarki.
-Mówił, że to sprawy
służbowe, więc raczej nikt inny…
-Ale jak oni mogli do
niego zadzwonić, skoro ma nowy numer?
Momentalnie zbladłam. To
prawda, wczoraj Tom dostał nowy telefon, bo stary gdzieś zgubił wraz z kartą.
Chyba, że Jost dał im jego nowy numer. To też powiedziałam na głos. Gustav
spojrzał na mnie zdziwiony.
-Ale Jost nie wie, że
Tom ma nowy. Wiesz, jakby się wściekł, gdyby się dowiedział, że znowu zgubił
telefon?
-Więc jak…?
-Zawsze podbieramy mu
komórkę i zmieniamy numery, jak coś się stanie. Nigdy nich nie zapamiętuje,
więc nawet nie wie, że ktoś mu coś namieszał. W sumie nawet ja jeszcze nie
wpisałem jego numeru…
-No to, kto dzwonił do
Toma?!- Teraz to już naprawdę byłam przerażona. A co, jeśli ktoś podszył się
pod kogoś z wytwórni, żeby złapać Toma, porwać go i zażądać okupu, albo, co
gorsze, coś mu zrobić?
-Rose, daj spokój. Nie
wiemy, czy to ktoś z wytwórni. Może to nawet dzwonił Bill. Sam przecież
powiedział, że czeka na telefon od kogoś stamtąd. Może potrzebowali też Toma,
to Bill po niego zadzwonił?- Emily ze zniecierpliwieniem w głosie próbowała mi
wytłumaczyć zniknięcie bliźniaków.
-No nie wiem…- zawahałam
się. A może miała rację? Może to tylko moja głupia wyobraźnia podsyła mi te
absurdalne obrazy, a tak naprawdę, to nic takiego i niepotrzebnie się
przejmuję?
-Eh, to my pójdziemy ich
poszukać. Widzę, że się martwisz i niepotrzebnie. Zobaczysz, pewnie gadają z
Jostem. On potrafi nas obudzić w środku nocy, więc nie zdziwiłbym się, gdyby
coś mu się nagle przypomniało.- Gustav potarł mi ramię, próbując dodać otuchy,
po czym wstał i wraz z niezadowolonym Georgiem wyszli z pokoju.
Został tylko nasz
zespół. Trey z Ronnim ze znudzeniem oglądali przyniesiony przez nich film i
każdy z nich kończył już drugie piwo. W pewnym momencie, kiedy na ekranie
pokazano, jak szaleniec, który uciekł z zakładu dla obłąkanych, odcina młodej
dziewczynie głowę, Trey jęknął głośno i wstał z fotela.
-Ten film jest
masakryczny. Nie ma w nim nic wartego polecenia. Zaraz zanudzę się na śmierć.
Wychodzę, nie czekajcie na mnie.
-Czekaj na mnie!- Ronnie
zerwał się ze swojego miejsca i tak, jak jego przyjaciel, wyszedł z pokoju,
żegnany salwą przeraźliwych krzyków wydobywających się z głośników.
-Em, ja się zaczynam
bać.- wyszeptałam, kiedy już od długiego czasu siedziałam sama na kanapie, a
kuzynka ze spokojem i nawet lekkim zniesmaczeniem oglądała dalej. Spojrzała na
mnie ze zmarszczonym czołem.
-A niby czego się boisz?
To tylko głupi film z tańszym budżetem niż moje buty.
-Nie chodzi o film.-
Chociaż on również przyprawiał mnie o zawroty głowy.- Wszystkich gdzieś wywiało
i nie zapowiada się na to, żeby mieli zaraz wrócić. W dodatku…
Nagły grzmot za oknem
sprawił, że po moim ciele przeszły takie ciarki, jak jeszcze nigdy. Podkuliłam
nogi i schowałam twarz w dłoniach. Pragnęłam jak niczego na świecie, aby ten
koszmar się wreszcie skończył.
Kiedy kolejny grzmot
zabrzmiał mi w uszach, po pokoju rozległ się dźwięk mojego telefonu.
Wyciągnęłam go z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz. Odetchnęłam z ulgą,
kiedy na ekranie zobaczyłam imię wokalisty Tokio Hotel. Nacisnęłam zieloną
słuchawkę.
-Bill? Gdzie ty jesteś,
do cholery?! Martwię się, jak nigdy, a ty…
-Spokojnie.- Jego głos
brzmiał dziwnie, jakby z całych sił próbował się wysłowić, a coś mu to
uniemożliwiało.- Jestem z Tomem, zaraz przyjdziemy, tylko…- Po drugiej stronie
coś huknęło, jakby coś ciężkiego spadło na podłogę.- Co ty tutaj robisz? Zostaw
go! Nie, nie! Rose, uciekaj! UCIEKAJ!
Połączenie zostało
przerwane, a ja jak głupia nie mogłam się ruszyć. Wpatrywałam się tępo w
przestrzeń, a w uszach cały czas słyszałam ten przeraźliwy krzyk Billa. Moje
serce biło jak oszalałe i czułam, jak z oczu ciekną mi niechciane łzy.
Spojrzałam na Emily, która teraz stała nade mną i z przerażeniem patrzała się w
moje oczy.
-Co się stało? Rosalie,
powiedz, co jest? Coś się stało Billowi? Tom jest z nim, czy jak?! Georg ich
znalazł? Rose!
Nagły grzmot za oknem
sprowadził mnie powrotem na ziemię. Tom.
Zerwałam się z miejsca i
biegiem pobiegłam w stronę drzwi. Otworzyłam je, prawie wyrywając klamkę.
Rozejrzałam się po pustym korytarzu i nie myśląc zbyt długo, dopadłam do drzwi
od pokoju Billa. Nie były zamknięte, więc jak burza wtargnęłam do środka.
Pokój tonął w
ciemnościach. Jedynym źródłem światła było okno, przez które co jakiś czas
wpadały błyski piorunów. Pstryknęłam włącznik, ale nic się nie wydarzyło. No
pięknie! Wysiadł prąd! Wyciągnęłam telefon i poświeciłam nim wokół.
-Są tu?- Em ostrożnie
weszła tuż za mną i wyciągnęła swoją komórkę. Razem zaczęłyśmy przeszukiwać
całe pomieszczenie w nadziei, że znajdziemy jakiś ślad obecności bliźniaków, a
w szczególności Toma. Jeżeli cos mu się stało…
Jęknęłam i weszłam do
łazienki. Tutaj też nikogo nie było.
-Nie ma ich.-
wyszeptałam i tak, jak się tu pojawiłam, tak momentalnie znalazłam się przy
kolejnych drzwiach. Z każda kolejną sekundą wpadałam w coraz to większą panikę.
Bałam się ujrzeć to, co podsuwała mi wyobraźnia. A najgorsze w tym wszystkim
było to, że nie myślałam o innych. Nie myślałam o swoich przyjaciołach z
zespołu, tylko o jednej osobie. Ta jedna twarz powodowała, że prawie ze łzami w
oczach wpadałam do kolejnych pomieszczeń.
Przeszukałyśmy z Emily
wszystkie, aż na końcu zostało nam jedno. Mój pokój. Wyciągnęłam z kieszeni
klucz i wsadziłam go do zamka. Było naprawdę bardzo mało prawdopodobne, żebyśmy
zastały tu kogokolwiek, skoro ja miałam klucz. Mimo wszystko czułam, że tym
razem ich znajdziemy.
Serce waliło mi jak
oszalałe i przyspieszyło jeszcze bardziej, kiedy nie mogłam przekręcić klucza.
Drżącą dłonią pociągnęłam za klamkę i z przerażeniem stwierdziłam, że zamek
ustąpił. Otworzyłam drzwi i niepewnie weszłam do środka. Pierwszy raz w życiu
bałam się wejść do własnego pokoju, ale ważniejsza była myśl, żeby odnaleźć
chłopaków.
W pierwszej chwili nie
byłam w stanie niczego zobaczyć, lecz kiedy nagły błysk oświetlił na sekundę
pomieszczenie, wstrzymałam oddech. Przysięgam, jak wszystkich kocham, że nie
życzyłam takiego widoku nikomu, nawet najgorszemu wrogowi. Momentalnie ugięły
się pode mną nogi i gdyby nie to, że Emily w porę przytrzymała mnie, z
pewnością upadłabym na podłogę. Sama blondynka, kiedy ponowny błysk pozwolił
jej zobaczyć to, co mnie, zatkała usta dłonią i jęknęła głucho.
Wyrwałam się jej i przez
łzy cisnące się do oczu, prawie na oślep doszłam do łóżka. Zatrzymałam się tuż
przy nim i modląc się, aby to nie było to, o czym myślałam, ostrożnie
zaświeciłam telefonem na pościel. Kiedy moim oczom ukazała się postać
czarnowłosego umazana na całej twarzy czymś czerwonym, z mojego gardła wydobył
się nieartykułowany dźwięk. Już nie mogłam powstrzymać płaczu. Komórka wypadła
mi z ręki upadając na podłogę. Z oczu pociekły mi strumienie łez, a moje dłonie
chaotycznie zaczęły potrząsać ciałem chłopaka, lecz był jak lalka. Miał
zamknięte oczy, bladą, prawie białą skórę, a jego klatka piersiowa nie unosiła się.
-Tom… Tom, proszę
odezwij się. Proszę, otwórz oczy i spójrz na mnie, Tom…
Złapałam jego twarz w
dłonie i uniosłam delikatnie. Łkałam cicho i prosiłam, aby otworzył oczy.
Mówiłam, że zależy mi na nim, że przepraszam za wszystko i zrobię, co będzie
chciał, ale niech tylko otworzy oczy. Emily stałą za mną i trzymała dłoń na
moim ramieniu. Nie pojmowałam, jak ona może w takiej chwili zachować zimną
krew. Może i nie darzyła go jakimś wielkim uczuciem, ale nie była bez serca.
Dlaczego, do cholery nie płakała razem ze mną?!
W pewnym momencie nie
wytrzymałam i krzyknęłam na całe gardło. Wtuliłam twarz w zagłębienie szyi
chłopaka i objęłam go mocno. Nie chciałam go puścić, nie chciałam go zostawiać.
Był dla mnie ważny, był kimś, przed kim się otworzyłam i w tamtej chwili nie
pragnęłam niczego innego, jak zobaczyć jego piękne oczy. Poczuć ich ciepło i
widzieć, jak patrzą się na mnie z uczuciem, które od jakiegoś czasu w nich
tkwiło.
-Błagam cię, błagam,
Tom. Otwórz oczy. Nie masz pojęcia, co czuję widząc cię takiego. Nie masz
pojęcia jak serce mi się kraja, kiedy się nie odzywasz. Kiedy leżysz tutaj tak
nieruchomo, jakbyś… nie żył.- Ścisnęłam go jeszcze mocniej i nowa fala łez
spłynęła po moich policzkach. Nie chciałam w to wierzyć. Nie chciałam przyjąć
do świadomości, że cokolwiek mogło mu się stać.- Tom, proszę, ja zrobię
wszystko, słyszysz? Wszystko, tylko otwórz te cholerne oczy! Nawet powiem, że
cię kocham, powiem to, tylko błagam, nie zostawiaj mnie! Nie teraz, kiedy już
zrozumiałam, że coś do ciebie czuję. Nie do Billa, nie do nikogo innego, tylko
do ciebie, słyszysz?! Tom!
Nagle silne ramiona
objęły mnie w pasie i pociągnęły do tyłu. Czyjaś dłoń zakryła mi usta i
przytrzymała mi głowę tak, że nie mogłam nią ruszyć. Zaczęłam się wierzgać i
szarpać na wszystkie strony, ale osoba nie dawała za wygraną i trzymała mnie
mocno. Stałam może z dwa metry od łóżka i widziałam, jak przerażona Emily
siedzi z podkulonymi nogami pod ścianą. Co tu się, do cholery dzieje?!
-Przestań.- Przeraźliwy
głos zabrzmiał w moich uszach. Zadrżałam na całym ciele i przestałam się
ruszać. Jedynie strach powstrzymywał mnie przed opadnięciem na podłogę.-
Grzeczna dziewczynka.- Ponownie ten głos.
Z moich ust znikła ręka
i mogłam obejrzeć się za siebie. Byłam trzymana przez wysoką postać w czarnej
pelerynie. Na głowę miała zarzucony kaptur, więc nie widziałam jej twarzy, lecz
nie obchodziło mnie to. Jedyne, o czym w tamtej chwili byłam w stanie myśleć,
to Tom. Nie bałam się o siebie, nie bałam się o nikogo innego poza nim. Myślałam tylko o nim. O jego
nieruchomym, bladym ciele…
-Zabiłaś go.- Kolejna
fala dreszczy przeszła po moim kręgosłupie.
-Nie…- wyszeptałam i
zacisnęłam mocno powieki.
-Tak. Nie chciałaś się
przyznać, że coś do niego czujesz, więc popełnił samobójstwo. Zniszczyłaś go,…
-Nie…
-…zabiłaś…
-Nie.
-To twoja wina!
-Nie!- krzyknęłam i
ponownie zaczęłam się szarpać. Postać jednak uchwyciła mnie w żelaznym uścisku,
którego za nic nie mogłam złamać.- Pro-szę… proszę, Tom, obudź się. Proszę…-
łkałam bez nadziei. Słowa wypowiedziane przez zmorę sprawiły, że pękło mi
serce. Już było mi wszystko jedno. Mogłam nawet zginąć, jednak nie chciałam,
przyjąć do świadomości, że przez całe to ukrywanie i odrzucanie wszystkiego, co
podrzucało mi serce, straciłam osobę, którą prowizorycznie pokochałam. Tak, było
to małe uczucie, tak małe jak ziarnko piasku na pustyni, ale było i z pewnością
mogłam nazwać je właśnie miłością. To właśnie dzięki temu ziarnku pozwalałam
warkoczowi na więcej niż komukolwiek innemu. To właśnie je chciałam ulokować
właśnie w nim, a jemu samemu pozwolić zamieszkać w moim sercu. Tylko, dlaczego
zrozumiałam to dopiero tak późno? Dlaczego nie mogłam wcześniej przełamać tej
bariery i pozwolić zakiełkować nowemu uczuciu? Bałam się. A teraz jest już za
późno.
Nagle zobaczyłam, jak
ciało Toma podnosi się. Moje oczy rozszerzyły się w szoku, a nogi się pode mną
ugięły. On żyje…?
Powoli usiadł na łóżku i
wygiął głowę w tył w prawie niemożliwy sposób wydając z siebie coś na pozór
charkotu. Jego ręce, jakby pod wpływem silnego skurczu ugięły się w łokciach, a
palce rozszerzyły się tak, że aż cała dłoń zadrżała. Przymknęłam oczy. Coś było
nie tak. Dlaczego Tom nie zerwał się od razu z miejsca, tylko w tak dziwny
sposób się przeciągał? Przecież ja stoję tutaj trzymana przez kogoś, a on nawet
na mnie nie spojrzał…
Wtedy, jak na zawołanie
twarz gitarzysty zwróciła się w moją stronę. Jego tęczówki nie były
czekoladowe, jak dotąd. Były rażąco błękitne. Przeraziłam się nie na żarty,
kiedy powoli wstał z miejsca i szurając nogami podszedł do mnie.
-Tom…
Na ustach ponownie
poczułam dłoń. Kątem oka zerknęłam na nią i nagle całe moje przerażenie w ciągu
zaledwie kilku sekund zamieniło się w złość, a następnie wściekłość. Miałam
ochotę rozszarpać stojącego naprzeciw mnie warkocza. Jak śmiał? Jak oni
śmiali?!
Gitarzysta zbliżył się
jeszcze bardziej i dotknął dłonią mojego policzka. Pogładził go delikatnie, a
na moim czole złożył ostrożny pocałunek. Zdenerwowałam się jeszcze bardziej.
Jednym ruchem głowy pozbyłam się z ust obcej ręki i wykorzystując dezorientację
trzymającej mnie osoby, wyrwałam jej się, a po pomieszczeniu rozległ się głośny
plask.
Ze spuszczoną głową,
dysząc głośno z wściekłości obserwowałam Toma trzymającego się za obolały
policzek. Podeszłam do niego i wymierzyłam w niego palcem.
-Ty… ty idioto!-
warknęłam głośno.- Jak mogłeś?! Nie masz pojęcia, co przechodziłam, kiedy
gdzieś nagle zniknąłeś i nagle znalazłam cię praktycznie martwego! Dobrze się
bawiłeś, bo ja wyśmienicie! Uśmiałam się jak nigdy! Naprawdę gratuluję!
-Jak… skąd wiedziałaś?-
zapytał ledwo powstrzymując parsknięcie.
-Następnym razem ty-
Wskazałam na zakapturzoną postać- zmyj lakier z paznokci, albo nie rób sobie
francuzów. Idioci!
Bill ściągnął z siebie
płaszcz i rzucił go niedbale na ziemię. Na jego szyi, mimo panujących
ciemności, dostrzegłam małe urządzenie, które sięgało aż do ust. To pewnie
przez to miał tak zmieniony głos.
-Haha! Wiedziałam, że
coś pójdzie nie tak! Mówiłam, że ona nie jest głupia.- Emily wstała ze swojego
miejsca i prawie od razu padła na łóżko. Na jej usta wypłynął zwycięski
uśmiech.
-No nie mów, że
skapnęłaś się przez jego paznokcie?!- Tom zignorował ją i założył ręce na
piersi, a kiedy potwierdziłam kiwnięciem głowy, walnął bliźniaka w ramię.-
Debil.
-Spadaj, to był twój
pomysł, więc się nie rzucaj. Poza tym i tak nie zmyłbym lakieru. Wiesz, ile
czasu zajmuje mi idealne pomalowanie paznokci?
-Dobra, nie kłóćcie się.
Tom, powiedz mi, po co to wszystko? Na co?
Tom uśmiechnął się
pogodnie i podszedł do mnie. Stanął tak blisko, że czułam na sobie gorąco jego
ciała. Pogładził mnie wierzchem dłoni po policzku, przez co po moim kręgosłupie
przeszły przyjemne dreszcze.
-Przyznałaś się.-
wyszeptał, a jego gorący oddech owionął moją twarz. Wpatrywał się we mnie tymi
pięknymi czekoladowymi oczami, które mimo, że były w kolorze jasnego nieba, to i tak z każdą kolejną sekundą coraz bardziej traciłam
dla nich głowę. Uzależniał mnie. Przez niego traciłam panowanie nad umysłem,
nad ciałem, nad sercem.
-Do czego?- Moje usta z
ledwością się poruszyły, a dźwięk, jaki wydałam, był porównywalny do szumu wiatru.
-Powiedziałaś, że coś do
mnie czujesz, Rose. Ja też coś do ciebie czuję.- wymruczał mi w usta i
przymknął powieki.
To był koniec. Koniec mnie.
Energicznie złapałam jego twarz w dłonie i z impetem wpiłam się w jego wargi. Chciałam
go. Nie ważne było to, co wmawiałam sobie od tak dawna. Potrzebowałam go. Potrzebowałam,
aby się śmiać, aby na nowo poczuć, by oddychać. Aby kochać.