piątek, 31 sierpnia 2012

Odszedłeś, ale proszę, wróć! cz.13

Dobra ludzie, nie umiem pisać niczego przed odcinkiem, ale tym razem chciałam przeprosić za opóźnienie, oraz powiedzieć, że całkowicie się pogubiłam w tym wszystkim ... czuję, że cała akcja dzieje się zbyt szybko i nie, nie chodzi mi, że pojawią się tutaj sceny łóżkowe... jeszcze nie ;D Po prostu tak jakoś... W dodatku troszkę jestem zawiedziona swoimi możliwościami, bo czytając to, stwierdziłam, że jestem do bani... nie mam prawie żadnych komentarzy, nikt tego nie czyta i... jest mi przykro.

Zauważyłam, że wiele ludzi zatrzymuje się na pierwszej części. Proszę więc, aby nie patrzyli na całość tylko z perspektywy zrypanego tego nieszczęsnego pierwszego odcinka...
Zaraz zacznie się szkoła i nie wiem, czy będę w stanie często dodawać tu cokolwiek... Postaram się chociaż dla tej małej garstki ludzi, którzy to czytają ^^
A i jeszcze jedno... chciałam bardzo gorąco podziękować wszystkim, którzy oddali na mnie głos w Polish Aliens Awards 2012 w kategorii best fan art :) Mimo, że nie wygrałam i tak czuję się wyróżniona i zaszczycona, że mogłam uczestniczyć w gali.
A teraz zapraszam wszystkich do czytania :)
Wasza Suns :)




            -Dalej laski, ruszać dupy! Idziemy oglądać filma!- Moje popołudniowe leniwienie się przerwało nagłe wtargnięcie do pokoju pewnych osób, których w tamtym momencie miałam najmniejszą ochotę oglądać.
            Trey siłą zrzucił ze mnie koc, a Ronnie wyłączył telewizor, w którym właśnie oglądałam jakiegoś brazylijskiego tasiemca. Zerwałam się do pozycji siedzącej.
            -Nie! Przez was nie dowiem się, dlaczego Gustavo rzucił Melanie!
            Oboje uderzyli się z otwartej dłoni w twarz.
            -Jeżeli TAK zamierzasz spędzić dzisiejszy wieczór, no to powodzenia…
            -Ewentualnie możesz dołączyć do nas, kiedy będziemy u Toma w pokoju oglądać fajny horror u Toma w pokoju.
            -Dlaczego dwa razy powiedziałeś „u Toma w pokoju”?- Spojrzałam na niego jak na kretyna.
            -Żeby podkreślić, że będziemy oglądać u Toma w pokoju.
            -Wystarczyło powiedzieć to tylko raz…
            -Wiem, ale fajnie się mówi „u Toma w pokoju”.- Wyszczerzył się do mnie i pociągnął za przedramię. Momentalnie znalazłam się na podłodze. Kiedy podnosiłam się z miejsca, żeby przywalić Treyowi, ten wraz z gitarzystą znaleźli się tuż pod drzwiami.
            -Nie zapomnij. Za pół godziny u Toma w pokoju!- Zaśmiał się jeszcze i obaj ulotnili się z pomieszczenia.
            Westchnęłam. I tak z jednej strony nie miałam nic ciekawszego do roboty, a wizja spędzenia wieczoru z przyjaciółmi wydawała się o wiele lepsza niż siedzenie w pokoju samej.
            Wstałam z podłogi i poszłam do łazienki. Umyłam dokładnie zęby i rozczesałam włosy. Spięłam je wsuwkami tak, aby jakoś trzymały się na głowie i wróciłam do pokoju. Z torby wyjęłam czarne dżinsowe szorty i przylegającą do ciała białą bluzkę na ramkach. Ubrałam przygotowane rzeczy i popsikałam się jeszcze delikatnym perfumem. Do kieszeni schowałam telefon, zwinęłam ze szafki klucze i wyszłam z pokoju, zamykając drzwi.
            W połowie drogi natknęłam się na Emily wychodzącą ze swojego apartamentu. Miała ubrane szare szorty i kilka odcieni jaśniejszą bluzkę.
            -Hej, do ciebie też te dwa osły przylazły?
            -Weź nic nie mów, miałam ochotę im przywalić.
            -Kiedyś NAPRAWDĘ musimy to zrobić.
            Kiwnęłam głową na zgodę i razem podeszłyśmy do drzwi od pokoju Toma. Em zapukała, a po chwili otworzył nam Bill. Uśmiechnął się szeroko na nasz widok.
            -Właźcie! Tom bierze jeszcze prysznic, ale zaraz powinien wyjść. Straszny czyścioch się z niego zrobił.
            -Ciekawe dlaczego…- mruknęła blondynka i spojrzała się na mnie znacząco.
            -Spadaj.- odpowiedziałam jej i rozsiadłam się na kanapie. Na razie wszystko wskazywało na to, że w apartamencie byłyśmy tylko ja, Em i bliźniacy.
            -Gdzie reszta?- odwróciłam głowę w stronę dredziarza.
            -Gustav z Georgiem poszli po zaopatrzenie, a Trey z Ronnim wymknęli się z hotelu do wypożyczalni po film.
            -Aha.
            Usłyszałam jak drzwi od łazienki się otwierają. Spojrzałam w ich kierunku i mój wzrok padł na Toma opierającego się o framugę. Toma w samym ręczniku i związanymi warkoczami. Mokrego Toma, warto dodać.
            -Widzę, że najważniejsze osoby już są.- Puścił mi oczko i przeszedł przez pokój do swojej walizki. Przez cały ten czas go obserwowałam. Widziałam, jak jego mięśnie bez śladu tłuszczu poruszają się pod skórą, jak jego stopy bez najmniejszego dźwięku dotykają podłogi, jak ręcznik, którym jest przewiązany, zsuwa się powoli z jego bioder, a pojedyncze krople wody mkną po jego szyi wzdłuż ciała.
            Wstrzymałam oddech. Był taki męski. Taki przystojny. Taki niedostępny… Był po prostu piękny. Aż nie mogłam uwierzyć, że moje usta dotykały jego pełnych warg. Że moje ręce oplatały to idealne ciało, które teraz odwróciło się do mnie przodem. Muszę go mieć. Muszę być blisko niego i czuć to ciepło bijące od jego serca. Muszę…
            Tom trzymał w ręce jakąś czarną bluzkę i granatowe jeansy. Mówił coś do Billa, ale do mnie nie docierało żadne jego słowo. Mój mózg jakby zaprogramował się na samo widzenie. Wpatrywałam się w niego jak w obrazek, aż dziwiłam się sobie, że nie mam jeszcze otwartych ust. Moje policzki już dawno temu pokryły się czerwienią, a w głowie zaczęły powstawać różne niecenzuralne obrazy.
            Momentalnie potrząsnęłam głową jak mokry pies i spojrzałam nieprzytomnym wzrokiem na bliźniaków. Oboje patrzyli na mnie jak na kosmitę. Odwróciłam głowę w stronę okna. Pięknie. Jeszcze pomyślą, że ze mną coś jest nie tak.
            -Wróciliśmy!
            -Mamy tego tyle, że starczy dla całej armii żołnierzy na celibacie.- Georg wtaszczył do pokoju skrzynkę piwa, z za nim Gustav przytargał dwie czerwone reklamówki.
            -Że gumki?- zapytał inteligentnie Bill.
            -Że flachy, debilu!- Georg popukał się palcem w czoło.
            -Czy ty właśnie obraziłeś moje imię?
            -Dobra, wszyscy wiedzą, o co chodzi, do rzeczy.
            -Rzeczy masz tam, w torbie…
            -Aaaach!
            Georg załamany usiadł obok mnie na kanapie.
            -Proszę, powiedz, że chociaż ty jesteś normalna.
            -Ale, o co chodzi?
            -Boże, widzisz, a nie grzmisz.- Basista uniósł ręce do góry i potrząsnął nimi. Parsknęłam śmiechem i podeszłam do reklamówek opartych o ścianę przy drzwiach, które przyniósł ze sobą blondyn. Zajrzałam do jednej i moim oczom ukazały się cztery butelki pepsi, a w drugiej natomiast opakowania z popcornem, chipsami, i czymś, czego nie potrafiłam zidentyfikować.
            -Dobra, czy ja o czymś nie wiem? Robimy jakieś groupies, czy co, że tyle tego nakupiliście?
            -My tego nie kupliśmy.- Wzruszył ramionami Gustav.- Saki dał się namówić, ale lekko przesadził. Miały być dwie reklamówki z jedzeniem, a kupił jedną…
            -Potrącimy mu to z pensji.- Dokończył za perkusistę Bill i rozsiadł się wygodnie na fotelu. Walnęłam się z otwartej dłoni w twarz.
            -Mówisz serio?
            -Nie- Wyszczerzył się dredziarz.
            -Dobra, Georg, już wiem, o czym mówiłeś…
            Basista kiwnął głową ze zrozumieniem i pilotem włączył telewizor. Emily leżała na łóżku Toma ze słuchawkami w uszach, a właściciela pokoju gdzieś wywiało.
            -Tom jest w łazience.- Bill wskazał na drzwi, za którymi znajdował się jego bliźniak.
            Uśmiechnęłam się do niego niepewnie i zapukałam ostrożnie do drzwi łazienki. Kiedy usłyszałam, że mogę wejść, otworzyłam je i zajrzałam niepewnie przez szparę. Upewniłam się, że brunet jest w pełni ubrany, odetchnęłam i otworzyłam drzwi na oścież.
            -Liczyłaś, że jestem w ręczniku?- zaśmiał się wyciskając na ręce krem i rozsmarowując go dokładnie.
            -Chciałbyś.- Założyłam ręce na piersi i oparłam się o framugę drzwi. Widziałam dokładnie, co działo się w pokoju, a jednocześnie mogłam swobodnie obserwować warkocza.
            Miał już na sobie wyciągnięte wcześniej z torby ubrania i musiałam, mimo wszystko przyznać, że wyglądał w nich fantastycznie. Nie założył jeszcze na głowę bandamy.
            W pewnej chwili dostrzegłam, że poruszył się nagle i w mig stanął tuż naprzeciw mnie. Jedną rękę oparł na ścianie po prawej stronie mojej głowy, a drugą uniósł ostrożnie mój podbródek. Przenikliwie wpatrywał się w moje oczy, jakby próbował wyczytać z nich moje odczucia i myśli. Kciukiem delikatnie przejechał po moich wargach, wywołując na moim ciele niekontrolowany dreszcz.
            -Tom…- wyszeptałam ledwie poruszając ustami.- Przestań. Ktoś… ktoś może nas…
            Chłopak jedynie uśmiechnął się i pocałował w czoło. Odbił się od ściany i powędrował w stronę kanapy, na której siedział jego bliźniak.
            -Gdzie chłopacy z filmem?
            Gustav spojrzał na zegarek.
            -Już powinni tu być. Mówili, że zajmie im to niewiele ponad pół godziny.
            Nagłe pukanie do drzwi zwróciło na nie uwagę wszystkich obecnych.
            -O wilkach mowa.- mruknął Tom i podszedł, aby wpuścić ich do środka.
            Trey i Ronnie prawie biegiem wpadli do pokoju, zatrzymując się tuż przy łóżku. Emily z widocznym grymasem wyjęła z uszu słuchawki i usiadła po turecku na pościeli. Na powitanie walnęła obu w brzuchy.
            -Dzięki.- warknął widocznie niezadowolony Ronnie.
            -Nie ma, za co.- Em wyszczerzyła się do nich i leniwie zeszła z wygodnego łóżka.- Czemu wpadliście tu jak huragan? Gonił was ktoś?
            -Można tak powiedzieć.- Trey pochylał się do przodu i trzymał się za kolana. Jego płytki oddech wskazywał, że chwilę temu musiał sporo biec. Ronnie był w lepszej kondycji, więc jedynie jego oddech był trochę przyspieszony.- Jak czekaliśmy na windę na parterze, akurat natrafiliśmy na Richego. Wiesz, że nie możemy tam schodzić bez ochrony, a w dodatku ja trzymałem pudełko z filmem z wypożyczalni, więc zupełnie by się nam oberwało.
            -Nie mów mi, że wchodziliście schodami.- Ledwie powstrzymywałam wybuch śmiechu.
            -Oszalałaś? My biegiem lecieliśmy na górę!
            -A Riche za nami.- Ronnie parsknął śmiechem.
            -Na szczęście kondycję ma zupełnie zrypaną, więc nie było problemu z ucieczką.
            -Tak, dopóki nie wpadnie na pomysł, żeby sprawdzić nasze pokoje.
            -Nie wpadnie…
            -A skąd wiesz?
            -A tobie chciałoby się sprawdzać po kolei osiem pokoi tyko po to, żeby zapytać, po co ktoś był na parterze?
            -No nie.
            No i temat się urwał. Perkusista wyjął zza paska spodni czarne pudełko i rzucił je Billowi. Ten złapał je i umieścił płytę w odtwarzaczu, a w międzyczasie ja rzuciłam się do reklamówki z jedzeniem i w trzech podskokach znalazłam się z nią na kanapie. Kopem zrzuciłam Georga, który głośno zaprotestował, a ja jak gdyby nigdy nic, rozłożyłam się na całej szerokości mebla. Tom, przeczuwając, o co mi chodzi, dopadł się do mnie, złapał za ręce i próbował siłą ściągnąć. Zaczęłam krzyczeć, bo widziałam, że basista wstaje z podłogi z diabelskim uśmiechem.
            -Em! Ruszaj dupę, bo dłużej nie wytrzymam! Aaa!- krzyknęłam, kiedy brunet złapał mnie za nogi i uniósł, przez co wisiałam w powietrzu, gdyż Tom nie puścił moich rąk.
            -Emilyyyy!
            -Puszczaj ją! Aaa!
            Blondynka celnym rzutem trafiła kapciem prosto w głowę Georga. Ten chwycił się za obolałe miejsce, przez co całe moje ciało od pośladków w dół wylądowało na podłodze. Gdyby nie gitarzysta, z pewnością moje plecy nieźle by oberwały.
            Starszy bliźniak pociągnął mnie do pozycji pionowej, a następnie siadając na kanapie, pociągnął mnie za sobą. W ten sposób wylądowałam prosto na jego kolanach. Zaczęłam się wyrywać i rzucać, ale Tom wytrwale trzymał mnie w pasie, ani myśląc, aby mnie puścić. Zaczęłam mu grozić, ale on jedynie się zaśmiał. Bill, widząc całe to przedstawienie, pokręcił jedynie głową z politowaniem i wykorzystując chwilę, kiedy Emily przepraszała basistę za uderzenie go, rozsiadł się wygodnie obok brata.
            -Eeeeem! Ratuuuj!- wyjęczałam, kiedy skończyły mi się argumenty, aby warkocz mnie puścił. Kuzynka spojrzała na mnie, następnie na wolne miejsce tuż przy Billu, na Georga, aż wreszcie podeszła do łóżka Toma i ściągnęła z niego narzutę. Rozłożyła ją na podłodze tuż obok kanapy, a następnie rzuciła w to miejsce również poduszkę. Położyła się na swoim dziele i wytknęła mi język. Poklepała wolne miejsce obok siebie patrząc na basistę, a ten po chwili już leżał obok niej.
            -Świetnie. Zostałam zdradzona przez własną siostrę.
            Tom zaśmiał się i mocniej ścisnął mnie w talii.
            -Puścisz że mnie?
            -Nie.
            -A teraz?
            -Też nie?
            -Toooom!
            -Nie jest ci tak wygodnie?- zapytał patrząc mi prosto w oczy. Cóż, w sumie nie była to najlepsza pozycja do oglądania filmu, ale mimo wszystko było mi przyjemnie czuć jego tors za swoimi plecami.
            Prychnęłam i założyłam ręce na piersi.. Warkocz nie puścił mnie, jedynie nieznacznie poluzował uścisk. Zsunęłam się odrobinę, tak, że praktycznie siedziałam między jego nogami, a głowę oparłam o jego ramię.
            Obok Billa, po drugiej stronie kanapy usiadł Gustav. Trey zgasił światło i wraz z Ronnim dostawili skrzynkę z piwem do stolika. Sami usiedli na fotelach. Bill pilotem włączył film. Za sobą poczułam, jak Tom nieznacznie się poruczył. Spojrzałam na niego, a on w tym samym czasie na mnie. Jego twarz była tak niebezpiecznie blisko, że wystarczyło przysunąć się odrobinę bliżej, a z pewnością nasze usta zetknęłyby by się. Wystarczyło kilka centymetrów, tak niewiele, a tak dużo.
            Tom uśmiechnął się, co widziałam dzięki światłu padającym z ekranu na jego twarz. Zminimalizował dzieląca nas odległość i musnął niepewnie moje wargi. Przymknęłam oczy i spuściłam głowę. Czułam, jak moje usta niebezpiecznie drżą, a gorąco, jakie je opanowało, mogłam odważnie porównać do żywego ognia. Przygryzłam dolną wargę. Moje serce przyspieszyło, a oddech stał się szybki i płytki.
            Brunet ucałował jeszcze moją skroń i zaczął delikatnie głaskać mnie po brzuchu. Poczułam przyjemne ciepło rozpływające się po całym moim ciele. Co ten chłopak ze mną zrobił? Jeszcze kilka tygodni temu w życiu żaden facet nie mógłby mnie dotknąć, a teraz bez żadnych oporów pozwoliłam warkoczowi mnie pocałować. Tak, jakby bariera, która wszystko blokowała, nagle znikła. Jakby coś sprawiło, że dawne uczucia powróciły i zażądały, abym skupiła na nich swoją uwagę. One pragnęły dotyku, pragnęły ciepła i bliskości drugiej osoby, lecz zdrowy rozsądek wciąż i wciąż wzbraniał mnie przed popełnieniem kolejnego błędu.
            Westchnęłam cicho i skupiłam się na filmie. Jakiś horror, który już na wstępie zaczął się przeraźliwymi krzykami. Niby zawsze bałam się tego typu filmów, ale czując za sobą ciepło bijące od Toma, nagle, jakby za sprawą czarodziejskiej różdżki, cały strach gdzieś uleciał. W dodatku obok siedział Bill, przy którym również czułam, że nie muszę się bać…
            Po kilkunastu minutach ten jednak wstał i oznajmił, że musi wyjść, bo zostawił w swoim pokoju telefon, a ktoś z wytwórni miał do niego zadzwonić. Odprowadziłam go wzrokiem i na powrót skupiłam się na oglądaniu, jednak niedługo potem, przeszkodził mi w tym dzwonek komórki Toma. Chłopak niechętnie rozluźnił uścisk na moim brzuchu i sięgnął do kieszeni.
            -Halo?
            -…
            -Teraz?
            -…
            -Ja pier… dobra, już idę.- Schował urządzenie z powrotem.- Ludzie, ja muszę się na chwilę ulotnić. Sprawy służbowe. Rosalie, mogłabyś, no wiesz… zejść ze mnie?
            Zarumieniłam się i posłusznie przeniosłam się z jego kolan na miejsce obok Gustava. Warkocz wyszedł, a ja założyłam ręce na piersiach. Akurat teraz ktoś musiał po niego zadzwonić! Jakby nie mógł poczekać godzinę dłużej!
            Po jakimś czasie, kiedy żaden z bliźniaków nie wracał, zaczęłam się trochę obawiać. W całym pokoju było ciemno, wokół co chwilę rozlegały się przeraźliwe krzyki, lub jakaś straszna muzyka, a jedynie przy nich mogłam się wystarczająco rozluźnić, żeby nie czuć strachu. Teraz, kiedy ich nie było, moje zmysły zaczęły pracować na coraz wyższych obrotach. Już sama przyłapywałam się na tym, że przymykam oczy, aby nie widzieć czegoś przerażającego.
            -Ej, gdzie poszli bliźniacy?- Georg odezwał się niespodziewanie, na co podskoczyłam na swoim miejscu. Gustav spojrzał się na mnie z troską.
            -Spokojnie, to tylko film.
            Objęłam się rękoma.
            -Wiem, ale mimo wszystko trochę mnie przeraża. W dodatku Tom gdzieś wyszedł…- Otworzyłam szeroko oczy, orientując się, co właśnie powiedziałam.- Znaczy się, bliźniacy gdzieś znikli i wiesz…
            Gustav zaśmiał się cicho.
            -Ej, ja pytam poważnie! Gdzie oni zwiali?- Georg usiadł na swoim legowisku i spojrzał na nas dziwnie.
            -Bill wyszedł po telefon, ale coś długo nie wraca. Do Toma zadzwonił ktoś z wytwórni i musiał się ulotnić na jakiś czas.
            -Z wytwórni? Jesteś pewny?- Georg nagle tak spoważniał, że po moim ciele przeszły ciarki.
            -Mówił, że to sprawy służbowe, więc raczej nikt inny…
            -Ale jak oni mogli do niego zadzwonić, skoro ma nowy numer?
            Momentalnie zbladłam. To prawda, wczoraj Tom dostał nowy telefon, bo stary gdzieś zgubił wraz z kartą. Chyba, że Jost dał im jego nowy numer. To też powiedziałam na głos. Gustav spojrzał na mnie zdziwiony.
            -Ale Jost nie wie, że Tom ma nowy. Wiesz, jakby się wściekł, gdyby się dowiedział, że znowu zgubił telefon?
            -Więc jak…?
            -Zawsze podbieramy mu komórkę i zmieniamy numery, jak coś się stanie. Nigdy nich nie zapamiętuje, więc nawet nie wie, że ktoś mu coś namieszał. W sumie nawet ja jeszcze nie wpisałem jego numeru…
            -No to, kto dzwonił do Toma?!- Teraz to już naprawdę byłam przerażona. A co, jeśli ktoś podszył się pod kogoś z wytwórni, żeby złapać Toma, porwać go i zażądać okupu, albo, co gorsze, coś mu zrobić?
            -Rose, daj spokój. Nie wiemy, czy to ktoś z wytwórni. Może to nawet dzwonił Bill. Sam przecież powiedział, że czeka na telefon od kogoś stamtąd. Może potrzebowali też Toma, to Bill po niego zadzwonił?- Emily ze zniecierpliwieniem w głosie próbowała mi wytłumaczyć zniknięcie bliźniaków.
            -No nie wiem…- zawahałam się. A może miała rację? Może to tylko moja głupia wyobraźnia podsyła mi te absurdalne obrazy, a tak naprawdę, to nic takiego i niepotrzebnie się przejmuję?
            -Eh, to my pójdziemy ich poszukać. Widzę, że się martwisz i niepotrzebnie. Zobaczysz, pewnie gadają z Jostem. On potrafi nas obudzić w środku nocy, więc nie zdziwiłbym się, gdyby coś mu się nagle przypomniało.- Gustav potarł mi ramię, próbując dodać otuchy, po czym wstał i wraz z niezadowolonym Georgiem wyszli z pokoju.
            Został tylko nasz zespół. Trey z Ronnim ze znudzeniem oglądali przyniesiony przez nich film i każdy z nich kończył już drugie piwo. W pewnym momencie, kiedy na ekranie pokazano, jak szaleniec, który uciekł z zakładu dla obłąkanych, odcina młodej dziewczynie głowę, Trey jęknął głośno i wstał z fotela.
            -Ten film jest masakryczny. Nie ma w nim nic wartego polecenia. Zaraz zanudzę się na śmierć. Wychodzę, nie czekajcie na mnie.
            -Czekaj na mnie!- Ronnie zerwał się ze swojego miejsca i tak, jak jego przyjaciel, wyszedł z pokoju, żegnany salwą przeraźliwych krzyków wydobywających się z głośników.
            -Em, ja się zaczynam bać.- wyszeptałam, kiedy już od długiego czasu siedziałam sama na kanapie, a kuzynka ze spokojem i nawet lekkim zniesmaczeniem oglądała dalej. Spojrzała na mnie ze zmarszczonym czołem.
            -A niby czego się boisz? To tylko głupi film z tańszym budżetem niż moje buty.
            -Nie chodzi o film.- Chociaż on również przyprawiał mnie o zawroty głowy.- Wszystkich gdzieś wywiało i nie zapowiada się na to, żeby mieli zaraz wrócić. W dodatku…
            Nagły grzmot za oknem sprawił, że po moim ciele przeszły takie ciarki, jak jeszcze nigdy. Podkuliłam nogi i schowałam twarz w dłoniach. Pragnęłam jak niczego na świecie, aby ten koszmar się wreszcie skończył.
            Kiedy kolejny grzmot zabrzmiał mi w uszach, po pokoju rozległ się dźwięk mojego telefonu. Wyciągnęłam go z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz. Odetchnęłam z ulgą, kiedy na ekranie zobaczyłam imię wokalisty Tokio Hotel. Nacisnęłam zieloną słuchawkę.
            -Bill? Gdzie ty jesteś, do cholery?! Martwię się, jak nigdy, a ty…
            -Spokojnie.- Jego głos brzmiał dziwnie, jakby z całych sił próbował się wysłowić, a coś mu to uniemożliwiało.- Jestem z Tomem, zaraz przyjdziemy, tylko…- Po drugiej stronie coś huknęło, jakby coś ciężkiego spadło na podłogę.- Co ty tutaj robisz? Zostaw go! Nie, nie! Rose, uciekaj! UCIEKAJ!
            Połączenie zostało przerwane, a ja jak głupia nie mogłam się ruszyć. Wpatrywałam się tępo w przestrzeń, a w uszach cały czas słyszałam ten przeraźliwy krzyk Billa. Moje serce biło jak oszalałe i czułam, jak z oczu ciekną mi niechciane łzy. Spojrzałam na Emily, która teraz stała nade mną i z przerażeniem patrzała się w moje oczy.
            -Co się stało? Rosalie, powiedz, co jest? Coś się stało Billowi? Tom jest z nim, czy jak?! Georg ich znalazł? Rose!
            Nagły grzmot za oknem sprowadził mnie powrotem na ziemię. Tom.
            Zerwałam się z miejsca i biegiem pobiegłam w stronę drzwi. Otworzyłam je, prawie wyrywając klamkę. Rozejrzałam się po pustym korytarzu i nie myśląc zbyt długo, dopadłam do drzwi od pokoju Billa. Nie były zamknięte, więc jak burza wtargnęłam do środka.
            Pokój tonął w ciemnościach. Jedynym źródłem światła było okno, przez które co jakiś czas wpadały błyski piorunów. Pstryknęłam włącznik, ale nic się nie wydarzyło. No pięknie! Wysiadł prąd! Wyciągnęłam telefon i poświeciłam nim wokół.
            -Są tu?- Em ostrożnie weszła tuż za mną i wyciągnęła swoją komórkę. Razem zaczęłyśmy przeszukiwać całe pomieszczenie w nadziei, że znajdziemy jakiś ślad obecności bliźniaków, a w szczególności Toma. Jeżeli cos mu się stało…
            Jęknęłam i weszłam do łazienki. Tutaj też nikogo nie było.
            -Nie ma ich.- wyszeptałam i tak, jak się tu pojawiłam, tak momentalnie znalazłam się przy kolejnych drzwiach. Z każda kolejną sekundą wpadałam w coraz to większą panikę. Bałam się ujrzeć to, co podsuwała mi wyobraźnia. A najgorsze w tym wszystkim było to, że nie myślałam o innych. Nie myślałam o swoich przyjaciołach z zespołu, tylko o jednej osobie. Ta jedna twarz powodowała, że prawie ze łzami w oczach wpadałam do kolejnych pomieszczeń.
            Przeszukałyśmy z Emily wszystkie, aż na końcu zostało nam jedno. Mój pokój. Wyciągnęłam z kieszeni klucz i wsadziłam go do zamka. Było naprawdę bardzo mało prawdopodobne, żebyśmy zastały tu kogokolwiek, skoro ja miałam klucz. Mimo wszystko czułam, że tym razem ich znajdziemy.
            Serce waliło mi jak oszalałe i przyspieszyło jeszcze bardziej, kiedy nie mogłam przekręcić klucza. Drżącą dłonią pociągnęłam za klamkę i z przerażeniem stwierdziłam, że zamek ustąpił. Otworzyłam drzwi i niepewnie weszłam do środka. Pierwszy raz w życiu bałam się wejść do własnego pokoju, ale ważniejsza była myśl, żeby odnaleźć chłopaków.
            W pierwszej chwili nie byłam w stanie niczego zobaczyć, lecz kiedy nagły błysk oświetlił na sekundę pomieszczenie, wstrzymałam oddech. Przysięgam, jak wszystkich kocham, że nie życzyłam takiego widoku nikomu, nawet najgorszemu wrogowi. Momentalnie ugięły się pode mną nogi i gdyby nie to, że Emily w porę przytrzymała mnie, z pewnością upadłabym na podłogę. Sama blondynka, kiedy ponowny błysk pozwolił jej zobaczyć to, co mnie, zatkała usta dłonią i jęknęła głucho.
            Wyrwałam się jej i przez łzy cisnące się do oczu, prawie na oślep doszłam do łóżka. Zatrzymałam się tuż przy nim i modląc się, aby to nie było to, o czym myślałam, ostrożnie zaświeciłam telefonem na pościel. Kiedy moim oczom ukazała się postać czarnowłosego umazana na całej twarzy czymś czerwonym, z mojego gardła wydobył się nieartykułowany dźwięk. Już nie mogłam powstrzymać płaczu. Komórka wypadła mi z ręki upadając na podłogę. Z oczu pociekły mi strumienie łez, a moje dłonie chaotycznie zaczęły potrząsać ciałem chłopaka, lecz był jak lalka. Miał zamknięte oczy, bladą, prawie białą skórę, a jego klatka piersiowa nie unosiła się.
            -Tom… Tom, proszę odezwij się. Proszę, otwórz oczy i spójrz na mnie, Tom…
            Złapałam jego twarz w dłonie i uniosłam delikatnie. Łkałam cicho i prosiłam, aby otworzył oczy. Mówiłam, że zależy mi na nim, że przepraszam za wszystko i zrobię, co będzie chciał, ale niech tylko otworzy oczy. Emily stałą za mną i trzymała dłoń na moim ramieniu. Nie pojmowałam, jak ona może w takiej chwili zachować zimną krew. Może i nie darzyła go jakimś wielkim uczuciem, ale nie była bez serca. Dlaczego, do cholery nie płakała razem ze mną?!
            W pewnym momencie nie wytrzymałam i krzyknęłam na całe gardło. Wtuliłam twarz w zagłębienie szyi chłopaka i objęłam go mocno. Nie chciałam go puścić, nie chciałam go zostawiać. Był dla mnie ważny, był kimś, przed kim się otworzyłam i w tamtej chwili nie pragnęłam niczego innego, jak zobaczyć jego piękne oczy. Poczuć ich ciepło i widzieć, jak patrzą się na mnie z uczuciem, które od jakiegoś czasu w nich tkwiło.
            -Błagam cię, błagam, Tom. Otwórz oczy. Nie masz pojęcia, co czuję widząc cię takiego. Nie masz pojęcia jak serce mi się kraja, kiedy się nie odzywasz. Kiedy leżysz tutaj tak nieruchomo, jakbyś… nie żył.- Ścisnęłam go jeszcze mocniej i nowa fala łez spłynęła po moich policzkach. Nie chciałam w to wierzyć. Nie chciałam przyjąć do świadomości, że cokolwiek mogło mu się stać.- Tom, proszę, ja zrobię wszystko, słyszysz? Wszystko, tylko otwórz te cholerne oczy! Nawet powiem, że cię kocham, powiem to, tylko błagam, nie zostawiaj mnie! Nie teraz, kiedy już zrozumiałam, że coś do ciebie czuję. Nie do Billa, nie do nikogo innego, tylko do ciebie, słyszysz?! Tom!
            Nagle silne ramiona objęły mnie w pasie i pociągnęły do tyłu. Czyjaś dłoń zakryła mi usta i przytrzymała mi głowę tak, że nie mogłam nią ruszyć. Zaczęłam się wierzgać i szarpać na wszystkie strony, ale osoba nie dawała za wygraną i trzymała mnie mocno. Stałam może z dwa metry od łóżka i widziałam, jak przerażona Emily siedzi z podkulonymi nogami pod ścianą. Co tu się, do cholery dzieje?!
            -Przestań.- Przeraźliwy głos zabrzmiał w moich uszach. Zadrżałam na całym ciele i przestałam się ruszać. Jedynie strach powstrzymywał mnie przed opadnięciem na podłogę.- Grzeczna dziewczynka.- Ponownie ten głos.
            Z moich ust znikła ręka i mogłam obejrzeć się za siebie. Byłam trzymana przez wysoką postać w czarnej pelerynie. Na głowę miała zarzucony kaptur, więc nie widziałam jej twarzy, lecz nie obchodziło mnie to. Jedyne, o czym w tamtej chwili byłam w stanie myśleć, to Tom. Nie bałam się o siebie, nie bałam się o nikogo innego poza nim. Myślałam tylko o nim. O jego nieruchomym, bladym ciele…
            -Zabiłaś go.- Kolejna fala dreszczy przeszła po moim kręgosłupie.
            -Nie…- wyszeptałam i zacisnęłam mocno powieki.
            -Tak. Nie chciałaś się przyznać, że coś do niego czujesz, więc popełnił samobójstwo. Zniszczyłaś go,…
            -Nie…
            -…zabiłaś…
            -Nie.
            -To twoja wina!
            -Nie!- krzyknęłam i ponownie zaczęłam się szarpać. Postać jednak uchwyciła mnie w żelaznym uścisku, którego za nic nie mogłam złamać.- Pro-szę… proszę, Tom, obudź się. Proszę…- łkałam bez nadziei. Słowa wypowiedziane przez zmorę sprawiły, że pękło mi serce. Już było mi wszystko jedno. Mogłam nawet zginąć, jednak nie chciałam, przyjąć do świadomości, że przez całe to ukrywanie i odrzucanie wszystkiego, co podrzucało mi serce, straciłam osobę, którą prowizorycznie pokochałam. Tak, było to małe uczucie, tak małe jak ziarnko piasku na pustyni, ale było i z pewnością mogłam nazwać je właśnie miłością. To właśnie dzięki temu ziarnku pozwalałam warkoczowi na więcej niż komukolwiek innemu. To właśnie je chciałam ulokować właśnie w nim, a jemu samemu pozwolić zamieszkać w moim sercu. Tylko, dlaczego zrozumiałam to dopiero tak późno? Dlaczego nie mogłam wcześniej przełamać tej bariery i pozwolić zakiełkować nowemu uczuciu? Bałam się. A teraz jest już za późno.
            Nagle zobaczyłam, jak ciało Toma podnosi się. Moje oczy rozszerzyły się w szoku, a nogi się pode mną ugięły. On żyje…?
            Powoli usiadł na łóżku i wygiął głowę w tył w prawie niemożliwy sposób wydając z siebie coś na pozór charkotu. Jego ręce, jakby pod wpływem silnego skurczu ugięły się w łokciach, a palce rozszerzyły się tak, że aż cała dłoń zadrżała. Przymknęłam oczy. Coś było nie tak. Dlaczego Tom nie zerwał się od razu z miejsca, tylko w tak dziwny sposób się przeciągał? Przecież ja stoję tutaj trzymana przez kogoś, a on nawet na mnie nie spojrzał…
            Wtedy, jak na zawołanie twarz gitarzysty zwróciła się w moją stronę. Jego tęczówki nie były czekoladowe, jak dotąd. Były rażąco błękitne. Przeraziłam się nie na żarty, kiedy powoli wstał z miejsca i szurając nogami podszedł do mnie.
            -Tom…
            Na ustach ponownie poczułam dłoń. Kątem oka zerknęłam na nią i nagle całe moje przerażenie w ciągu zaledwie kilku sekund zamieniło się w złość, a następnie wściekłość. Miałam ochotę rozszarpać stojącego naprzeciw mnie warkocza. Jak śmiał? Jak oni śmiali?!
            Gitarzysta zbliżył się jeszcze bardziej i dotknął dłonią mojego policzka. Pogładził go delikatnie, a na moim czole złożył ostrożny pocałunek. Zdenerwowałam się jeszcze bardziej. Jednym ruchem głowy pozbyłam się z ust obcej ręki i wykorzystując dezorientację trzymającej mnie osoby, wyrwałam jej się, a po pomieszczeniu rozległ się głośny plask.
            Ze spuszczoną głową, dysząc głośno z wściekłości obserwowałam Toma trzymającego się za obolały policzek. Podeszłam do niego i wymierzyłam w niego palcem.
            -Ty… ty idioto!- warknęłam głośno.- Jak mogłeś?! Nie masz pojęcia, co przechodziłam, kiedy gdzieś nagle zniknąłeś i nagle znalazłam cię praktycznie martwego! Dobrze się bawiłeś, bo ja wyśmienicie! Uśmiałam się jak nigdy! Naprawdę gratuluję!
            -Jak… skąd wiedziałaś?- zapytał ledwo powstrzymując parsknięcie.
            -Następnym razem ty- Wskazałam na zakapturzoną postać- zmyj lakier z paznokci, albo nie rób sobie francuzów. Idioci!
            Bill ściągnął z siebie płaszcz i rzucił go niedbale na ziemię. Na jego szyi, mimo panujących ciemności, dostrzegłam małe urządzenie, które sięgało aż do ust. To pewnie przez to miał tak zmieniony głos.
            -Haha! Wiedziałam, że coś pójdzie nie tak! Mówiłam, że ona nie jest głupia.- Emily wstała ze swojego miejsca i prawie od razu padła na łóżko. Na jej usta wypłynął zwycięski uśmiech.
            -No nie mów, że skapnęłaś się przez jego paznokcie?!- Tom zignorował ją i założył ręce na piersi, a kiedy potwierdziłam kiwnięciem głowy, walnął bliźniaka w ramię.- Debil.
            -Spadaj, to był twój pomysł, więc się nie rzucaj. Poza tym i tak nie zmyłbym lakieru. Wiesz, ile czasu zajmuje mi idealne pomalowanie paznokci?
            -Dobra, nie kłóćcie się. Tom, powiedz mi, po co to wszystko? Na co?
            Tom uśmiechnął się pogodnie i podszedł do mnie. Stanął tak blisko, że czułam na sobie gorąco jego ciała. Pogładził mnie wierzchem dłoni po policzku, przez co po moim kręgosłupie przeszły przyjemne dreszcze.
            -Przyznałaś się.- wyszeptał, a jego gorący oddech owionął moją twarz. Wpatrywał się we mnie tymi pięknymi czekoladowymi oczami, które mimo, że były w kolorze jasnego nieba, to i tak z każdą kolejną sekundą coraz bardziej traciłam dla nich głowę. Uzależniał mnie. Przez niego traciłam panowanie nad umysłem, nad ciałem, nad sercem.
            -Do czego?- Moje usta z ledwością się poruszyły, a dźwięk, jaki wydałam, był porównywalny do szumu wiatru.
            -Powiedziałaś, że coś do mnie czujesz, Rose. Ja też coś do ciebie czuję.- wymruczał mi w usta i przymknął powieki.
            To był koniec. Koniec mnie. Energicznie złapałam jego twarz w dłonie i z impetem wpiłam się w jego wargi. Chciałam go. Nie ważne było to, co wmawiałam sobie od tak dawna. Potrzebowałam go. Potrzebowałam, aby się śmiać, aby na nowo poczuć, by oddychać. Aby kochać.

niedziela, 19 sierpnia 2012

Odszedłeś, ale proszę, wróć! cz.12

Dzisiaj krótko, ale myślę, że się spodoba :) Zapraszam do czytania :)
Wasza Suns :)


-O ja cie… kurwa…
Po łazience rozległ się kolejny nieprzyjemny dźwięk. Blondwłosa dziewczyna klęczała nad muszlą w ubikacji obejmując ją rękami. Co jakiś czas jej ciałem wstrząsało, a przez gardło wydostawały się resztki minionej imprezy. Nie tylko Czarnowłosa tego dnia za dużo wypiła. Również jej kuzynka trochę się przeliczyła ze swoimi możliwościami.
-Lepiej?- zapytał brunet nadal przytrzymując jej włosy, aby ich sobie nie ubrudziła. Dziewczyna kiwnęła głową i z pomocą chłopaka, stanęła na nogi. Podeszła do umywalki i opłukała twarz zimną wodą. Potem jeszcze wypłukała z ust ten nieprzyjemny smak pozostawiony po kwas z żołądka i oparła się o ścianę odchylając głowę.
Była wykończona. Impreza dała jej nieźle w kość, a do tego te mdłości… obiecała sobie, że już nigdy tyle nie wypije. Brunet natomiast mimo sporej ilości wypitego alkoholu, trzymał się całkiem nieźle. I choć szumiało mu w głowie, to nie miał żadnych problemów z wymową czy poruszaniem się. Tak, Georg Listing miał mocną głowę.
-Jak myślisz, Rose spieprzyła już z hotelu, czy stoi, jak ją prosiłeś w holu?- Brunet zaśmiał się.
-Widziałem, jak wchodziła do windy. A Tom chwilę później do drugiej.
Emily rozszerzyła oczy ze zdziwienia.
-No to będę ciocią!- Ucieszyła się i klasnęła w dłonie. Chwilę później jednak nad czymś się głęboko zastanowiła.- Czekaj, czy to nie z Billem próbowaliśmy ją zeswatać? Bo już się sama pogubiłam…
Brunet parsknął śmiechem i pokręcił głową z politowaniem.
-Bill odpuścił. Teraz Tom wyszedł na łowy.
-Skąd wiesz?
Wzruszył ramionami.
-Gustav to nasz informator. Jak nie wiesz o co chodzi, idziesz do niego. A jak on nie wie, o co chodzi, to za pięć minut już wie.- Zamyślił się na chwilę.- Ale bardzo ciężko cokolwiek z niego wyciągnąć. Nie lubi się wygadywać. Trzeba znać na niego sposoby.- Wyszczerzył zęby.- Pomijając temat Gustava, Eeeemilyyy! Znamy się prawie dziesięć lat! Czy ty myślisz, że my naprawdę nie wiemy o sobie wszystkiego? 
-Tak.
-Ech, tak się składa, że… w sumie to nie… jednak nie wiemy o sobie wszystkiego, ALE większość! Poza tym, znamy się jak mało kto. Jak coś jest nie tak, to nie trzeba pytać, każdy już wie o co chodzi…
-A tak na poważnie?- zapytała dziewczyna.
-A tak na poważnie, to słyszałem kłótnie bliźniaków. Mieszkać ścianę obok… można ręce załamać, uwierz mi.
Blondynka parsknęła śmiechem. Wiedziała coś o tym. Mieszkać pod jednym dachem z Rosalie to prawdziwa udręka. Nie dość, że za każdym razem, kiedy ktoś ją obudzi chociaż minutę wcześniej niż zawsze i jest zła jak osa, to jak ma zły dzień, rzuca czym popadnie zazwyczaj w ścianę dzielącą ich pokoje. Tak, doskonale wiedziała, co Georg przechodził.
-Czyli, że teraz trzeba będzie pocieszyć Billa i zająć się Tomem… o Boże, czy oni nie mogą się sami dogadać?!
-Nie.
-Nie?
-Nie.- powtórzył szatyn
-Dlaczego nie?
-Bo to wielkie, rozpieszczone dzieci, które nie potrafią sobie poradzić z własnym życiem, a co dopiero dopuścić do niego kogoś innego, ot co!
Emily musiała się z nim zgodzić. Męczyło ją już ciągłe nakłanianie kuzynki do spróbowania, chociaż walki o uczucie. W końcu mając dziewiętnaście lat, będąc sławną artystką, tekściarką i początkującą modelką, powinno mieć się kogoś u swojego boku. Co prawda ona sama będąc rok starsza od kuzynki, nie miała nikogo, ale wokół niej nie kręci się dwóch przystojnych bliźniaków z międzynarodowego zespołu.
-Czujesz się już lepiej?- zapytał szatyn. Blondynka podniosła na niego wzrok i uśmiechnęła się blado.- Martwisz się o nią?
Skinęła głową.
-Jest dla mnie jak siostra. Zawsze moim priorytetem było jej szczęście, a kiedy nie mogę jej w czymś pomóc, bierze mnie jasna cholera. Ostatnio nie mogę spać po nocach, ciągle myśląc jak bardzo jest rozdarta. Próbuję wymyślać różne sposoby, aby rozwiązać jakoś całą tą szopkę, ale nic nie mam. Pustka. Tak, jakby na nich nie było sposobu, a jedynie porządny kop w dupska. Tak nawiasem mówiąc, chętnie bym to uczyniła.
Georg zaśmiał się w głos i wziąwszy dziewczynę pod rękę, wyszedł wraz z nią z toalety. Skierowali się w stronę wind, a kiedy byli już przed drzwiami do jej pokoju, delikatnie uścisnął ją na dobranoc, całując jednocześnie w policzek.
-Nie zamartwiaj się tak. Dadzą sobie radę. Są już dorośli i sami powinni wiedzieć, co jest dla nich dobre, a co nie. Dopiero, kiedy będzie już naprawdę źle, sam ich przytrzymam, abyś mogła ich kopnąć w tyłki.
Emily parsknęła śmiechem, próbując ukryć rumieńce, które wyszły na jej policzkach, po zetknięciu się warg basisty z jej skórą.
-Spadam do siebie, dobranoc.
-Dobranoc- odpowiedziała i wpatrując się jeszcze przez chwilkę w plecy bruneta, znikła za drzwiami od swojego pokoju. A na jej ustach, nawet po zaśnięciu, wciąż pozostawał delikatny uśmiech.
***
Promienie słoneczne wdzierały się do mojego pokoju, złośliwie rażąc mnie w oczy. Mimo, że miałam je zamknięte, przysłoniłam je jeszcze rękoma. Obudziłam się i chociaż chciałam jeszcze spać, przez odsłonięte zasłony, nie było o tym mowy. Z głośnym westchnieniem podniosłam leniwie powieki i momentalnie je zamknęłam, kiedy światło słoneczne poraziło mi oczy.
-Głupie słońce. Głupi poranek. Głupi pokój położony od wschodu.
Tak, wyklinałam wszystko po kolei, aby jakoś przywrócić sobie humor. Rankiem, kiedy obudziłam się przez kogoś, lub przez coś, najlepszym rozwiązaniem było nie podchodzić do mnie bez kija, a jeszcze lepiej, wcale. Nie raz już przypadkowo nakrzyczałam na Bogu winne osoby, w tym setki razy na Emily, na ciocię, a przede wszystkim Richego. Ten potrafił obudzić mnie w środku nocy, kiedy przypomniało mu się o czymś ważnym. I ja się zastanawiam, jak on jeszcze ze mną… yhym, z nami wytrzymuje. 
Poleżałam jeszcze chwilę w łóżku próbując przypomnieć sobie wczorajszy wieczór, ale jak na złość, miałam pustkę w głowie. W dodatku z każdą sekundą czułam coraz większy ból w skroniach i całej przedniej części czaszki. Zaczęłam sobie rozmasowywać pulsujące bólem miejsca i powoli, ostrożnie podniosłam się do siadu. Zauważyłam, że jestem w bieliźnie oraz koszulce, w której zazwyczaj śpię. Zaciekawiło mnie, jak to się stało, że jestem w nią ubrana. Ktoś mi pomógł, czy sama wykazałam odrobinę rozumu i przebrałam się do snu?
-Cholera…- Przygryzłam nerwowo wargę. A co, jeżeli ktoś… wykorzystał moją niezdolność do poprawnego rozumowania i… Otworzyłam szeroko oczy próbując przypomnieć sobie, co ja takiego robiłam wczoraj. Dobra, spokojnie. Bawiłam się na imprezie, wypiłam kilka drinków, tańczyłam z Tomem, potem z Billem, z Emily i z chłopakami z zespołu. Znowu się napiłam. Potem jeszcze kilka razy tańczyłam z Tomem i po razie z Gustavem i Georgiem. Warkocz postawił mi drinka. Wtedy jeszcze raz z Billem i…
Zakryłam usta dłonią.
-O matko…- Nie, nie i jeszcze raz nie!- Ja… obmacywałam go! Nie, to niemożliwe.- wyszeptałam przerażona.- To się nie dzieje naprawdę. Ja tego nie zrobiłam!
A jednak. Przed oczami miałam obraz naszego tańca, podczas którego tak mocno go do siebie przyciskałam i prawie wkładałam mu rękę w spodnie. On sam nie wypił dużo, ale nie miał nic przeciwko. Potem jeszcze jeden kawałek z Tomem, z którym robiłam tak samo, tylko…
-O nie…- jęknęłam. Zakryłam twarz dłońmi i podkuliłam nogi pod brodę. Pocałowałam go. Pocałowałam Toma! I to w usta! Boże, dlaczego? Dlaczego karzesz mnie tak bardzo?!
Ból głowy nasilił się. Jeżeli w tej chwili nie wezmę czegoś na kaca, chyba umrę.
-Przesadziłam. Zdecydowanie przesadziłam. Ostatni raz tyle wypiłam, przysięgam. 
Mimo okropnego samopoczucia i poczucia winy wstałam i rozejrzałam się po pokoju. Moja torebka leżała na fotelu. Tam powinnam coś znaleźć.
Podeszłam do niej i przeszukałam wzdłuż i wszerz, ale małego pudełeczka z tabletkami nie znalazłam. Sprawdziłam jeszcze w walizce, w szafce, a nawet w kosmetyczce. Kiedy chciałam poszukać w kurtce, przypomniało mi się, że po ostatniej imprezie pożyczyłam je Treyowi, który, jak zwykle zresztą, ich nie oddał.
-Pięknie. Po prostu wspaniale!- prychnęłam i z miną męczennika włożyłam na siebie białe szorty. Nie chciało mi się jakoś specjalnie długo zwlekać ze zdobyciem upragnionych białych tabletek, więc zabierając jedynie klucz od pokoju, wyszłam z niego zamykając przy okazji na klucz.
-Trey, Trey, Trey… 456, 457, 458… 502? O co tu chodzi?- Zdziwiłam się numeracją pokoi. Wiedziałam, że jego znajduje się niedaleko mojego, a że nie miałam pojęcia, który to, zapukałam do pierwszego lepszego. Nie czekałam długo, aż ktoś mi otworzy. Już od progu się zdziwiłam, kiedy przed sobą zobaczyłam postać kuzynki. Zerknęłam ukradkiem na numer a drzwiach i dałam sobie mentalnego kopniaka za głupotę. Przecież to jej pokój!
-Wyglądasz okropnie. Właź.- walnęła na powitanie i otworzyła szerzej drzwi. Na fotelu tuż koło okna siedział Georg, na którego widok szczerze się zdziwiłam.
Pokręciłam przecząco głową.
-Nie, ja tylko szukam…
-Toma?- przerwała mi. Jeszcze bardziej się zdziwiłam.
-Nie, szukam…
-A więc jednak Bill?
-Co? Nie! Szukam Treya!- westchnęła widocznie zawiedziona. Zignorowałam to.- Wiesz może gdzie jest jego pokój?
Emily z niezadowoloną miną wskazała na drzwi naprzeciwko. Podziękowałam jej i już miałam do nich zapukać, kiedy powstrzymało mnie jej stwierdzenie.
-Naprawdę chcesz go budzić o tak wczesnej porze, kiedy pewnie wygląda jak sto nieszczęść, jest w samej bieliźnie a na dodatek cuchnie mu z ust? Jesteś szalenie odważna.- powiedziała to tak poważnym głosem, że aż przed oczami pojawił mi się obraz, jaki miałam ujrzeć po otwarciu się tych drzwi. Momentalnie mnie zemdliło i w sekundę odskoczyłam od nich, prawie wpadając na kuzynkę. Z pokoju za jej plecami usłyszałam głośny śmiech basisty. W ogóle, co on tam robił? Czyżby Emily coś z nim…?
Spojrzałam na niego sceptycznie, a następnie minąwszy blondynkę w drzwiach, wmaszerowałam do pomieszczenia i usiadłam na łóżku. Otworzyłam szufladę szafki stojącej obok i pogrzebałam w niej chwilkę, aż wreszcie znalazłam to, o czym marzyłam od chwili obudzenia się. Zerwałam się radośnie z miejsca i sięgnęłam po butelkę wody stojącą na stoliku przed szatynem. Odkręciłam ją i zaczerpnęłam łyka, a następnie wbiłam sobie do ust jedną tabletkę. Połknęłam i padłam na drugi fotel głośno sapnąwszy. 
-Widzę, że miałaś za sobą długą noc.- stwierdziła kuzynka robiąc coś za moimi plecami.
-A która jest?- zapytałam przymykając zmęczone oczy.
-Dochodzi trzynasta. Jak na ciebie to wyjątkowo szybko się obudziłaś. Byłam wręcz przekonana, że zobaczę cię dopiero pod wieczór.
-Myślę właśnie nad tym…
-Ale skoro już tu jesteś, to opowiadaj, co się stało jak wjechałaś na piętro?
Podniosłam na nią zdziwiony wzrok. Jak, co się stało? A coś się w ogóle stało?
-Ja nawet nie pamiętam, jak trafiłam do hotelu, a ty mi każesz opowiadać, co się stało potem? Już, właśnie piszę o tym książkę.
-Nie pamiętasz?!
Podeszła do mnie i usiadła na oparciu fotela. Wpatrywała się we mnie z szeroko otwartymi oczami. Zaniepokoiłam się. Co się wczoraj, znaczy, dzisiaj stało?
-A powinnam?
Georg znowu parsknął śmiechem.
-Mówiłem, że jak się obudzi, nic nie będzie pamiętać. A szkoda. Z chęcią dowiedziałbym się, dlaczego Bill wychodził dzisiaj w nocy z twojego apartamentu.
ŻE CO?!
-Słucham?! Jak to Bill wychodził z mojego… Co się tam do licha stało?!- Wstałam ze swojego miejsca i zaczęłam nerwowo krążyć po pokoju.- Jasna cholera! Co ja zrobiłam? Dlaczego nie mogę nic sobie przypomnieć?!- Złapałam się za głowę i potrząsnęłam nią chaotycznie. Wiedziałam, że to nic nie pomoże, ale to był taki odruch.
-A pamiętasz chociaż, jak się dobierałaś do bliźniaków?
Stanęłam w miejscu ze spuszczonymi wzdłuż ciała rękami. Zwróciłam twarz w stronę basisty i spiorunowałam go wzrokiem.
-Pamiętam! Ostatnia rzecz, jaka zdołała mi pozostać w głowie był… pocałunek z Tomem- wyszeptałam tak cicho, że ja sama ledwo to dosłyszałam. Wbiłam oczy w ścianę naprzeciwko i wpatrywałam się w nią pustym wzrokiem. Odruchowo przejechałam językiem po dolnej wardze, jakby przez tą całą noc pozostał na niej jeszcze smak jego ust. Chciałabym móc pamiętać ich dotyk, ich smak. Jednak jedyne, co zdołałam zapamiętać, był obraz mnie przyciśniętej do chłopaka. Obraz bez uczucia dotyku, bez dźwięku i bez smaku. Jakby moje oczy zrobiły jedynie ruchome zdjęcia. Gif. 
-Rano obudziłam się w mojej bluzce do spania i wczorajszej bieliźnie, więc myślę, że nikt mi raczej nic nie zrobił. Mówisz, że Bill był w moim pokoju?- zapytałam łamiącym się głosem basisty. Ten kiwnął głową. Przejechałam dłonią po zmęczonej twarzy i zastanowiłam się przez chwilę. Ból głowy jeszcze w tym przeszkadzał, ale po dobrych kilku minutach, podczas których Emily rozmawiała spokojnie z Georgiem, wiedziałam już co zrobić.
-Idę do Billa.- oznajmiłam i wyszłam z pokoju, zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć.
Na korytarzu skręciłam w prawo i kiedy doszłam do pokoju, należącego do Toma, minęłam go i podeszłam do kolejnych drzwi. Warkocz wspominał mi coś, że jego bliźniak mieszka tuż obok niego, a że z drugiej strony był pokój Treya, więc zapewne ten należał do czarnowłosego. Zaczerpnęłam głęboko powietrza i delikatnie zapukałam do drzwi. nie musiałam długo czekać, bo zaledwie kilka sekund później, te otworzyły się przede mną, ukazując postać dredowłosego.
Zdziwił się widząc mnie.
-Co tu robisz?- zapytał niepewnie.
Założyłam ręce na piersi i oparłam się o framugę. Zdmuchnęłam opadające mi na oczy włosy i spojrzałam mu w oczy.
-Możemy pogadać?
Skrzywił się nieznacznie, ale otworzył szerzej drzwi, zapraszają mnie do środka.
-Przepraszam za bałagan, ale dopiero co wstałem.
-Nie ma sprawy…- mruknęłam i minęłam go. Znalazłam się w pokoju, który był taki sam, jak mój. Jedyną różnicą był idealny porządek, jaki panował wokół. Zerknęłam na niego niepewnie, jakby szukając znaków, czy nie robi sobie ze mnie żartów. Niestety był śmiertelnie poważny. W dodatku był w pełni ubrany i miał zaczesane do tyłu dready, spięte wsuwkami, aby nie spadały mu na oczy. Nie miał makijażu.
-Rozgość się. Chcesz coś do picia? Wodę, colę, może coś mocniejszego?
Spojrzałam na niego spod byka.
-Chcesz mnie dobić? Może być woda. I nie trzęś się tak jak osika. Czeka cię jeszcze przesłuchanie w sprawie dzisiejszej nocy.
Widziałam, że przełknął ślinę i wyjął z szafki szklankę, do której po chwili nalał wody mineralnej. Ja w tym czasie rozsiadłam się na kanapie. Bill postawił szklankę przede mną i usiadł na fotelu naprzeciw. Wzięłam łyka nie przerywając wpatrywania się w niego. Widziałam, że coś było nie tak. Cały czas uciekał wzrokiem, jakby bał się naszej rozmowy. Postanowiłam nie przedłużać tego.
-Mam do ciebie kilka pytań, Bill.
-Słucham cię.
Westchnęłam. Założyłam nogę na nogę i oparłam się o nie łokciami, dłońmi podtrzymując podbródek.
-Mam dziurę w pamięci. Nie wiem, co się działo tak jakoś od pierwszej w nocy, kiedy tańczyłam z tobą i Tomem. Miałam nadzieję, że mi pomożesz.
Spojrzał się na mnie niepewnie. W oczach miał smutek, co w pewnym stopniu mnie zdziwiło. Wyglądał tak, jakby bił się z myślami, co może mi powiedzieć, a co nie.
Uśmiechnęłam się do niego zachęcająco, dając znak, że albo się niektórych rzeczy domyślam, albo o nich wiem.
-Dlaczego przyszłaś z tym akurat do mnie?- zapytał w końcu.
-Georg mówił mi, że widział, jak wychodziłeś w nocy z mojego pokoju.- Milczał.- Bill, powiedz mi, co działo się, kiedy wróciliśmy do hotelu. Proszę, ja naprawdę chce wiedzieć, bez względu na to, co zrobiłeś ty, czy ktokolwiek. Powiedz mi.
Zakrył twarz dłońmi, a następnie złożył je i przysunął do ust. Myślał, jak obrać w słowa to, co chciał mi przekazać.
-Przyjechaliśmy do hotelu, bo zgodnie stwierdziliśmy, że ty z Emily macie już dość. Pomijając, jak próbowałaś zgwałcić mnie i Toma…- Spojrzał na mnie znacząco, na co się zaczerwieniłam.-…to chwiałaś się na wszystkie strony i wygadywałaś zupełne bzdury. Baliśmy się, że ktoś może zrobić ci zdjęcie, więc wróciliśmy do hotelu. Resztą ludzi i klubem zajął się Riche- wyjaśnił, kiedy widział, że otwieram już usta.
-A możesz mi powiedzieć, co takiego wygadywałam?- Zaczerwieniłam się jeszcze bardziej.
-Myślę… myślę, że to nie jest teraz najważniejsze.- On również poczerwieniał na twarzy. Musiałam upić łyka wody.- Kiedy wróciliśmy, kazałem Georgowi zaprowadzić ciebie i Emily do pokoi, a ja rozmawiałem jeszcze chwilę z kierowcą. Dopiero Tom, kiedy zobaczył przez szybę w drzwiach głównych, że wchodzisz sama do windy, poszedł za tobą. Nie wiem, co działo się na korytarzu, ale jak wjechałem windą na górę, to zobaczyłem, że ty i Tom…
Przerwał. Zacisnął usta w wąską kreskę, a oczy przymknął, jakby próbował się uspokoić. Po chwili wstał, podszedł do drzwi balkonowych i wyszedł na zewnątrz. Przez chwilę patrzałam, jak stoi, trzymając się barierki, lecz chciałam dowiedzieć się, co takiego robiłam z Tomem. Wstałam i najciszej jak potrafiłam, wyszłam za nim. Do moich nozdrzy doszedł nieprzyjemny zapach dymu tytoniowego. Bill złapał się jedną ręką za poręcz, a drugą zaciągał się papierosem. Nie zastanawiając się dłużej nad tym, wyrwałam mu spomiędzy palców rurkę i umieściłam między swoimi wargami. Zaciągnęłam się, ale momentalnie zaczęłam się krztusić. W życiu paliłam tylko raz, więc nie miałam w tym wprawy.
Bill przyglądał mi się z zainteresowaniem.
-Palisz?- zapytał, kiedy przestałam kaszleć. Pokręciłam przecząco głową.
-Nie i nie zamierzam.- Oddałam mu papierosa, którym od razu mocno się zaciągnął. Wypuścił z ust biały dym.- A ty? Jak długo palisz?
-Długo. Nie pamiętam dokładnie, kiedy zacząłem, ale miałem chyba szesnaście lat. Może siedemnaście.
-A… a Tom?
-Tom najpierw nie chciał, ale podczas trasy nie wytrzymał i zapalił. To było z pół roku przed naszymi osiemnastymi urodzinami.
Kiwnęłam głową i mruknęłam coś niezrozumiałego. Mimo, że przebywaliśmy ze sobą już ponad miesiąc czasu, ani razu nie widziałam, żeby Tom palił. Czułam, że to robił, ale nigdy go na tym nie przyłapałam. Tak samo z Billem. Pierwszy raz widziałam, jak zaciąga się papierosem. Może to dziwne, ale ten widok był naprawdę godny zapamiętania.
-Całowałaś się z nim.
-Co?
-Słyszałaś.- zgasił rurkę o barierkę tarasu i oparł się o nią. Widziałam, że już się uspokoił, za to moje serce zaczęło bić jak szalone.- Na imprezie pierwszy raz, a w hotelu znowu.
-A czy… doszło do… czegoś, wiesz…- Zaczęłam nerwowo poruszać rękoma. Parsknął śmiechem.
-Nie.- Uspokoiłam się odrobinę.
-Ale nadal nie wiem, co ty robiłeś w moim pokoju.- Dźgnęłam go w ramię. Spojrzał na mnie przelotnie i wyciągnął z paczki nowego szluga. Zapalił.
-Zanieśliśmy cię tam z Tomem. Praktycznie zasnęłaś na nim, więc co mieliśmy zrobić?
-Ehm, no tak. Głupia sprawa…
Wzruszył ramionami.
-Głupia, czy nie, rozebrałem cię i założyłem koszulkę, którą masz na sobie.- Zerknęłam w dół i zarumieniłam się. Nie dość, że miałam na sobie koszulkę do spania, to jeszcze moje włosy potrzebowały natychmiastowego rozczesania, a zęby- umycia.
-Potrzebowałam czegoś na ból głowy. Nie miałam sił się przebrać.
-A czy ja coś mówię?
-No nie…
-No właśnie. Powiedz mi tylko,- zgasił kolejnego papierosa tak, jak poprzedniego.- czy ty miewasz jakieś koszmary senne?
Zdziwiłam się. Niby skąd on mógł wiedzieć, że ja…? Nagle zrozumiałam, przez co poczerwieniałam jeszcze bardziej. Coś dzisiaj ten chłopak przede mną często sprawia, że się czerwienię. A to dopiero poranek…
-Mówiłam przez sen, prawda?- Oparłam się o barierkę tuż obok niego. Kiwnął głową.- Ja… to było… to przez… pewne wydarzenia z przeszłości, które nie dają mi spokoju…
-Kim jest Max?- wypalił, zanim zdążył się pewnie ugryźć w język. Skrzywiłam się.
-Kimś, przez kogo cierpię do dzisiaj, mimo że upłynęło kilka dobrych lat.
-Nie chcesz o tym mówić?
-Nie.
-Nie musisz. Rozumiem.
-Dzięki.- Objęłam go w pasie i przytuliłam się do jego torsu. Niepewnie odwzajemnił gest.- Ale skoro byłeś u mnie z Tomem, to dlaczego Georg widział tylko ciebie?- Spojrzałam na niego.
-Bo to było tak, że… bo Tom, on… on musiał… a ja…- tłumaczył się.
-Nie chcesz o tym mówić?- zaśmiałam się
-Nie.
-Nie musisz. Rozumiem.
-Dzięki.
Parsknęłam śmiechem. Przytulił mnie mocniej do siebie i pocałował w czubek głowy.
-Bill?
-Hmm?
-Wiesz, że na początku czułam do ciebie coś na pozór pociągu? Podobałeś mi się i w sumie nadal podobasz, ale po dłuższych przemyśleniach stwierdziłam, że wolałabym, abyś był moim starszym bratem. Jakoś czuję, że zawsze mogę na ciebie liczyć.- wymruczałam wtulona w zagłębienie jego szyi. Zaśmiał się.
-A czy siostra obmacuje swojego brata? Bo zaczynam podejrzewać, że wyjdzie z nas kazirodcze rodzeństwo.- Walnęłam go pięścią w ramię, na co jeszcze głośniej się zaśmiał. W końcu, po wielu długich dniach mogłam nareszcie usłyszeć jego szczery, przepełniony radością śmiech. Tak bardzo mi go brakowało, że aż mocniej go do siebie przyciągnęłam. Był dobry. Był naprawdę, bardzo dobry. Był dla mnie jak brat…
***
-Tak więc macie dzisiaj jeszcze wolny dzień, ale od jutra zaczynamy ostrą pracę. Nie daruję wam ostatniego leniwienia się i wymigiwania od prób. Zostało nam trochę ponad dwa tygodnie trasy i chciałbym, żeby od początku do końca była ona udana. Jutro, zaraz z samego rana wyruszamy do Wenecji, potem do Mediolanu, a następnie do…
Jego monolog przerwał nagły huk. Wszystkie dziewięć par oczu skierowało się w stronę leżącego na stole Treya. Mruczał coś pod nosem, ale nikt nie potrafił go zrozumieć. Ja, jako że siedziałam obok niego, złapałam go za włosy i pociągnęłam do góry.
-…więc dajże człowiekowi spokój, generale i pozwól mi umrzeć w spokoju, bo twój głos jest ostatnim, jaki chcę w tej chwili słuchać.
Riche zapowietrzył się. Wyglądał tak, jakby miał za chwilę wybuchnąć niepochamowanym krzykiem, ale na szczęście uratował nas przed tym dzwoniący telefon. W jednej chwili manager wstał od stołu i wyszedł z jadalni. Trey znowu z głośnym hukiem walnął głową o stół.
-Zabijcie mnie.
Zatarłam ręce z szaleńczym uśmiechem. To samo zrobiła Emily.
-Albo nie, nie chce mi się umierać. Może kiedy indziej mnie zabijecie, dziewczyny.
Wszyscy, poza mną i kuzynką się zaśmiali. My natomiast udawałyśmy, że jesteśmy wielce zawiedzione i wtuliwszy się w swoje ramiona, inscenizowałyśmy płacz rozpaczy.
-A wziąłeś proszki?- zapytał Georg leżącego obok mnie perkusisty. Ten jęknął jedynie i pokręcił przecząco głową.
-Jaki debil.- skomentował to Ronni i walnął się otwartą dłonią w czoło. Ja jedynie pokiwałam głową z dezaprobatą. Jak to możliwe, że doszliśmy na szczyt z takimi idiotami? W ogóle jak to możliwe, że oni są z nami w zespole?! Ach, no tak, zostali przypadkowo odkryci przez Richego, tak jak ja i Em. A ten z kolei stwierdził, że można stworzyć z nas zespół. I stworzył. I miał rację. A ja nienawidzę, kiedy ma rację.
-Co dzisiaj robimy?- zapytał znudzonym głosem Tom, grzebiąc w swoim omlecie.
-Wychodzimy gdzieś?- zaproponował bez namysłu Bill.
-Ta, już lecę…- mruknęłam podpierając się łokciem o stolik.
-Może obejrzymy jakiś film?
-Znowu?
-A masz jakiś lepszy pomysł?
-Tak, chcę spać.
-No weź! To pewnie nasz ostatni wolny wieczór. Znając Davida, to zaraz tu przyjdzie i skończy to, czego nie udało się powiedzieć Richemu. Ja nawet nie wiem, po co oni nam to mówią. I tak przed każdym koncertem się pytam, w jakim jesteśmy mieście, żeby się przypadkiem nie pomylić. I za każdym razem jestem zdziwiony.
-Taa, ja ostatnio myślałam, że jesteśmy w Moskwie i nabijałam się z ciebie, jak na scenie zawołałeś „Minsk!”, a okazało się, że to Białoruś. Żałuj, że nie widziałeś mojej miny.
-Tak, żałuj. Wyglądała, jak kot srający na pustyni…
Plask! Moja dłoń idealnie zgrała się z głową Treya, który jęknął w dość głośny sposób.
-Kochanie! Ona mnie bije!- Spojrzał maślanymi oczkami na Ronniego, który zaczerpnął głęboko powietrza i pogroził mi palcem przed nosem.
-Jeszcze raz uderzysz mojego kociaka, to przyjdę do ciebie w nocy i się zemszczę! Tylko JA mogę go bić!
-Ej!
Ronnie parsknął śmiechem i ucałował obrażonego Treya w policzek. Ten od razu widocznie się rozweselił. Natomiast cała reszta siedząca naokoło stolika wpatrywała się w nich jak w kosmitów. Połowa z nich miała otwarte na oścież usta i oczy, w tym także i ja.
Po chwili ten grupowy zastój przerwała Emily.
-Dajcie spokój, oni znowu robią sobie jaja. Jak zwykle zresztą…
-Dobra, to co w końcu robimy?- Założyłam ręce na piersi i przesunęłam wzrokiem po każdym obecnym przy stoliku.
Bill wzruszył ramionami, a reszta nawet nie zareagowała. Przewróciłam oczami. Odsunęłam krzesło, na którym siedziałam i wstałam z miejsca.
-Jestem zmęczona. Jak coś, będę u siebie.

Za dziewczyną podążyło sześć par oczu. Jedna tylko uparcie wpatrywała się w swojego omleta. Wokół zapanowała niezręczna cisza, przerywana jedynie postukiwaniem widelca o talerz.
Emily westchnęła przeciągle.
-Dobra, skoro jesteśmy tu wszyscy poza Rose, możemy w końcu wyjaśnić sobie parę spraw. Tom?
Warkocz leniwie podniósł na nią swój wzrok. Reszta z zainteresowaniem wbiła swoje w niego.
-Wiem o co ci chodzi. Tak się składa, że nie doszło między nami do niczego poważniejszego.
-Nie byłabym tego taka pewna.
-Sugerujesz coś?
-Oczywiście.
-Więc słucham.-Tom założył ręce na piersi i oparł się wygodnie o swoje krzesło.
-Zachowujecie się jak dzieci.- wypaliła blondynka. Chłopak naprzeciwko niej jedynie uniósł lewą brew, oczekując kontynuacji.- Trasa niedługo się kończy. Nie widzisz, że zostało ci już niewiele czasu?
-Czasu na co?
-Tom! Wszyscy wokół wiedzą, jaki macie do siebie z Rose stosunek. Możecie gadać co sobie chcecie, ale i tak wszystko sprowadza się do jednego…
-Nie mów tego!- Tom zagryzł nerwowo wargę. Nie chciał usłyszeć na głos tego, co próbował stłumić w sobie od bardzo długiego czasu.
-…wy na siebie lecicie.- oznajmiła Emily patrząc na czarnowłosego z satysfakcją.- I to cholernie na siebie lecicie. Tylko ślepy by tego nie zauważył.
-Ona ma rację, Tom.- wtrącił się Bill.- I sam doskonale zdajesz sobie z tego sprawę. Biorąc pod uwagę, co wydarzyło się dzisiaj w nocy, to…
-Dobra! Podoba mi się, jasne? Strasznie mi się podoba, zadowoleni?- Tom wstał ze swojego miejsca z zamiarem opuszczenia jadalni, ale skutecznie uniemożliwili mu to siedzący po jego obu stronach Bill i Georg. Chłopacy złapali go za przedramienia i siłą usadzili z powrotem na miejscu.
-Emily, po co to całe przedstawienie? Nie musiałaś mówić tego wszystkiego przy ludziach.
-Myślisz, że sami nie zdajemy sobie sprawy z tego, co się wokół nas dzieje?- zapytał z przekąsem Ronni.
-Tak, jak Em powiedziała, jedynie ślepy nie zobaczyłby, jak się zachowujecie. Patrzycie na siebie jak niedoszłe małżeństwo, a jeszcze gorzej, kiedy przebywacie w jednym pomieszczeniu.- Trey zmarszczył czoło i z założonymi rękoma wpatrywał się w zbitego z tropu warkocza.
-Tom, ja wiem, jak to może wyglądało kiedyś, ale ja tylko chcę, abyś był szczęśliwy, rozumiesz?- Bill położył bliźniakowi dłoń na ramieniu.
-Tylko, że ja się boje, nie rozumiesz?!- Tom strącił ją i oparł się łokciami o stół, zakrywając twarz dłońmi.- Boje się, że ją zranię. Ona nie wytrzyma, jeżeli ponownie się na kimś zawiedzie. Nie chcę jej skrzywdzić, tak, jak ten skurwysyn…
Przy stoliku zapanowała idealna cisza. Wszyscy poza dredowłosym byli w niemałym szoku po usłyszeniu od Toma tych słów. Co prawda, Georg rozmawiał o sprawie przyjaciela i Rosalie z blondynką, ale nie podejrzewał, że może to być aż tak poważne. Sądził, że to jedynie zauroczenie, a wszystko wskazywało na to, że warkocz nareszcie poczuł jakieś głębsze uczucie względem dziewczyny. Nie wiedział jedynie, czy ma być z tego powodu zadowolony, czy znając przeszłość gitarzysty, powinien powstrzymać ten związek, zanim jeszcze się rozpoczął. Nie zdążył się nad tym poważnie zastanowić, gdyż jego przemyślenia przerwał głos kolegi z przeciwnego zespołu.
-Skąd ty wiesz o Maxie?
Tom podniósł swój wzrok na wzburzonego Treya.
-Domyśliłem się. Rosalie przypadkowo wymsknęło się kilka słów, a ja połączyłem niektóre fakty.
-Takie rzeczy nie wychodzą z ust ludzi przypadkowo!- Prawie krzyknął perkusista. Zerwał się ze swojego miejsca i zabójczym wzrokiem przeszywał gitarzystę na wskroś.- Coś ty jej zrobił?!
-Trey…- Emily próbowała go uspokoić.
-Nie! Ona nie mówiła o tym nikomu, Em! Nikomu! On musiał to z niej jakoś wyciągnąć siłą…!
-A może ufa mi na tyle, że odważyła się wyjawić tyle, ile uważała za słuszne?!- Tom również wstał i oparł się rękami o stół. 
-To niemożliwe! Nie byłeś tam, więc nie opowiadaj o zaufaniu! Zna cię ponad miesiąc, to niemożliwe, żeby…
-A może jednak, co? Może i jesteście zespołem, ale jak widać, niewiele o sobie wiecie.
-Nie pieprz! Jesteśmy jak rodzina!
-Tak? To dlaczego twoje przyjaciółki nie widzą o twoim sekrecie?- Tom z błyskiem w oku przeskoczył wzrokiem z twarzy Treya, na Ronniego i z powrotem. Oni z kolei widocznie się zakłopotali.
-To jeszcze nie czas…
-To brak zaufania, Trey. Próbujesz pouczać mnie w kwestiach, w których sam jesteś nie lepszy.
-Ja… nie chcę, aby coś stało się Rose…
-Ja też nie. To byłaby ostatnia rzecz, jaką bym pragnął.
-Dobra, koniec tego!- Emily, widocznie zirytowana, trzasnęła ręką w blat, przywołując wszystkich do porządku.- Ty,- Wskazała na Toma- masz pięć sekund, aby wymyślić coś, co sprawi, że w końcu zrozumiecie z Rose, że jesteście dla siebie przeznaczeni. A wy z kolei,- zwróciła się do Treya i Ronniego, którzy byli pochłonięci obserwowaniem swoich kolan.- macie przerypane, jasne? Kiedy rozwiążemy problem naszych gołąbeczków, będziecie na mojej łasce i wszystko grzecznie mi wyśpiewacie. Jakieś pytania?
-Tak- Z uśmiechem podniósł rękę warkocz.- Wymyśliłem plan. Pomożecie mi?