wtorek, 7 sierpnia 2012

Made for each other

Przedstawiam wam krótką historię nieszczęśliwej miłości. W tym opowiadaniu Bill i Tom, nie są braćmi.


Leżę. Oddycham, ale już nie na długo. Przymknięte powieki drżą delikatnie z zimna, ale nie przejmuję się tym. Już nie. Uciekam od świata, choć może to on ucieka ode mnie? Może to ziemia rozsuwa się pod moimi stopami, a nie ja skaczę w przepaść? Dlaczego? Już nigdy więcej. Koniec ze mną, moim życiem, marzeniami, z sensem mego istnienia. Nie potrzebują mnie. Matka, ojciec, świat. Jedno życie w tą, czy w tamtą nie robi dla nikogo różnicy. Dla mnie robi. To ono było moją nadzieją na lepsze jutro, ono uwolniło mnie z czeluści samotności i pozwoliło oddychać. Ocaliło mnie, a ja nie mogłem ocalić jego.

Cause if I had to save someone, I'd still save you
And if I had to pray for someone, I'd pray for you...

Proszę. Błagam Boga, który istnieje w wyobrażeniach tak wielu ludzi, aby ocalił duszę tak dla mnie ważną. Aby nie pozwolił, żeby błąkała się po samotniach leśnych i wyła z bólu o pomoc. Czuję ją. Czuję go. On jest we mnie, oddycha i płacze. Cieszy się i tonie w otchłani ciemności. Trzymam go w sercu i nigdy nie uwolnię. Na przekór wszystkim ludziom na ziemi. Na przekór niemu. On mnie kocha, wiem o tym. Słyszałem nie raz te słowa wypowiedziane z jego ust. Mówił do mnie, krzyczał i groził, błagał i prosił, ale mówił. Jego głos utkwił mi w pamięci jak szkło, przez które widzę jego twarz. Uśmiecha się. Uśmiecha tak promiennie jak nigdy. I wyciąga w moją stronę dłoń, którą natychmiast chwytam. Ale jej nie ma. Przed sobą mam jedynie własną rękę trzymającą w uścisku powietrze. Łzy wypływają spod moich powiek jedna po drugiej. Nie ma go…

It would cut like a knife but I won't let go
But I won't let go, but I won't let go...

Czekoladowe oczy odbijały blask zachodzącego słońca. Fale, wzburzone przez porywisty wiatr obijały się o skalny brzeg, ale on wciąż tam stał. Wpatrywał się w to, co już niedługo miało być jedynie wspomnieniem. Jego czarne włosy delikatnie zaplecione w drobne warkocze opadały na ramiona za każdym razem, kiedy wiatr na chwilę ustawał. Ręce niebezpiecznie mu się trzęsły, choć wiedział, że za chwilę ustaną. Denerwował się coraz bardziej. Czuł na swoich plecach czyjś natrętny wzrok i doskonale zdawał sobie sprawę, do kogo on należał…
Klęczał na złotym piasku ze złożonymi jak do modlitwy dłońmi i z ukrycia obserwował wysokiego mężczyznę. Nie liczył czasu, który upływał z każdą sekundą spędzoną na tej plaży. Dla niego czas nie istniał. Nie obchodził go głód na świecie, wojny i to, że niedługo straci pracę. Za każdym razem, kiedy widział chłopaka oddalonego od niego kilka metrów, jego serce zaczynało bić jak szalone. Nie kontrolował tego, ale powoli się uzależniał. Coraz bardziej pragnął widoku czarnowłosego, do tego stopnia, że każda samotnie spędzona noc była dla niego udręką. On nie był dla niego kimś przypadkowo spotkanym. On był jego tlenem, jego pokarmem i kimś, komu chciał powierzyć całego siebie. On był jego życiem. 
Uśmiechnąłem się przez łzy. Tom, ty mały głupku, jak mogłeś odejść? Zostawić mnie samego na tym świecie. Przecież wiedziałeś, że cię kocham, a ty wcale nie pozostałeś mi dłużny. W uszach wciąż słyszę każde twoje „kocham cię”, każdą twoją obietnicę, a na skórze nadal czuję każdy twój dotyk. Nawet uderzenia już tak nie bolą. W końcu każdy się czasami denerwuje, prawda? A ty to robiłeś często. Czasami bez opamiętania, wystarczyło, że się jedynie odezwałem, a na policzku czułem twoją twardą dłoń. Ale nic nie szkodzi. Miłość nie wybiera, a już na pewno nie nasza. To my wybraliśmy siebie i trwaliśmy przy sobie na dobre i złe. Żałuję jednak, że nigdy nie pozwoliłeś mi u siebie zamieszkać. Nie odwiedzałeś mnie, ale ja zawsze czekałem. Czekałem na ciebie.

They never tear us apart, we will not let go, 
We will not let go, we will not let go...

Widziałem cię z nią. Była piękna jak gwiazdy nad wami, ale razem wyglądaliście jak lód i ogień. To nie ona powinna być obok ciebie. To nie ona powinna trzymać cię za rękę i składać pocałunki na twoich ustach. Nie widziałeś tego, choć powtarzałem ci to setki razy. Krzyczałeś na mnie wtedy i za każdym kolejnym razem, kiedy ci to wypominałem. Ona się bała. Widziałem w jej oczach zwątpienie, które ty szybko zamieniałeś w szczerą miłość. Zawsze, kiedy byliście razem, a ty mnie dojrzałeś, chociażby przypadkowo, rozpętywała się wojna. Nie biłeś mnie wtedy. Nigdy nie pokazałbyś się jej od tej strony. Ona znała tylko twoją wrażliwą maskę. Zaślepiłeś ją na wiele rzeczy, w tym naszą miłość. Nigdy jej nie powiedziałeś o tym, co do mnie czujesz, że wasz związek nie ma sensu. Uparcie ciągnąłeś go dalej, wierząc, że tak będzie lepiej. Bałeś się ją skrzywdzić, wiem o tym. Zawsze, kiedy na mnie krzyczałeś, czy to na ulicy, czy to przed twoim domem, próbując mnie stamtąd wygonić, aby ona mnie nie zauważyła, widziałem ból w twoich oczach. Czułem, że się męczysz, ale nie mogłem ci pomóc. Sam brnąłeś w to wszystko raniąc siebie i mnie. Ona nie wiedziała. Żyła w błogiej nieświadomości, choć kiedy spotykałem ją na mieście, traktowała mnie jak powietrze. Nie nienawidziłem jej, choć powinienem. W końcu to ona mi ciebie zabierała. Miała cię na wyłączność każdej nocy, kiedy ja leżałem sam w pustym mieszkaniu wyczekując jakichkolwiek odgłosów czyjejś obecności. Ale i tak za każdym razem ci wybaczałem. Wiedziałem, że to jeszcze nie ten czas. I choć mówiłeś mi, żebym znalazł sobie kogoś innego, ja nie chciałem. Nie chciałem zakochać się w kimś innym niż ty. A kiedy ci to mówiłem, ty znowu na mnie krzyczałeś i pozostawiałeś czerwony ślad na mojej twarzy. Ale ja ci wybaczałem…

They could take, they could hate
They could break our hearts
They could try all the want, 
Never tear us apart, we will not let go...

Pamiętam nasz pierwszy pocałunek. To było wtedy, gdy wkradłem się do twojego domu. Jej nie było, zdawałem sobie z tego sprawę, bo usłyszałem przypadkowo, że tego dnia musiała pilnie wyjechać do matki. Zdawałoby się, że wszystko było idealne. Dla ciebie wydałem całe oszczędności i kupiłem sobie wymarzone ubrania, specjalnie na ten wieczór. Sprawiłem sobie również wizytę u kosmetyczki i makijażystki, abym choć przez chwilę dorównywał twojej urodzie. Obciąłem włosy, bo mówiłeś, że wyglądam w nich jak transwestyta. Kupiłem wszystkie produkty potrzebne do przyrządzenia twojej ulubionej potrawy i kiedy ciebie nie było, skorzystałem z twojej kuchni i starałem się jak mogłem, aby sprostać twoim oczekiwaniom. Cały salon urządziłem w romantycznym klimacie, tak, abyśmy oboje poczuli magię unoszącą się ponad naszymi ciałami. Byłem szczęśliwy, choć nie zdawałem sobie sprawy, że tobie może się to nie spodobać.
Kiedy wszedłeś do domu i zorientowałeś się, że nie jesteś w nim sam, zacząłeś nawoływać imię swojej narzeczonej. Nie odpowiedziała ci, gdyż jak sam się domyśliłeś, wyjechała do matki. Dopiero, kiedy udałeś się do salonu i ujrzałeś wynik mojej ciężkiej pracy, twoje oczy rozbłysły. Ale nie tak, jak się spodziewałem. To bolało. Każde twoje szarpnięcie sprawiało mi nieopisany ból. Twoje krzyki i obelgi zdawały się rozrywać moje uszy, ale nie to było najgorsze. Jeszcze nikt, nigdy nie upokorzył mnie tak, jak wtedy upokorzyłeś mnie ty. Wyrzuciłeś mnie za drzwi jak szmatę nie zważając na łzy lecące strumieniami z moich oczu. Przestałem wtedy racjonalnie myśleć. Z poszarpanym na strzępy sercem rzuciłem ci się w ramiona i przywarłem wargami do twoich ust. Na początku nie zareagowałeś, lecz po kilku sekundach poczułem ogromny ból. Szarpnąłeś mnie za włosy wyrywając dość sporą garść i rzuciłeś mną o ziemię. Nie zwróciłeś uwagi na to, że spadając ze schodów skręciłem nadgarstek, a w moich nowych spodniach pojawiła się spora dziura. Zamknąłeś za mną drzwi z głośnym trzaskiem, a przez okno wyrzuciłeś czarny worek zawierający całą moją kilkugodzinną pracę. Nie chciałeś mnie po tym znać. Miałeś do mnie żal, za tak żałosne postępowanie, ale rozumiałem cię doskonale. Po dogłębnym przeanalizowaniu całego pomysłu, sam stwierdziłem, że był on strasznie głupi. Nie dziwiłem ci się, że się zdenerwowałeś. W końcu oczekiwałeś po mnie pewnie czegoś innego, a ja cię zawiodłem. Nie martw się, Tom. Wybaczyłem ci.

You could fall, hit the wall
You could lose your way
You could lose, you could bruise,
Spend it all in day but I won't let go
But I won't let go, but I won't let go..

Spotkałem cię jeszcze wiele razy. Za każdym powtarzałem uparcie, że nie winię cię za twoje wybuchy. Przyznałem się przed tobą, że byłem żałosny i nie zasługiwałem na ciebie, ale mimo wszystko nadal będę walczył i starał się zatrzymać twoją miłość. W końcu sam mówiłeś, że mnie kochasz.
Mijały miesiące, a ty nadal z nią byłeś. Nasze spotkania zdawały się być jedynie przypadkowe. Bolało mnie, że nie chciałeś przyznać się przed samym sobą, że wypełniam twoje myśli. Ukrywałeś to przede mną i przed każdym innym, ale ja wiedziałem swoje. Potrafiłem przejrzeć cię na wylot i zrozumieć każde twoje postępowanie. Czułem, kiedy byłeś zły, a kiedy wściekły, kiedy twoje oczy się śmiały, a kiedy przepełniały się bólem i cierpieniem. Widziałem to dzięki miłości, którą cię obdarzyłem i choć ty wolałeś nie patrzeć na mnie poprzez uczucie, mi wystarczało jedynie moje. Kryłeś się z miłością do mnie. Nigdy nie byłeś zbyt wylewny, ale ja ci ufałem. Wierzyłem, że w głębi serca kryje się ta iskierka, którą kiedyś rozpalę do tego stopnia, że zapłonie nieograniczoną miłością.
Wierzyłem, ale nigdy się nie doczekałem…

Cause if I had to save someone, I'd still save you
And if I had to pray for someone, I'd pray for you

Zniknąłeś. Twój dom z dnia na dzień zrobił się ponury i pusty. Nie wiedziałem, co się stało, aż do momentu, w którym zobaczyłem cię na cmentarzu przed wielkim, marmurowym grobem. Nie bałem się podejść bliżej. Wiedziałem, że nic mi nie zrobisz. Byłeś zbyt przybity i zrozpaczony, żeby wyrządzić mi jakąkolwiek krzywdę. W pewnym momencie upadłeś na kolana, a po okolicy rozległ się przeraźliwy jęk. Podbiegłem do ciebie i objąłem najdelikatniej jak potrafiłem. Czułem, jak twoje ciało drży. Szlochałeś, nie kontrolując łez rozpaczy. Nawet nie wzbraniałeś się przed moim dotykiem, co dogłębnie wykorzystywałem. W pewnym momencie spojrzałem na złoty napis wygrawerowany na płycie pomnika. Zrozumiałem, dlaczego sens mojego życia znajduje się właśnie tu. Odeszła.
Nie będę udawał, że nie poczułem w pewnym sensie ulgi. Nie, żebym się cieszył, ale nareszcie mogliśmy byś razem. Już nikt nie miał prawa stanąć nam na drodze do szczęścia. Jedyna osoba, odeszła. Po miesiącach starań i ukrywania naszej miłości, byliśmy wolni. Tom nie musiał już martwić się o nią. Była w lepszym świecie, tak jak od teraz my.
Niestety on tego nie rozumiał. Znowu. Kiedy tylko otrząsnął się z rozpaczy, zaczął mnie niszczyć. Sprzedał dom i bez słowa się wyniósł. Zmienił numer telefonu bez poinformowania mnie o tym i odciął się od mojego życia. Nie odezwał się od tamtego momentu ani razu. Zniknął. Przepadł. Odszedł…

You could hurt with the words, 
You could change my life, 
You could tell me the truth, 
It would cut like a knife but I won't let go
But I won't let go, but I won't let go

Otworzyłem zmęczone oczy i uśmiechnąłem się przez łzy. Za każdym razem, kiedy wspominam jego twarz, usta mimowolnie kierują się ku górze. Zmarzniętą dłonią wyciągnąłem z kieszeni mocno pogiętą kartkę. Drżąc, otworzyłem ją i ten ostatni raz wczytałem się w zapisane na niej słowa…

Bill, 

Zdaję sobie doskonale sprawę, że na mnie czekasz. Nie rób tego. Ja nigdy nie wrócę. Ułożyłem sobie życie od nowa i musisz zrozumieć, że nie ma i nigdy nie będzie w nim miejsca dla ciebie. Zresztą nigdy też nie było…
Nie wiem, co ty sobie ubzdurałeś, ale twojego chorego toku myślenia nikt nie pojmie. Dlaczego ja? Dlaczego wybrałeś akurat mnie i zniszczyłeś mi życie, które było takie piękne? 
Nadal nie wiem, kim dla ciebie byłem, bo ty byłeś dla mnie nikim. Przez ciebie straciłem osobę, którą kochałem nad życie. Darzę cię jedynie szczerą nienawiścią i zrozum to wreszcie!
Jeżeli kiedykolwiek zobaczę cię jeszcze przed moimi oczyma, obiecuję, że skończysz gorzej, niż moja narzeczona.
To ty zniszczyłeś mi życie, zniszczyłeś nas. To ty ją zabiłeś…
Tom

Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej. Przed oczami miałem tylko te dwa najwspanialsze słowa; reszta się nie liczyła. Napisał, że mnie kocha. Napisał to i czeka na mnie. Ukrywa się, ale oczekuje, że go znajdę. I zrobię to, przysięgam, Tommy. Odnajdę cię choćby na końcu świata. Tylko po to, abyśmy byli razem. W końcu jesteśmy dla siebie stworzeni…

Cause you know we are made for each other
Can't take that away, made for each other
Like sunshine and day, made for each other, I'm here to stay
Cause you know we are made for each other
I'm made for you, made for each other
Like stars and the moon, made for each other

***

Czekoladowe oczy odbijały blask zachodzącego słońca. Fale, wzburzone przez porywisty wiatr obijały się o skalny brzeg, ale on wciąż tam stał. Wpatrywał się w to, co już niedługo miało być jedynie wspomnieniem. Jego czarne włosy delikatnie zaplecione w drobne warkocze opadały na ramiona za każdym razem, kiedy wiatr na chwilę ustawał. Ręce niebezpiecznie mu się trzęsły, choć wiedział, że za chwilę ustaną. Denerwował się coraz bardziej. Czuł na swoich plecach czyjś natrętny wzrok i doskonale zdawał sobie sprawę, do kogo on należał. W myślach krążyły mu niemiłe określenia na osobę ukrytą za krzakiem, ale nie odwrócił się. Trwał nadal podziwiając zachodzące słońce i słuchając szumu fal. Jeszcze trochę. Jeszcze tylko trochę…
Nagle widok przysłoniła mu para czyichś rąk. Uśmiechnął się szeroko, chwytając w swoje silne dłonie nadgarstki owej osoby i odczepiając je od jego oczu. Odwrócił się w stronę dziewczyny i utonął w jej błękitnych tęczówkach.
-Czekałem na ciebie, kochanie.- Złożył na jej wargach subtelny pocałunek Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie i ufnie wtuliła się w tors narzeczonego.
Tom westchnął. Był szczęśliwy, że trzymał w ramionach sens swego życia, lecz mimo to, osoba ukryta za gąszczem krzaków, wciąż nie dawała mu spokoju. Nie miał pojęcia, jak długo będzie musiał jeszcze z nią walczyć. Czarnowłosy chłopak wciąż nie dawał mu i jego narzeczonej spokoju. Natalie bała się go, ale wytrwale udawała, że to nic takiego i pewnie za jakiś czas mu przejdzie. Ale czy miłość może od tak sobie zniknąć? Tom sam wiedział z doświadczenia, że miłość może być wieczna. Odczuł to, kiedy zakochał się w tej drobnej istocie, którą teraz trzymał w ramionach. Musiał to przetrwać. Oboje musieli poczekać, aż chłopak zrozumie, że serce Toma znalazło już swojego właściciela. W końcu to ONI są dla siebie stworzeni…

Cause you know we are made for each other
Can't take that away, made for each other
Like sunshine and day, made for each other, I'm here to stay
Cause you know we are made for each other
I'm made for you, made for each other
Like stars and the moon, made for each other
We'll see it through

3 komentarze:

  1. Suns! :D Znalazłam twojego bloga w tych wielkich i zawiłych odmętach internetu. A, tutaj Błękit z KILa. ^^
    To tak, ogromnie szkoda mi Billa. Czytając o tym, jak paskudnie traktowany był przez Toma zaszkliły mi się oczy (czyżby moja wrażliwość wróciła?). Rozumiem, że Tom mógł nie odwzajemniać jego uczuć, ale nie miał prawa tak go traktować. I kiedy Billy przygotował dla niego tę kolację i Tom go wyrzucił, to stan mojego przygnębienia osiągnął apogeum, miałam ochotę czymś w niego rzucić, albo podrapać chociażby malutki skrawek jego ciała. Kiedy doszłam do tego listu, zrozumiałam, że Bill ma obsesję, że to już nie jest tylko fatalne zauroczenie. I co miał na myśli Tom, pisząc, że Billy zabił jego dziewczynę? Czarny zabił ją z zazdrości? I zakończenie utwierdziło mnie w tym, iż Bill ma jakiś uraz psychiczny.
    Moim skromnym zdaniem genialny one-shot.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego one-shota dodałam na KIL'u już dawno temu :)
      A mogę wiedzieć, jak mnie znalazłaś? ;) no, chyba, że trafiłaś na mojego starego bloga, tam miałam linka do tego, lecz takimi malutkimi literkami ;D
      Tutaj, w tej historii, masz rację, Bill miał obsesję na punkcie Toma. Oni się nie znali, czyt. nie byli braćmi :)
      A dlaczego Tom obwiniał Billa za śmierć jego narzeczonej?
      Postaw się na jego miejscu... Wyobraź sobie, że masz ukochaną osobę. Nagle do twojego życia z buciorami wpycha się niechciany chłopak i na każdym kroku cię prześladuje, mówi, że cię kocha. Po jakimś czasie to byłoby niemożliwe do zniesienia, prawda?
      No i kiedy Nat umiera, ta cała złość, jaką Tom trzymał w sobie, wybucha. Znajduje ujście w tym obsesyjnie zakochanym w nim chłopaku. Obwinia go, bo Bill przez tyle czasu nie dawał im spokoju, jakby to... nagrabił sobie u niego.
      Ach... mogłam to lepiej napisać :( Teraz muszę tłumaczyć ludziom o co mi chodziło :(

      Usuń
    2. Ja, jak zawsze ślepa nie zauważyłam.
      Na twojego starego bloga trafiłam z jakiegoś innego bloga i zobaczyłam odnośnik do blogspota i jestem. :)
      Nie, nie, nie! Dobrze to napisałaś, tylko ja inteligencją nie grzeszę. :)

      Usuń

Przypominam o podawaniu numerów gg, abym mogła was na bieżąco informować! ;D