-Brrr! Jak tu zimno! Mam nadzieję, że ten występ ogrzeje nas wszystkich. Panie i panowie: „Stumm” i ich nowy hit „Burning song”!- Prowadząca zeszła ze sceny ustępując zespołowi.
Burza oklasków i pisków rozniosła się po hali, lecz po chwili dało się słyszeć pierwsze tony piosenki. Delikatne szarpania w struny gitary i cichy akompaniament perkusji. Tak niewinnie się zaczęło. Potem coraz głośniej, pewniej, do tego dołączył bas i ciche pomruki czarnowłosej dziewczyny. Po kilku sekundach wreszcie popłynęły pierwsze słowa piosenki.
-Darkness surrounds us on all sides.
We can’t escape...
Z kłębów dymu wyłoniła się postać dziewczyny. Śliczna, biała sukienka delikatnie opływała jej smukłą talię. Szła przed siebie z zamkniętymi oczami. Nie jednemu chłopakowi na sali dech zaparło w piersiach na jej widok. Włosy powiewały lekko pod wpływem sztucznego wiatru. Rozpostarła powieki ukazując brązowe oczy.
-I scream, but no one hears.
Beat of my heart drowns out everything...
Doszła do stojaka na mikrofon pośrodku sceny i umieściła go w nim. Złapała obiema rękami za sprzęt i delikatnie wyginając się w bok, kontynuowała show.
-Your breath on my neck
Such a warm and pleasant.
I see a ray of sunshine,
But it doesn’t come from you...
Wyrwała mikrofon do ręki i odwróciła się tyłem do widowni. Wszystko ucichło. Wokół pogasły wszelkie źródła światła, by po sekundzie wraz z mocnym dźwiękiem instrumentów powrócić i wywołać w publiczności zastrzyk adrenaliny. Rosalie wygięła głowę w tył, przytykając do ust sprzęt.
-Cause I'm burning, burning
Moves away from you...
Obróciła się z gracją stając dokładnie naprzeciwko chłopakowi w warkoczach. Ich spojrzenia spotkały się. Wydawało mu się, że dostrzegł nikły uśmiech na jej twarzy. Nie mylił się.
-Flame licks my body. Destroys everything touch
When I’m burning through the darkness scream your name,
But you don’t hear...
Przy ostatniej linijce zwolniła trochę. Zaśpiewała to delikatniej, z uczuciem, ale przyszła pora na następną zwrotkę. Śpiewała wszystko tak, jak zaplanowała. Głos ani na chwilę jej nie zadrżał. Szalała, skakała. Po prostu bawiła się. Wkładała w każde słowo, w każdy dźwięk swoją duszę i przeżycia. W pewnym momencie droczyła się nawet z gitarzystką lekko ją szturchając. Jak na amatorski zespół pokazywał naprawdę wysoki poziom.
Pod koniec drugiego refrenu, buchnęły kłęby ognia. Publiczność szalała, choć nie było w tym nic nadzwyczajnego. W wielu występach brały udział takie efekty specjalne, więc to nic nowego. Kiedy znikły, okazało się, że brunetka także nigdzie nie ma na scenie. Publiczność szukała jej gorączkowo wzrokiem, lecz zapadła się pod ziemię.
Ich poszukiwania przerwał delikatny głosik wydobywający się z głośników.
-I see the moon,
Through a dark fog.
Cools the wounds of the fuckin’ fire!*
Pojawiła się! Ze skupieniem na twarzy stąpała coraz bliżej perkusji. Głos ledwo zauważalnie jej drżał. Z każdym nowym dźwiękiem była coraz bliżej instrumentu. Kiedy do niego dotarła, przejechała opuszkami palców po bębnie, który pod jej dotykiem, po prostu zaczął się palić! Szybko oddaliła się od płonącego przedmiotu, zmierzając ku gitarzystce. W tym samym czasie perkusista niezauważalnie zniknął na schodach za sceną.
Blondynka zdjęła z siebie gitarę i rozbiła ją na dwie części, uderzając nią o scenę. Po sali rozniósł się pisk zachwytu przerywany pojękiwaniem fanów rocka. Nie mogli znieść, że na ich oczach zostaje zniszczony tak świetny bas.
Po rozwaleniu sprzętu, dziewczyna podała go Rosalie, a ta ledwie go dotykając spowodowała, że pomarańczowe płomienie przejęły cały gryf. Wypuściła go z rąk i skierowała się w stronę fortepianu, stojącego na uboczu sceny. Przez cały ten czas nie przestawała śpiewać.
Zaczął się ostatni refren. Zbliżyła się do celu i delikatnie przejechała opuszkami palców po lśniącej powierzchni instrumentu, od jednego końca, do drugiego. Jak wszyscy się spodziewali, cały instrument stanął w płomieniach. Pożoga w jednej chwili, całkowicie go przesłoniła. Rose oddaliła się od niego i podążyła na środek sceny. Odśpiewała jeszcze ostatnią linijkę i przeciągnęła końcową nutę, a kiedy wypuściła z objęć stojak do mikrofonu, tak jak reszta instrumentów, spłonął w sztucznym ogniu. Dziewczyna padła na kolana obok niego i spuściła głowę w dół, kończąc jednocześnie dzikie show.
***
W uszach cały czas słyszałam dziki wrzask publiczności, kiedy muzyka przestała grać, a ja padłam na kolana obok płonącego stojaka na mikrofon. Miałam nierówny oddech i lekko poparzone dłonie, ale zaraz po występie lekarze się mną zajęli. Zbyt późno puściłam gitarę podczas występu i teraz odczuwam skutki chwili nieuwagi. Dwie podłużne blizny widnieją na dłoni pod cienką warstwą opatrunku i co jakiś czas dają o sobie znać. Ból powoli znikał i w sumie już go ledwo czułam, ale przy gwałtowniejszych ruchach skóra zaczynała piec. Bandaż zupełnie szpecił mój wizerunek i kątem oka widziałam, jak inne gwiazdy spoglądają w moją stronę z grymasem na twarzy.
Denerwuje mnie to, że w świecie show-biznesu zawsze trzeba wyglądać perfekcyjnie. Wszyscy ci, którym woda sodowa uderzyła do głowy, myślą, że jeśli ma się kasę i markowe ciuchy, jest się KIMŚ! Tak naprawdę są rzeczy o wiele ważniejsze! Zaufanie, szczerość, przyjaźń, miłość.
Kiedyś ułożyłam sobie nawet niepisany kodeks, którego do dziś przestrzegam jak 10 Przykazań. Tylko Emily wie o nim. Dzielę się z nią wszystkim. Zaczynając od tych szczęśliwych wydarzeniach, a kończąc na rozterkach miłosnych i niepewnościach. Wiem, że zawsze mnie wysłucha i nie powie nikomu o niczym, czego bym nie chciała.
Ta więc, najważniejszym punktem jest przyjaźń. Nigdy nie okłamię przyjaciela i nie zostawię go w potrzebie. Przyjaźń zawsze była i będzie najważniejszym priorytetem w moim życiu. Potrzebuję jej, aby nie zwariować w tym wielkim świecie pełnym kłamstw i oszustw. Czasami zastanawiam się, co bym zrobiła, gdybym nie wyjechała z Emily na wakacje do cioci Kate. Riche nie wypatrzyłby nas na karaoke w klubie, a my nie zostałybyśmy gwiazdami. Często rozmawiamy o tym i nie potrafimy wyobrazić sobie, jak potoczyłoby się nasze życie. A skoro mowa o piosenkach, to przejdźmy do drugiego punku mojej listy.
Przenigdy w życiu, nie skrytykowałabym piosenek innego artysty. Każdy ma swój własny styl i nie powinniśmy perswadować mu tego, tylko dlatego, że nam się nie podoba, lub nie jest w naszym stylu. Dla mnie nie liczy się gatunek muzyczny, tylko to, że w ogóle utwór istnieje. Nie wszystkie piosenki stają się hitami, ale każda z nich jest przepełniona uczuciem, każda ma swoją własną historię i chce nam ją opowiedzieć, a jeżeli się dobrze wsłuchamy, odkryjemy wszystkie jej tajemnice.
Kiedyś Trey dla żartów powiedział, że piosenka Madonny „hung up” brzmi, jakby koń rżał do mikrofonu. Zrobiłam mu wtedy taki raban, że od tamtego momentu już nigdy w mojej obecności nie skrytykował żadnego utworu.
Zaśmiałam się pod nosem przypominając sobie jego wyraz twarzy. Wyglądał jakby miał się zaraz popłakać. Bezcenne wspomnienia!
Szłam za Emily, która z kolei szła za Roni’m, który szedł za Trey’em, KTÓRY kierował się w stronę wolnego stolika. Usiedliśmy na ostatnich wolnych miejscach i zajęliśmy się bardzo poważną dyskusją na temat: Iść po drinki, czy nie?
-Zapomnijcie! Znowu się spijecie i jacyś paparazzi porobią wam masę zdjęć! Już widzę te nagłówki: „Skandal! Gitarzysta i perkusista zespołu Stumm tak świętowali zdobycie nagrody, że upili się na afterparty i musieli na czworaka dojść do domu, bo basistka Emily nie chciała ich targać przez całą drogę!!!”- Emily w dość głośny sposób perswadowała chłopakom swoje zdanie na temat alkoholu, aż ludzie stojący najbliżej nadstawiali uszu, aby coś dosłyszeć. Nie wątpię, że liczyli nawet na małą bójkę, ale na szczęście sytuację w porę uratował Riche zjawiający się dokładnie w momencie, gdy kuzynka wymierzała już siarczysty policzek Treyowi.
-Cześć dzieciaki! Ej… co się tutaj dzieje?!- Złapał w locie rękę Emily, tuż przed twarzą chłopaka. Dziewczyna schowała ją pod stolik i ze skwaszoną miną piorunowała wzrokiem managera.
-Bawimy się- odpowiedziałam na zadane ironicznie pytanie i wyszczerzyłam zęby do Riche’go- Jak zwykle gra o nazwie „przywal Trey’owi”. Standard.
Wszyscy ryknęli śmiechem oprócz Trey’a, który wykrzywił usta w grymasie. Nawet Em lekko się uśmiechnęła i delikatnie kopnęła mnie pod stolikiem w nogę.
-Dobra, to my z T.R spadamy po drinki- odezwał się Roni i pociągnął Trey’a za ramię w stronę baru. Riche jednak zdążył ich zatrzymać.
-Nie tak szybko! Na razie nigdzie nie pójdziecie! Mam wam do przekazania ważną wiadomość.- Zamyślił się na chwilę.- Możecie to nawet nazwać niespodzianką.- Skrzywiłam się nieznacznie. Jeżeli Riche szykuje dla nas niespodziankę, to ja już wolę w ogóle niczego nie dostać. On zawsze wymyśla coś szalonego. Ostatnio stwierdził, że na urodziny Emily załatwi pokaz fajerwerków. Udało mu się. Tylko problem wyszedł przy odpalaniu. Manager osobiście się tym zajął, lecz nie zauważył, że jedna mała petarda hukowa znalazła się pomiędzy lontami. Do dzisiaj nie mogę się otrząsnąć, tak potężny był wybuch. Wszystkie fajerwerki eksplodowały, a my ledwo z tego uszliśmy cali. Po tym incydencie, Emily stwierdziła, że urodziny będzie obchodzić z dala od managera i wszelakich środków łatwopalnych.
-Jestem przekonany, że się z niej ucieszycie!- Wyszczerzył zęby do każdego z osobna i usiadł na krześle przy stoliku. Chłopaki spojrzeli po sobie i nie mając innego wyjścia, zajęli swoje miejsca.
Wszyscy wpatrywali się w managera z wyczekiwaniem, a on, jak na złość trzymał nas w niepewności. Uśmiechał się tylko z wyższością i zaczął szukać czegoś gorączkowo w kieszeni płaszcza. Po kilku sekundach wyciągnął z niej kartkę A4 i rozłożył ją na stoliku. Zerknęliśmy na nią zaciekawieni, lecz z było zbyt ciemno, by móc się czegoś doczytać.
-Wiecie, co to jest?- zapytał po chwili ciszy. Pokręciliśmy przecząco głowami. Czułam jak zbiera się we mnie ciekawość połączona ze złością. Jeszcze ten jego cwany uśmieszek. Nigdy nie byłam zbytnio cierpliwa, a teraz Riche wystawiał mnie na próbę, specjalnie wszystko przedłużając. Jeżeli zaraz nie powie nam, co to jest, chyba zwariuję.
-No gadaj wreszcie!- Emily też zaczęła się niecierpliwić. Widać mamy kilka wspólnych cech. Manager wyszczerzył do niej zęby i wreszcie raczył nas oświecić.
-To jest kontrakt, który podpisałem dzisiaj, tuż przed rozpoczęciem gali. Pojedziecie we wspólną trasę koncertową z dość popularnym niemieckim zespołem. David, manager, stwierdził, że miło byłoby sprawić niespodziankę waszym i ich fanom na nadchodzące wakacje. Taki wspólny prezent na ubarwienie lata.
Zamurowało nas. Wpatrywaliśmy się w Riche’ego z niedowierzaniem. To chyba jakiś żart! Wspólna trasa?! Nie wspomniał nic o supportowaniu, więc to będą takie podwójne występy.
Szeroki uśmiech rozjaśnił moją twarz. Nareszcie nasze marzenia zaczynają się spełniać. Najpierw nagroda za debiut roku i za najlepszy image, wspaniały występ na gali, a teraz wspólna trasa koncertowa z… no właśnie, z kim?
Momentalnie uśmiech zniknął z moich twarzy. Riche wspomniał coś o dość popularnym zespole. Zaczęłam obawiać się najgorszego. David- gdzieś już słyszałam to imię, tylko nie mogłam sobie przypomnieć, gdzie i kiedy. Zaczęłam gorączkowo przeszukiwać wspomnienia w poszukiwaniu tegoż imienia i nagle mnie olśniło.
Słyszałam je tylko raz w życiu. Tak mi się przynajmniej wydawało i nie byłam zbytnio szczęśliwa z tego odkrycia. Wolałabym nigdy się nie dowiedzieć, z jakich ust ono padło niespełna kilka godzin temu.
Grymas wykrzywił moją twarz, kiedy ponownie przypomniałam sobie te słowa. Pamiętałam je dokładnie, bo po raz pierwszy wtedy usłyszałam JEGO głos.
-„…zamknij się Tom!- powiedział ten w długich, czarnych włosach i w mocnym makijażu.- Ja ci dam rozwalić gitarę! Masz robić tak, jak na próbach, bo David cię opieprzy, słyszysz?!
-Słyszę, słyszę! Ej, a wiesz, że przed nami siedzi ten zespół, z tymi laskami, co podobają się Georg’owi w tym ich teledysku?- Tom się zaśmiał a po chwili usłyszałam, jak jęknął, gdy brunet walnął go w głowę.”
Przełknęłam głośno ślinę i z przerażeniem spojrzałam na Richiego. David. Manager. Dość popularny zespół. Wszystko pasuje! Cholera! Nie mówcie mi, że będziemy występować z NIMI! Znaczy się, nie mam nic przeciwko, ale to trochę… kłopotliwe? W końcu podczas naszego ostatniego spotkania uderzyłam Toma w twarz, ale wydaje mi się, że nie przejął się tym tak jakoś specjalnie. Przeciwnie! Śmiał się jeszcze z własnej głupoty!
Nagle humor zaczął mi się poprawiać.
Odwróciłam głowę na bok i wbiłam wzrok w zespół siedzący przy stoliku obok. O ile dobrze kojarzyłam, to był chyba Aerosmith, ale i tak nigdy nie interesowały mnie inne zespoły. Oczywiście podziwiam każdy za ich muzykę, choć i tak nigdy żadna piosenka nie przypadła mi na tyle do gustu, abym naprawdę ją polubiła. Wolę własne utwory, bo wiem, co mają do przekazania. Zawsze potrafię wyłapać z nich wszystkie emocje i odczucia. Wiem, przy której miałam zły humor, a przy której byłam szczęśliwa. Inne są tylko po to, aby się dobrze przy nich bawić na imprezach. Może wyszłam w tym momencie na totalną ignorantkę, ale jakoś nie potrafię zmusić się do jakiejkolwiek obcej piosenki. Co prawda, są utwory, które ujęły moje serce, ale to było chwilowe i nietrwałe. To dziwne, że taka artystka jak ja z reguły nie lubi muzyki, ale cóż, są większe dziwactwa na świecie…
Nagle w mojej głowie pojawił się wir myśli i pomysłów. Wyszczerzyłam się sama do siebie. A już myślałam, że moja wena twórcza się skończyła. Odetchnęłam z ulgą i wyjęłam z torebki telefon. Otworzyłam okno na nową wiadomość. Zapisałam w nim tylko dwa słowa: „Dziwny świat” i schowałam przedmiot z powrotem. Zupełnie zignorowałam szaleńcze piski Emily i szerokie uśmiechy na twarzach chłopaków. Uparcie wpatrywałam się w swoje dłonie, przejeżdżając opuszkami palców po czarnych paznokciach. W ogóle nie docierały do mnie słowa Riche’ego, który z zapałem tłumaczył coś reszcie. Odkrycie przeze mnie zespołu, z którym będziemy mieć wspólną trasę, dał mi wiele do myślenia.
Nie miałam pojęcia, dlaczego, ale miałam niemiłe przeczucie, że podczas tej trasy stanie się coś, czego nie będę mogła uniknąć. Nie wiedziałam tylko, czy to będzie coś dobrego, czy wręcz przeciwnie. Jedyne, co było pewne, to to, że zmieni to moje dotychczasowe życie. Tylko czy ja chciałam zmian? Byłam ciekawa, co jeszcze szykuje dla mnie los?
Westchnęłam cicho. Jakaś część mnie mówiła mi, żebym nie godziła się na tę trasę, ale z drugiej strony zżerała mnie ciekawość. Nie chodziło mi o koncerty, czy samą podróż. Chodzi o coś zupełnie innego. Coś, a może kogoś?
Kąciki ust mimowolnie uniosły się w górę. Tak, Tom nie wywarł na mnie zbyt dobrego wrażenia, ale odniosłam wrażenie, że jest raczej pozytywnie nastawiony. Był bardzo nieuważny i niezdarny. A! No i nie myślał, ale to już inna sprawa. Mimo to, sądzę, że moglibyśmy się zakolegować, a nawet zaprzyjaźnić. Oczywiście, jeżeli tylko on zmieniłby trochę swoje nastawienie. Zdążyłam już raz się na nim zawieść, a zamieniliśmy ze sobą zaledwie parę zdań. Jest zabawny i wie, czego oczekiwać od życia, ale zbytnia pewność siebie i chęć zaimponowania może doprowadzić go do nieszczęścia.
Odwróciłam się w stronę Emily. Zauważyłam, że bezwładnie siedzi z głową opartą o zagłówek kanapy. Miała zamknięte oczy. Gdyby nie to, że uśmiechała się lekko do siebie, pomyślałabym, że zemdlała. Ale wiedziałam, co robi...
Marzyła. Tak, jak zawsze, kiedy połączyła kilka faktów ze sobą i otrzymała odpowiedź na nurtujące ją pytanie. Wyobrażała sobie, że to, co uzyskała, jest takie, jakie chciałby, żeby było. Wszystko idzie po jej myśli.
Domyślałam się, co jest powodem tego zamyślenia. Tak, jak wspomniałam wcześniej- połączyła kilka faktów, tak samo jak ja i otrzymała wybuchową wiadomość.
Jej największym marzeniem, a jednocześnie sekretem, jest uczucie, nad którym nie potrafi zapanować. Może nie jest aż tak wielkie, jak miłość, ale powoli zmierza w tym kierunku. Wiedziałam o tym, bo powiedziała mi, przed jednym z pierwszych naszych koncertów. Już wtedy było jej ciężko, a teraz nie wiem, jak sobie poradzi.
Mojej kuzynce wpadł w oko… yyym… no cholera, zapomniałam, jak on ma na imię! Ale chodzi o tego długowłosego basistę z Tokio Hotel! Mimo, że nie jest ani trochę w moim typie, uważam, że z Emily tworzyliby wspaniałą parę.
No, ale czas wrócić do rzeczywistości. Nadal Riche nie powiedział, z jakim zespołem będziemy koncertować. A jeżeli się pomyliłam? Może to jednak nie będzie grupa Toma? W końcu wielu managerów może mieć na imię David, czy nie? Mam tylko nadzieję, że nie trafimy na jakieś wredne gwiazdki.
Zwróciłam się twarzą do Riche’ego. Cały czas namiętnie tłumaczył coś Ronie’mu i Trey’owi, którzy mieli miny, jakby manager mówił, w co najmniej chińskim języku. Ledwo powstrzymałam parsknięcie śmiechem.
-Riche?
-Hmm?- Przerwał w połowie zdania i zwrócił się do mnie.
-Czy ten David, o którym mówiłeś nie jest przypadkiem…- Uśmiechnęłam się nieznacznie.-… managerem Tokio Hotel?- Zamknęłam oczy i wstrzymałam oddech. Nie mogłam przyznać się przed samą sobą, że w głębi duszy pragnęłam, aby potwierdził moje domysły. Co z tego, że prawie ich nie znam. Już wolę spędzić ten miesiąc, czy dwa z tymi chłopakami, niż z jakimiś rozpieszczonymi gwiazdkami.
-Skąd wiedziałaś? Właściwie to chodziło mi dokładnie o ten zespół!
W jednej chwili puls znacznie mi przyspieszył, a w moim brzuchu pojawiło się maleńkie mrowienie. Tylko, co ono oznaczało?
* Tekst piosenki został napisany przeze mnie na potrzeby opowiadania...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przypominam o podawaniu numerów gg, abym mogła was na bieżąco informować! ;D