Po tym zdarzeniu wszystko wróciło do normy. Tak mi się przynajmniej wydawało. Tom przyznał się, że wziął narkotyki, aby sprawdzić, czy to wszystko, co się o nich mówi to prawda, ale ja wiedziałam swoje. Jego oczy, kiedy to mówił, nie były szczere. Bill też to zauważył, ale nic nie mówiliśmy. Jego sprawa. Najważniejsze, że wszystko już było tak, jak na początku. No prawie…
Po rozmowie z Emily całkowicie zmieniłam swój stosunek do chłopaków, a dokładniej- do bliźniaków. Tak, jak wcześniej unikałam ich jak ognia, tak teraz wręcz przeciwnie- połowę wolnego czasu spędzaliśmy razem. Często do późna siedzieliśmy w salonie i graliśmy w karty, statki, a nawet w Chińczyka. Nie wiem, czy specjalnie, czy zupełnie przypadkowo, ale za każdym razem chłopaki nie mieli ze mną i Emily żadnych szans. Tom się wtedy najbardziej złościł, ale i tak każda gra, jak na nas kończyła się dość spokojnie. Często też wykorzystywaliśmy prywatną kolekcję filmów Georga i bliźniaki, co jakiś czas mu jeden podbierali, ale on nie miał nic przeciwko. Groził im tylko palcem, ale na tym się zazwyczaj kończyło Zazwyczaj…
Raz, gdy się naprawdę wkurzył, bo warkocz przypadkowo znalazł jego prywatną fotografię z króliczkami Playboya, myślałam, że któremuś stanie się krzywda. Brunet gonił go po całym autobusie i wrzeszczał, co sił w płucach. My w tym czasie tarzaliśmy się po podłodze ze śmiechu tak długo, aż niezdarny Georg potknął się o Billa i wpadł prosto na mnie. Mojej reakcji chyba nie muszę już opisywać? Powiem tyle, że po tym wypadku, basista wystrzegał się mnie, jak ognia.
Było świetnie. Nie, to za mało powiedziane- było fantastycznie! Na koncertach fani coraz bardziej zaskakiwali mnie swoimi pomysłami, aż po którymś z rzędu nie wiedziałam, co powiedzieć. W moich oczach byli najlepsi, jak skarb. Wspierali nas, podążali za nami i bronili, kiedy my już nie mieliśmy siły cokolwiek powiedzieć. Za każdym razem udowadniali, że to nie oni zasłużyli na bycie naszymi fanami, tylko my ich. Byli niepowtarzalni i inne gwiazdy mogły sobie mówić, co chciały, ale mimo wszystko nic by nam ich nie zastąpiło. To dzięki nim istnieliśmy, dzięki nim żyliśmy i oddychaliśmy muzyką. To oni sprawiali, że to, co robiliśmy miało jakikolwiek sens, a nasze marzenia mogły się spełniać. Tylko co my im dawaliśmy w zamian? Jedną wielką niewiadomą i stosy kłamstw piętrzące się coraz wyżej i wyżej…
Dieu, aide-moi*
Byliśmy w Polsce. Nareszcie! Ponad cztery miesiące nie odwiedziłam swojego ukochanego kraju i teraz dopiero zdawałam sobie sprawę, jak bardzo za nim tęskniłam. Kiedy przez okno w autobusie widziałam wszystkie te domki, pola i piękne lasy, w głowie miałam tylko jeden obraz: Dom. Tak dawno nie widziałam swojej mamy, taty, przyjaciół. Bardzo chciałam ich odwiedzić, lecz Riche od razu odwiódł mnie od tego pomysłu. Nasz terminarz niestety nie przewidywał jakichkolwiek uskoków. Było mi z tego powodu bardzo przykro, ale pocieszałam się faktem, że i tak jestem bliżej nich, niż przez ostatni czas. Jedyną dobrą (a może i nie) stroną całej trasy, było to, że byliśmy już na półmetku. Trzynaście koncertów w niecały miesiąc- bardzo spokojnie, ale jednocześnie męcząco. Te wszystkie wypady do klubów, na które za każdym razem zostawałam zaciągana siłą, zbrzydły mi do tego stopnia, że niedobrze mi się robiło, gdy ktoś o nich wspomniał. Tom oczywiście udawał, że nic nie widzi, bo imprezy to jego żywioł, ale po którymś razie z rzędu, kiedy próbował się do mnie przystawiać po kilku drinkach, postanowiłam trochę ich ograniczyć. Zamiast trzech do czterech wypadów tygodniowo, chodziliśmy najwyżej dwa. Warkocz nie był zbytnio szczęśliwy, ale obiecałam mu, że na każdej imprezie zatańczę z nim, co najmniej trzy kawałki. Zgodził się od razu.
Skoro już mowa o imprezach, to za niecały tydzień Emily kończyła dziewiętnaście lat. Nie mówiła o tym nikomu, bo nigdy nie uznawała wyprawiania urodzin, ale stwierdziłam, że skoro w tym roku nasza grupa jest nieco większa, należy coś z tym fantem zrobić. Kiedy tylko Emily przed jednym z koncertów poszła na próbę instrumentów, złapałam Billa i zamknęłam się z nim w garderobie. Wyjaśniłam mu wszystko, co i jak, i wspólnie ustaliliśmy, że zrobimy dla niej małą niespodziankę. Czarnowłosy zagwarantował mi, że on zajmie się lokalem, a Toma poprosi, aby załatwił jakiś prowiant i trochę procentów. Znając ich możliwości, to na pewno nie będzie „trochę”, no ale sama nie zrobiłabym praktycznie nic. Ronni i Trey stwierdzili, że oni mi nie pomogą, bo są zbytnio zajęci przygotowaniem dla blondynki prezentu. Zdziwiłam się, bo zawsze kupowali jej coś na ostatnią chwilę i to tylko dlatego, że im o tym przypominałam. Jeżeli więc szykują coś ekstra, to mimo wszystko, nie chciałabym byś za tydzień w skórze kuzynki.
Donośny śmiech dochodzący z kuchni sprawił, że otworzyłam zaspane oczy. Zdziwiłam się, bo byłam pewna, że wszyscy jeszcze śpią. Ostrożnie wyszłam z salonu i jak najciszej mogłam, przeszłam przez sypialnię. Zauważyłam, że bliźniacy śpią na swoich łóżkach, a to nad moim jest puste. Nie pozostawiało wątpliwości, kto aktualnie znajdował się za drzwiami. Tak, jak weszłam, tak samo po cichu wyszłam z pomieszczenia i zamknęłam za sobą drzwi. Spojrzałam zdziwiona na kuzynkę, która siedziała wygodnie na kanapie przy stole i przeglądała coś w laptopie ledwo powstrzymując się od śmiechu. Stałam tak wpatrując się w nią dobrą minutę, zanim blondynka zauważyła, że nie jest sama. Podniosła wzrok znad ekranu i wbiła go we mnie. Widziałam, że w jej oczach czają się wesołe iskierki, więc uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie i usiadłam obok.
-Albo znalazłaś w Internecie coś na temat Treya, albo… nie, z niczego innego byś się tak nie śmiała.- Wystawiłam jej język.
-Jesteś pewna?- Spojrzała na mnie tym swoim przebiegłym wzrokiem. Założyłam na piersiach ręce i z pewnością pokiwałam twierdząco głową.- W takim razie spójrz na to.
Przesunęła komputer w moją stronę tak, abym i ja widziała cały obraz. W pierwszej chwili nie wiedziałam tam nic nadzwyczajnego. Jakiś blog z dość długim postem, którego nawiasem mówiąc, nie chciało mi się zbytnio czytać. Przerzuciłam zniecierpliwiony wzrok na kuzynkę.
-No i…?- Pomachała przecząco głową i wyszczerzyła się jeszcze szerzej.
-Czytaj.
Westchnęłam z dezaprobatą i jeszcze raz zerknęłam na otwartą stronę. Przejechałam wzrokiem kilka linijek i już miałam się zapytać, co w tym takiego zabawnego, kiedy moje spojrzenie przyciągnął jeden wyraz. Wyszczerzyłam oczy i przesunęłam laptopa bliżej siebie. Zaczęłam czytać.
„Krew w organizmie Toma odpłynęła w jedno miejsce, pulsując falami gorąca. Dokładnie w to, na którym teraz miarowo zaciskały się szczupłe palce zakończone ciemno-pomalowanymi paznokciami. Jego powieki opadły powoli, gdy podparł się ściany. O ile jeszcze przed chwilą był zdolny do tego, żeby zebrać myśli, teraz zupełnie nie kontrolował tego co się działo. Jakby automatycznie i wbrew jego woli, lewa dłoń wślizgnęła się za rozgrzane plecy wokalisty i ujęła jego lewy pośladek.
Uwielbiał obserwować, jak jego brat przygryzał wtedy dolną wargę... Gorącą wargę, którą za moment miał poczuć na swoich...
- Dzisiaj jest czwartek. - Głos Billa zadrżał od emocji. Na samą myśl o tym, co za chwilę niezaprzeczalnie miało się stać szumiało mu w głowie. - Pamiętasz? Czwartek jest nasz. Możemy trochę pogrzeszyć...”**
Zakryłam usta dłonią. Nie mogłam uwierzyć w to, co przed chwilą widziały moje oczy. To był żart? Spojrzałam na blondynkę, która tarzała się na kanapie ze śmiechu.
-I co… i co o t-tym my-myślisz?- Przez salwy śmiechu ledwo udało jej się cokolwiek wypowiedzieć. Z obrzydzeniem zerknęłam jeszcze raz na ekran komputera i zamyśliłam się na chwilę. To, co zawierał ten blog było… chore? Niesmaczne? Nieetyczne? Na pewno znalazłoby się o wiele więcej określeń, ale byłam w zbyt wielkim szoku, aby głębiej się nad tym zastanowić. Osoba, która to napisała musiała mieć niezłą wyobraźnię, że postawiła bliźniaków w takim świetle.
-Co to w ogóle jest?!- zapytałam Emily z widocznym oburzeniem.
-To jest… czekaj, czekaj…-Dziewczyna podniosła się do siadu i przysunęła laptopa bliżej siebie. Przejechała wzrokiem przez całą długość strony.- No gdzieś tu było napisane… A tak! Twincest.
-Na zdrowie.
-Nie, nie! TO jest Twincest- Wskazała ręką na ekran komputera.
-Znaczy się, że Twins połączone z…- Zmarszczyłam czoło i pomyślałam przez chwilę. Cholera, zupełnie wypadło mi z głowy, jak było…
-Incest.- Dokończyła za mnie blondynka. Walnęłam się dłonią w czoło.
-No taaak! Zapomniałam!- Westchnęłam cicho i jeszcze raz spojrzałam na treść bloga. Chciałam zobaczyć, co takiego jeszcze zawiera, ale kuzynka brutalnie zamknęła mi go przed nosem. Już chciałam wyrazić swoje oburzenie, kiedy na swoim policzku poczułam coś ciepłego i mokrego. Trwało to może pół sekundy i tak, jak się pojawiło, tak nagle znikło. Automatycznie odwróciłam głowę w stronę źródła i tuż przed nosem zobaczyłam z bardzo bliska twarz warkocza. Zamrugałam kilkakrotnie powiekami i poczułam, jak moje policzki robią się całe czerwone.
-Dzień dobry- wymruczał seksownym głosem. Moje serce na chwilę stanęło. Wpatrywał się we mnie tymi czekoladowymi oczami z takim uczuciem, że nie mogłam stwierdzić, co do końca się w nich kryło.
-Cz- cześć- wyjąkałam ledwie wydając z siebie jakiekolwiek dźwięki. Chłopak uśmiechnął się lekko, przez co jeszcze bardziej poczerwieniałam.
-Ej, papużki! Nie chcę wam przeszkadzać w tym waszym wpatrywaniu się w siebie jak para zakochanych, ale to trochę dziwnie z tej strony wygląda. Ktoś mógłby pomyśleć, że rzeczywiście ze sobą chodzicie.- Emily zaśmiała się, ale po chwili spoważniała i dodała:- Ale chyba nie jesteście razem, co nie?
Tom z lekkim westchnieniem zwrócił ku niej twarz. Zilustrował powoli jej sylwetkę, po czym uśmiechnął się zawadiacko.
-Widocznie nie jesteś dobrze poinformowana. A ty nic jej nie mówiłaś?- Ostatnie zdanie zostało skierowane do mnie. Zmarszczyłam czoło i pytającym wzrokiem wpatrywałam się w Toma. On ledwo zauważalnie mrugnął okiem, co wystarczyło, abym zrozumiała, co mu chodzi po głowie. Uśmiechnęłam się, ale po chwili spoważniałam. Powoli odwróciłam głowę w stronę kuzynki. Przez chwilę nic nie mówiłam, tylko uciekałam wzrokiem na ścianę za nią. W końcu nie wytrzymała.
-No powiedz coś wreszcie!- wybuchła tak nagle, że aż się wzdrygnęłam.
-A co mam ci niby powiedzieć, co?!- Spuściłam głowę na dół chcąc ukryć uśmiech błąkający się na moich ustach.
- To prawda? Proszę, powiedz, że nie!
-A mówiłem, żebyś jej powiedziała…- Tom ze stoickim spokojem stał oparty o stół z założonymi na piersiach rękami i bawił się swoim kolczykiem.
-Chciałam, ale się bałam!- Próbowałam udać bezradność i chyba mi wyszło, bo warkocz lekko się uśmiechnął.
-Przecież to twoja kuzynka, zrozumiałaby.
-To nie jest takie proste…
-Owszem, jest…
-To sam mogłeś jej powiedzieć!
-Przed chwilą powiedziałem.
-No i sam widzisz, że jesteś w tym beznadziejny!
-Czy mam uznać to za naszą pierwszą kłótnie?- Chłopak uniósł w górę lewą brew, a jego wzrok stał się ostrzejszy. Jedynie ja wiedziałam, że to tylko maska, zupełnie taka, jak moja. Chciało mi się śmiać na widok miny Emily. Tom zresztą też długo już by nie pociągnął, gdyby nie nagłe wtargnięcie do pomieszczenia pewnej czarnej czupryny.
-Hej ludzie, widzieliście gdzieś moje okulary?- Parsknąłem śmiechem a zaraz za mną warkocz. Bill uznał, że to on jest powodem naszego dobrego humoru i stanął na środku kuchni ze złożonymi na piersiach rękami.- Tak was to śmieszy?- burknął.
-Daj spokój, bracie.- Tom zarzucił mu rękę na kark, na co brunet cicho jęknął.- Po prostu uśmiech sam wchodzi na usta, kiedy tylko pojawiasz się w pobliżu.- Warkocz wyszczerzył do niego zęby. Czarny tylko prychnął i brutalnie zrzucił z siebie ramię brata.
-Chodziło mi o okulary SŁONECZNE, ale jeżeli tak wam do śmiechu, to przed chwilką obudził się Georg, jego możecie drażnić do woli!
Kilka sekund później już go nie było. Spojrzałam na Toma z wyrzutem. Mógł mu jakoś wytłumaczyć, a nie jeszcze ośmieszać. Pokiwałam głową z dezaprobatą.
-Wiesz ty co…
-Co?- zapytał z głupim wyrazem twarzy. Nie odpowiedziałam mu, tylko założyłam ręce na piersi i przysunęłam do siebie laptopa.- No co?
-Nic, wiesz.- Skrzywiłam się i spojrzałam na niego wymownie.
-Nie martw się, przejdzie mu.- Zapewnił, lecz nadal do końca nie czułam się fair wobec Billa…
***
-Ugh! Padam na pysk!- wyjęczałam, kiedy tylko znalazłam się poza sceną. Za sobą słyszałam jeszcze piski i wrzaski całej hali, co tym razem zaczynało mnie powoli denerwować. Od rana chodziłam cała nerwowa i tylko ostatkami silnej woli powstrzymywałam się przed wybuchem. Parokrotnie wystarczyłaby jeszcze jedna sekunda, a nawrzeszczałabym na Bogu winnych techników czy członków zespołu. Nie miałam pojęcia, dlaczego, ale przeczuwałam, że niedługo stanie się coś nieoczekiwanego. Coś, co postawi całe moje życie do góry nogami, na co nie byłam jeszcze przygotowana. Z jednej strony mogłam się mylić, a z drugiej już na zapas broniłam się przed jakimikolwiek zmianami. Zdążyłam już wyperswadować Richiemu przesunięcie jednego z koncertów na późniejszy termin, bo każda najdrobniejsza zmiana mogła wpłynąć na to „coś”.
-Coś jesteś dzisiaj jakaś niewyraźna.- Emily padła na kanapę obok mnie. Nawet nie zauważyłam, kiedy weszliśmy do garderoby. Rzuciłam jej nieprzyjemne spojrzenie, na które odpowiedziała szerokim uśmiechem- Może powinnaś wziąć Rutinoscorbin?
Parsknęłam śmiechem, ale prawie natychmiast spoważniałam. Coś nie miałam dzisiaj humoru na żarty, tym bardziej, że moją głowę zaprzątały myśli o zbliżających się urodzinach blondynki. Jeszcze tylko jeden dzień i czeka nas wielka impreza, ale za wszelką cenę pragnęłam, aby odbyła się tydzień później. Mieliśmy problemy z lokalem, bo Bill nie mógł dogadać się z właścicielem, aby ten odwołał imprezę jakiś snobów, którzy zamówili sobie to miejsce w ten sam dzień, co my. Tomowi nie bardzo udało się załatwić jakiś alkohol, bo klub nie miał w swojej ofercie tych, których chłopaki lubili, a warkocz nie mógł przecież wyjść w ciągu dnia do monopolowego. Próbował, co prawda, wysłać Sakiego, ale ten miał już po dziurki w nosie usługiwania bliźniakom i chodzenia co chwilę do sklepów po coś dla nich. Tom obiecał mu w odwecie istny horror, ale ten go jedynie wyśmiał. Ja miałam na głowie jeszcze do załatwienia porządnego DJa i oczywiście solenizantkę, która co rusz mnie wszędzie ze sobą ciągała. Na szczęście Georg, jako znawca wszelakiej muzyki wykonał dwa telefony i już po pięciu minutach mieliśmy uzgodnione wszystko z jego dobrym kumplem, Klausem, co do grania na naszej imprezie- niespodziance. Przynajmniej jedna rzecz z głowy…
-Jestem jedynie zmęczona.- wymruczałam odchylając głowę w tył i przymykając oczy.
-Przez cały dzień?- Emily nie dawała za wygraną. Prychnęła cicho, co tylko wzburzyło we mnie ogień.
-Ty się już lepiej nie odzywaj.- warknęłam niemiło.
-O co ci znowu chodzi?!
-To nie ja pomyliłam chwyty przy Ensemble!
-Tak, i też nie ty zapomniałaś słów przy Past!
-Wcale nie zapomniałam! To przez światła! Błysnęło mi w oczy i mnie zdekoncentrowało!
-Tylko winny się tłumaczy…
-Jeszcze jedno słowo, a pożałujesz…!
-A co, poskarżysz się swojemu chłopakowi?- Spojrzałam na nią, jak na świra.
-Jakiemu chło…? Aaaa!- Walnęłam się ręką w czoło. No tak! Zapomniałam wyjaśnić Emily, że przez cały czas ją z Tomem wkręcaliśmy.- Nie mam chłopaka. Tom to wszystko wymyślił. Nie wiem, dlaczego, ale było zabawnie- Wzruszyłam ramionami. No i tyle po naszej kłótni.
-Że co?!- Spojrzałam na nią od niechcenia. Na jej twarzy widniał niemały szok.- I przez cały czas mnie wkręcaliście?- Skinęłam twierdząco głową. Nawet nie wysiliłam się na przepraszającą minę. Koncert całkowicie odebrał mi siły.- Cały cholerny tydzień nie mogłam spać, zastanawiając się, jak to możliwe, że jesteście ze sobą, a ty mi teraz tak po prostu mówisz, że to był żart…
-Przepraszam, zupełnie wypadło mi z głowy, żeby to odkręcić. Wiesz… koncerty, wywiady, ten cały stres i w ogóle. Jakoś nie pomyślałam o tym.
-To ty lepiej zacznij wreszcie myśleć, bo kiedyś może ci się to przydać!
-Przemyślę to.
-No właśnie…
***
-I dopiero po tygodniu jej powiedziałaś?
-Yhym. Była zła, ale po godzinie jej przeszło, sam przecież widziałeś.
-Na początku myślałem, że się pokłóciłyście, ale jak Trey mi o wszystkim powiedział, to dopiero wtedy zrozumiałem. Myślałem, że już jej powiedziałaś, Tom wygadał się jeszcze tego samego dnia.
-Zdrajca.
Bill zaśmiał się i puścił mi oczko. Weszliśmy do kolejnego sklepu z ciuchami, już chyba setnego tego dnia. Pomimo piekielnego bólu nóg nie żałowałam, że poprosiłam go, aby pojechał ze mną. Znał się na modzie i doradzał mi lepiej niż niejeden stylista, a to było bardzo pomocne.
-Ale nie gniewasz się na nas za to?- Zapytałam, kiedy przeglądał wieszaki z nienaturalnie krótkimi sukienkami. Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Za udawanie pary? Skądże! Równie dobrze mógłbym to być ja i Georg.
Parsknęłam śmiechem. Wyobrażenie sobie Billa i Georga jako pary przyszło mi dość szybko. Nie powiem, obraz był przekomiczny, choć nie mogłam wyobrazić sobie Billa w sukience.
-Nie wiem, czy to byłby dobry pomysł.- wyszczerzyłam się do niego.
-Georg może nie wygląda na takiego, ale jeżeli chodzi o jakiekolwiek akcje, lub wkręcanie Toma, to jest pierwszy.- Pokręcił nosem na trzymaną właśnie w ręce sukienkę i odwiesił ją na miejsce.
-Nie lubią się?
-No co ty! Jesteśmy wszyscy przyjaciółmi, ale jeżeli chodzi o nich, to jest to bardziej skomplikowane. Tom wiesz, jaki jest.- Skinęłam głową.- Nigdy nie odpuszcza, lubi się wywyższać i pokazywać światu swoją doskonałość. Georg odwrotnie, jest w miarę cichy i dostrzega więcej szczegółów, które umykają mojemu bratu. Woli pozostać w cieniu, niż być w świetle reflektorów i to właśnie denerwuje Toma. W każdym wywiadzie próbuje go prowokować i wytykać mu jego wady. Georg się tym nie przejmuje, ale żeby zgasić trochę jego zapał, odpowiada mu tym samym i jest śmiesznie.
-To tak, jak u nas. Trey mi zawsze dogryza, ale staram się zawsze mu coś na to odpowiedzieć. Reporterzy są wniebowzięci, fani cieszą się, że jesteśmy w miarę normalni, a ja mam satysfakcję, że Treyowi znowu się nie udało się mnie zgasić.
-No właśnie. Wiesz, chyba ta będzie ci pasować.- Pokazał mi czarną koronkową sukienkę z delikatnym wcięciem w talii.
-Tak uważasz?- Złapałam za dolny materiał i zilustrowałam ją w całości. Nie była prześwitująca, jedynie przy brzegach i po środku. Nie przypadła mi do gustu, ale skoro Billowi się spodobała, to przynajmniej ją przymierzę.
-Zaufaj mi, ta jest najlepsza. Chcesz przymierzyć?
***
-Bill! Już wystarczy! Bolą mnie nogi!- wyjęczałam, kiedy brunet poszedł po kolejny stos sukienek.
-Jeszcze momencik! Widziałem gdzieś tutaj taką fajną…
-Jeżeli w tym momencie nie przestaniesz, to obiecuję, że do hotelu pójdziesz pieszo!
-Aj, nie marudź, tylko przymierzaj. Im szybciej skończysz, tym szybciej wyjdziemy.
Zabiję go, obiecuję, że go zabiję! Z obrzydzeniem spojrzałam na stos kolorowych sukienek, które czarnowłosy kazał mi przymierzyć, a potem mój wzrok padł na tą czarną, która jako pierwsza mu się spodobała. Ze zrezygnowaniem sięgnęłam po nią i zdjęłam z wieszaka. Przyłożyłam ją sobie do ciała i stanęłam przed lustrem.
-Może ta będzie jednak odpowiednia?- mruknęłam pod nosem i jak w zwolnionym tempie założyłam na siebie. Zilustrowałam wzrokiem całe swoje ciało i stwierdziłam, że Bill ani trochę się nie pomylił. Sukienka sięgała mi poza uda, prawie do kolan i była wręcz idealnie wpasowana w moją sylwetkę. Koronkowe wykończenia dodawały jej uroku i elegancji, co bardzo mi się spodobało.
-Rose, znalazłem coś ekstra, na pewno ta będzie idealna.- Skrzywiłam się na dźwięk jego głosu. Już miałam dość przymierzania kolejnych ciuchów!
-Mógłbyś wejść? Chyba już znalazłam odpowiednią sukienkę.
Zauważyłam, jak klamka od drzwi przebieralni opada w dół. Po chwili te rozwarły się lekko i do środka wdarła się głowa czarnowłosego. Upewnił się, czy aby na pewno jestem całkowicie ubrana, po czym niepewnie wszedł i zamknął za sobą drzwi. Odwróciłam się w jego stronę i rozsunęłam ręce, aby mógł obejrzeć całą kreację. Zamyślił się na chwilę i obszedł mnie dwa razy wokół ilustrując całą moją sylwetkę. Po minucie stanął w dawnym miejscu.
- I jak? Może być?- zapytałam niepewnie. On parsknął śmiechem i złapał mnie za ramię.
-A nie mówiłem od razu, że ta będzie idealna? Nie chciałaś jej przymierzyć na początku, a jednak wyszło na moje.- Wyszczerzył zęby i oparł się o ściankę zaplatając ręce na piersi.
Odwróciłam się w stronę lustra i jeszcze raz przyjrzałam się dokładnie swojemu odbiciu. Krytycznie spojrzałam na swoje włosy i stwierdziłam, że chyba nadszedł już najwyższy czas, aby coś z nimi zrobić. Te rozdwojone końcówki…
Nagle zauważyłam, że Bill oderwał się od ścianki i podszedł do mnie od tyłu. W lustrze widziałam, że cały czas wpatrywał się moje oczy. Ostrożnie objął mnie w pasie i delikatnie przytulił uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch. Przełknęłam ślinę i poczułam, że moje serce zaczęło bić niebezpiecznie szybko.
-Bill, co ty robisz? Chcę się przebrać.
-Poczekaj chwilę, proszę.- Nie mogłam nic zrobić przez jego ton głosu. Wtulił się we mnie jeszcze mocniej opierając twarz o moje ramię. Nie powiem, że nie była to dla mnie krępująca sytuacja, ale skoro poprosił, abym wytrzymała chwilkę, nie mogłam mu odmówić. W końcu to nie było nic takiego, prawda? Po chwili poczułam jak Bill delikatnie gładzi mój brzuch kciukiem, co wywołało u mnie gwałtowne dreszcze.
-Bill…- Odwróciłam w jego stronę twarz i momentalnie zamarłam. Jego twarz była tak niebezpiecznie blisko mojej, że mogłam poczuć jego oddech na swoich ustach. Wpatrywał się we mnie lekko zamglonymi oczami tak, jakby kierował się impulsem, a ja? Ja stałam jak sparaliżowana i całkowicie się wyłączyłam. Jego obecność sprawiała, że wariowałam, mój organizm wzburzał się coraz bardziej z każdą sekundą, aż czułam, jak cała drżę. Nie minęła nawet sekunda, jak na swoich wargach poczułam jego. Chciałam krzyczeć. Krzyczeć z bezsilności, a jednocześnie skakać ze szczęścia.
Powoli, jakby bał się, że go odrzucę, muskał moje usta. Nieprzerwanie wpatrywał się w moje oczy, a ja w jego. Nie chcieliśmy przerywać tej magicznej chwili, a tylko tracąc kontakt wzrokowy, od razu każdy z nas by się obudził. Jedynie małe światełko w moim umyśle zachowało resztki rozsądku i przykuło moją uwagę, ale było już za późno. Odruchowo zaczęłam odwzajemniać pieszczotę, którą Bill mi okazywał. Delikatnie rozchyliłam swoje wargi pogłębiając pocałunek. Czarnowłosy od razu znieruchomiał i cały się spiął. Wyczułam to i zrobiłam dokładnie tak samo.
-Rosalie… ja…- wyszeptał ledwo poruszając wargami. Jego oczy pojaśniały i zrobiły się bardziej przytomne. Teraz był w nich strach i zwątpienie. Wpatrywał się we mnie zszokowany i myślę, że moja mina była w tamtej chwili identyczna jak jego.
Momentalnie zakryłam usta dłonią. Co ja zrobiłam?! Co MY robiliśmy?! Jak mogłam do tego doprowadzić? Przez tyle czasu się przed tym wzbraniałam i tyle nie przespałam nocy myśląc o tym, a teraz wszystko runęło. Całe moje starania i nerwy poszły gdzieś. Przez jeden pocałunek…
* Dieu, aide-moi! (fr.) - Boże, pomóż!
** fragment twincestu Frisco "Nasz Czwartek" - prolog: "Twój czwartek będzie moim końcem" http://nasz-czwartek.blog.onet.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przypominam o podawaniu numerów gg, abym mogła was na bieżąco informować! ;D