niedziela, 12 sierpnia 2012

Odszedłeś, ale proszę, wróć! cz.11



 
            Ostrożnie usiadłam na krześle barowym. Obok mnie, do czarnego fortepianu przysiadł Tom. Kiwnął mi porozumiewawczo głową i ustawił palce na odpowiednich klawiszach. Zaczerpnęłam głęboko powietrza i rozejrzałam się po całej sali. Wszystkie oczy zwrócone były na mnie i Toma. Emily po środku przypatrywała mi się z ciekawością. Teraz albo nigdy- pomyślałam i dałam znak czarnowłosemu. Po pomieszczeniu rozniósł się delikatny, a zarazem melodyjny dźwięk fortepianu. Przymknęłam oczy i poddałam się nowej fali, którą ze sobą przyniósł. Wsłuchałam się w niego i w odpowiednim momencie zaczęłam śpiewać.

She’s the one that I can breathin’
All the rights can’t stop our feelings.
And I am calm when she play next to me.
Hurricanes don’t stop us never
When your hand is now forever
Two young hearts will grow up like a tree.

People love the people
And I love someone
Who is every day for all my life.
But people must love people
Without love my world
Will never be the same
Befor you came along in them

She’s the one that I can livin’
All of us needs her to breathin’
And I love smile when she smile with me
Born to be forever now
It doesn’t care when time goes faster
We born for us in order to be

People love the people
And I love someone
Who is every day for all my life.
But people must love people
Without love my world
Will never be the same
Befor you came along in them

Ooooh ooooh
Twenty years with no-ends proud
She’s all the time in me
And now I stand here couse...
Couse she play next to me.

            Przez cały czas miałam zamknięte oczy, ale dopiero w momencie, kiedy je otworzyłam poczułam, że robią się mokre. Tom grał przez chwilę sam wejście do ostatniego refrenu, a kiedy nadeszła kolej na mnie, spojrzałam w oczy Emily i na nowo zaczęłam śpiewać.

People love the people
And I love someone
Who is every day for all my life.
But people must love people
Without you my world
Will never be the same
Befor you came along in them
Never be the same without your love in me
I’ll be calm when your heart is beating next to me
Next to me...

            Skończyłam. W całej sali panowała idealna cisza. Zagryzłam niepewnie wargę i spojrzałam na Toma, który z lekkim uśmiechem na ustach przypatrywał się mnie. Mrugnął okiem i poruszył wargami tworząc słowa „Udało się”. Poczułam się trochę pewniej i odwróciwszy głowę przed siebie, napotkałam dziesiątki oczu, które z podziwem wpatrywały się prosto we mnie. Lecz nie one były w tej chwili najważniejsze. Najważniejsza była ta jedna para jasno niebieskich tęczówek, teraz przysłoniętych drżącymi powiekami. Ześlizgnęłam się z barowego krzesła i podeszłam do blondynki obejmując ją ostrożnie za szyję. Usłyszałam jej cichy szloch. Odwzajemniła uścisk i wtuliła się we mnie z ufnością. Wszyscy wokoło zaczęli klaskać, a w uchu przez cały czas słyszałam jedno słowo.
            -Dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję… jesteś najwspanialszą osobą, jaka kiedykolwiek pojawiła się w moim życiu.
            -A mogę dostać to na piśmie?- wyszeptałam, a Em zaśmiała się cicho.
            -Nie.
            Tak, to zdecydowanie był najwspanialszy dzień w jej i moim życiu. Chociaż nie zdawałam sobie sprawy, że jest osoba, która w tamtej chwili chciałaby zniknąć z całej uroczystości. Która wzdychając ciężko, próbuje ukryć rozczarowanie widokiem, jaki zobaczyła. Która zawiodła się na najbliższej mu osobie, chociaż to zdecydowanie nie była jej wina. Była to osoba kryjąca w sobie sprzeczne uczucia, pragnąca wyznać je, ale jednocześnie będąca niezdecydowaną. Ta osoba popadała w paranoję.
            -Bill?- Chłopak w jasnych, krótkich włosach podszedł do opierającego się o ścianę kolegi. Ten leniwie podniósł na niego wzrok.
            -Coś konkretnego cię do mnie sprowadza? Ostatnio wcale nie masz na nic czasu, aż tak nagle przypomniało ci się o starym kumplu?
            W jego głosie wyczuwalna była nutka pretensji i złości. Blondyn spojrzał na niego niepewnie i nieznacznie się odsunął. Odchrząknął i schował ręce do kieszeni.
            -Pomagałem Rosalie w przygotowaniach. Czy to grzech?- zapytał. Bill z zaciętą miną wpatrywał się w nieokreślony punkt przed sobą. Chłopak westchnął dochodząc do wniosku, że sam będzie musiał przeprowadzić całą rozmowę.
            -Słuchaj, Bill. wiem, że masz Tomowi za złe, że tyle czasu spędza z Rose, ale…
            -Nic nie wiesz.- przerwał mu. Gustav zdziwiony spojrzał na niego.
            -Co?
            -Nic nie wiesz.- powtórzył. Blondyn słyszał, że jego głos drżał z podenerwowania.- Obiecałem mu. Obiecałem, że jej nie tknę, że zostawię ją dla niego.- przerwał, aby opanować swój głos. Zaczerpnął powietrza i po chwili kontynuował.- Wczoraj się pokłóciliśmy. Ja… pocałowałem Rose. Nie chciałem, żeby tak wyszło, ale nie mogłem się powstrzymać. Potem, ona uciekła. Wiedziałem, że coś się stało w jej życiu, co nie pozwala jej zbliżyć się innym chłopakom do siebie, ale w tamtej chwili zupełnie nad sobą nie panowałem i potem… potem…
            -…wygadałeś się Tomowi.- dokończył za niego blondyn. Bill kiwnął głową.
            -Pokłóciliśmy się, bo dziwnie się złożyło, że jemu ona też się podoba. Powiedział mi, że…- Brunet westchnął ciężko.- … że wziął narkotyki, aby zapomnieć, żeby wybić sobie z głowy to, że ona mu się podoba. Jednak przesadził, wziął za dużo i sam wiesz jak to się skończyło. Nieświadomie wyrządził jej ogromną krzywdę. Wybaczyła mu i dopiero wtedy zrozumiał, że nie ma sensu z tym walczyć. Tak, jak ja, próbował uciec od niej, trzymać ją na dystans, ale nie potrafił. Nie dał rady. Nie mam pojęcia, co w niej jest takiego, że potrafi zawrócić nam obu w głowach.- Jęknął i zakrył twarz dłonią. Blondyn przypatrywał mu się przez chwilę.
            Bill ostatnio naprawdę zachowywał się inaczej. Jego bliźniak w sumie też. Często milczeli w swoim towarzystwie, bardzo łatwo można było wytrącić ich z równowagi. Georg śmiał się, że zbliża im się okres, ale Gustav wiedział, że coś jest nie tak. Przez ostatni tydzień przypatrywał się uważnie im obu i doszedł do słusznego wniosku, że wszystkiemu winna jest jedna osoba. Jednakże ta osoba nie miała o niczym pojęcia, jak i również nieświadomie pogrążała obu braci.
            -Macie ze sobą kilka wspólnych cech. Z tego, co zdołałem się dowiedzieć, wszyscy troje zawiedliście się na bliskiej wam osobie, macie trudne charaktery i nie dajecie za wygraną. Patrząc na was, można by stwierdzić, że jesteście rodzeństwem. Nie z wyglądu, lecz ze sposobu bycia i zachowania. Ona traktuje was jak starszych braci, a wy troszczycie się o nią jak o młodszą siostrę. Zawsze bronicie jej, kiedy jest jakaś kłótnia, czy nawet jak gramy w coś, potraficie się idealnie zgrać. Już na samym początku znaleźliście wspólny język…
            -Do rzeczy, Gustav.- przerwał mu brunet.
            -Co zamierzasz zrobić?- Bill westchnął.
            -Zapomnieć.
            -Myślisz, że ci się uda?
            -Nie wiem, spróbuję.
            -Wiesz, że w ten sposób wystawiasz ją jak na tacy?- Bill uśmiechnął się blado i skinął lekko głową.- Oboje będą ci za to wdzięczni, zobaczysz.
            Gustav podszedł do przyjaciela i położył mu dłoń na ramieniu. Ścisnął ją na pocieszenie i uśmiechnął się pokrzepiająco. Był zadowolony, że mógł pomóc tym dwóm niesfornym bliźniakom. Kto wie, jakby się to wszystko potoczyło, gdyby Bill nie podjął teraz decyzji. Blondyn wiedział, że łatwiej będzie przekonać młodszego z braci, niż Toma. I chociaż czuł, że z jednej strony przyczynił się do wewnętrznego cierpienia chłopaka, wierzył, że jest on na tyle silny, aby nie zamknąć się w sobie. Wierzył, że znajdzie on kiedyś prawdziwą miłość. Lecz jeszcze nie teraz. Nie teraz…
***
            -O, cholera.- Jęknęłam, kiedy torebka wyślizgnęła mi się z ręki i cała jej zawartość wylądowała na podłodze. Zachichotałam jak wariatka. Szumiało mi w głowie od nadmiaru alkoholu, który w pewnym momencie imprezy nie mogłam przestać w siebie wlewać. Wiedziałam, że postępuję nierozsądnie, ale za każdym razem miałam na to wymówkę. W końcu trzeba było wypić za zdrowie Emily, za naszą trasę, za nową płytę, za kota, którego z Emily zabiłyśmy i za wiele innych rzeczy. A kiedy mówiłam, że już dość, nagle zjawiała się nowa osoba, która jeszcze ze mną nie piła i koniecznie musiała to zrobić. No i co miałam zrobić?
            -O ja pierdziule.- sapnęłam pochylając się, aby zebrać porozrzucane na podłodze rzeczy. Ciężko było mi utrzymać równowagę, więc w jednej chwili wylądowałam tyłkiem na posadzce. I znowu po korytarzu rozniósł się mój pijacki śmiech, który nasilił się, kiedy obok siebie znalazłam tampon. Nie mogąc już dłużej wytrzymać, położyłam się na podłodze i dalej się śmiałam.
            -Rosalie?- Usłyszałam od strony windy. Zwróciłam tam głowę, a moją twarz momentalnie rozjaśnił ogromny uśmiech.
            -Toooom!
            -Co ty tutaj robisz?
            Chłopak podszedł do mnie i złapał w pasie. Podniósł mnie do pozycji pionowej i oparł ostrożnie o ścianę. Pochylił się do porozrzucanych po podłodze rzeczy i pozbierał je wszystkie z powrotem do torebki. Złapał mnie za rękę i powoli zaczął prowadzić wzdłuż korytarza. Nie odezwał się ani słowem. Miał zaciętą minę, a w oczach złość.
            -Tooooomi!- jęknęłam, kiedy ta cisza zaczęła mi przeszkadzać. Nie panowałam nad sobą. Cały świat kręcił mi się przed oczami, a nogi plątały tak, że gdybym nie była podtrzymywana, z pewnością nie szłabym tak sprawnie jak teraz.- Tom…- wyszeptałam mu zmysłowo do ucha i przejechałam dłonią po jego klatce piersiowej. Momentalnie zatrzymał się i odwrócił mnie przodem do siebie.
            -Przestań. Jesteś pijana.
            -Wcale, że nie!- oburzyłam się. Przecież nie wypiłam aż tak dużo!
            -Rose, proszę. Pójdziemy do twojego pokoju, położysz się i pójdziesz spać, a ja…
            -…a ty ze mną.- dokończyłam za niego przejeżdżając palcem wskazującym po jego torsie. Złapał mnie za rękę i odciągnął od siebie.
            -Nie. Ja zjadę na dół, znajdę Georga i go zabiję. Miał odprowadzić cię do pokoju!
            -Emily poczuła się niedobrze. Poszedł z nią do łazienki, ale coś długo nie wracają, więc pewnie niedługo zostanę ciocią.- Zaśmiałam się histerycznie.- Ale wiesz co?- wymruczałam najciszej jak potrafiłam.- Emily pewnie też chciałaby nią zostać- Przysunęłam usta do jego szyi i delikatnie pocałowałam. Jęknął, ale nie odsunął mnie od siebie. Tu go miałam!
            Całowałam ją ostrożnie i jak najbardziej zmysłowo. Czułam, jak Tom cały drży i resztkami silnej woli opiera mi się. Dłońmi błądziłam po jego klatce piersiowej, a językiem obrysowałam linię jego szczęki i przeszłam z pocałunkami na policzek, a następnie delikatnie dotknęłam kącika jego warg. Wtedy chyba się opamiętał, bo z cichym jękiem potrząsnął głową i odsunął mnie od siebie jak najdalej potrafił, nie puszczając jednocześnie mojego ramienia. Jedną dłonią zasłonił sobie usta i wbił wzrok we mnie.
            -Nie rób tego więcej.
            -Dlaczego? Przecież wiem, że ci się podobało.- Zagryzłam ostrożnie wargę, tak, aby widział, że mam na niego ochotę. Nie miałam pojęcia, dlaczego to robię. Od incydentu z Maxem nie miałam żadnego fizycznego kontaktu z chłopakami, aż do wczoraj, a właściwie przedwczoraj, kiedy to Bill mnie pocałował. Chyba to wydarzenie przerwało złą passę i wzbudziło we mnie pokłady nowych uczuć i pragnień. Nagle poczułam, że chciałbym spróbować czegoś nowego. Tom niesamowicie mnie pociągał. Zrozumiałam to, kiedy po tańcu z Billem poszłam z nim na zaplecze przygotować się do występu. Przebierał się i zdjął przy mnie swoją koszulkę. Czułam, jak serce niemiłosiernie szybko mi bije, lecz kiedy wypiłam kilka drinków i zaszalałam z nim na parkiecie, zrozumiałam, że najzwyczajniej w świecie go pożądam.
            -To nie ma znaczenia. Odprowadzę cię do pokoju, wytrzeźwiejesz i porozmawiamy jutro.
            -Ech, mogłeś wypić więcej…- mruknęłam do siebie.
            -Co…? Czy ty siebie, kobieto, słyszysz?- Oj, wkurzył się. Złapał mnie za ramiona i gwałtownie potrząsnął.- Zapomniałaś już o byłym chłopaku?! Zapomniałaś, co ci zrobił?! Pomyśl o konsekwencjach, Rosalie!
            Ałć. Zabolało. Poczułam, jak z całego mojego ciała ulatuje energia. Opadłam na kolana, bo Tom nie zdążył mnie w porę złapać. Z oczu zaczęły mi cieknąć strumienie słonych kropel tak intensywnie, że po chwili przestałam cokolwiek widzieć.
            -Nie chcesz mnie...- wyszeptałam drżącym głosem.
            -Nie… nie płacz, proszę.- Zaczął się jąkać. Widziałam, że nie wiedział, co zrobić. Ukląkł tuż obok mnie i złapał obiema dłońmi moją twarz.- Ja nie chciałem cię zranić, napraw…
            Wykorzystałam to, że był rozkojarzony i gwałtownie wpiłam się w jego usta. Rękami objęłam go za szyję i przyciągnęłam najbliżej jak mogłam. Znowu się nie opierał. Znowu był zbyt zszokowany, aby zrobić cokolwiek.
            Muskałam jego usta delikatnie, bez pośpiechu, żeby przyzwyczaił się do tego uczucia. Przygryzłam jego dolną wargę, aby po chwili przejechać po niej językiem. Czułam, jak drży na całym ciele. Nie minęło jednak kilka sekund, jak z głośnym westchnieniem zaczął odwzajemniać pieszczotę. Rozchyliłam ostrożnie wargi, zapraszając jego język do środka. Skorzystał. Toczyliśmy walkę o dominację. Ścisnęłam mocniej jego szyję, a on objął mnie w pasie, gładząc delikatnie moje plecy. Zamruczałam z zadowolenia pogłębiając pocałunek. Nie powiem, że czułam się nazbyt komfortowo, bo nie czułam. Obudziłam w sobie zmysły, których nie używałam od bardzo dawna i dziwnie się z tym czułam, ale podobało mi się. Podobał mi się dotyk obcych ust na własnych, podobał dotyk czyichś dłoni na moich biodrach, ale najbardziej rozpływałam się przez zapach, jaki dopływał do moich nozdrzy. Pomieszanie męskich perfum i dymu tytoniowego. Nie obchodził mnie w tamtej chwili cały świat. Nie obchodziło mnie to, że w każdej chwili ktoś może nas nakryć. Liczył się tylko on i ja, nasz pocałunek i to, że byliśmy tam, razem. Lecz to, co przyjemnie nie może trwać wiecznie…
            Oderwałam się od niego niechętnie, zagryzając lekko dolną wargę. Oddychał niespokojnie, a jego oczy przykrywały powieki, które również drżały.
            -My… nie powinniśmy…- wyszeptał ledwo poruszając ustami. Uśmiechnęłam się i ostatni raz muskając jego rozgrzane wargi, wtuliłam się ufnie w jego ciepły tors. Chciało mi się spać. Byłam zmęczona po imprezie, a teraz jeszcze ten pocałunek… zostałam całkowicie pozbawiona całej energii.
            Otarłam wierzchem dłoni mokre od łez oczy.
            -Dziękuję, Tom. Już dawno czegoś takiego nie czułam. Ja… dziękuję…
            I przed oczami zapanowała ciemność. Zasnęłam.
***
            -Gratuluję. Udało ci się. Dowiodłeś, że jednak jesteś lepszy.
            Chłopak w warkoczykach zwrócił twarz w stronę, z której dobiegły go te słowa. Niecałe pięć metrów dalej stał jego brat. Opierał się o ścianę i z założonymi rękami przypatrywał się wtulonej w siebie parze. Tom nie wiedział, jak długo tu stał i ile zdążył zobaczyć. Miał cichą nadzieję, że niewiele.
            -Pomożesz mi?- zapytał niepewnie. Widział, że Bill patrzył się na niego nie ze złością, ani nawet nie z zazdrością. W jego oczach był smutek i rozczarowanie, które próbował ukryć przez zaciętą minę. Lecz Tom się nie nabrał. Znał swojego brata jak nikogo innego. W końcu byli bliźniakami.
            Chłopak podszedł do niego i podniósł z ziemi torebkę dziewczyny.
            -Weź ją na ręce. Zaniesiemy ją do pokoju i położymy, niech się wyśpi.
            Tak też zrobili. Kiedy starszy z braci kładł Rosalie na łóżku, drugi w tym czasie położył jej torebkę na fotelu obok. Byli w hotelu. To był pomysł Gustava, aby po całej imprezie wrócić tutaj. Wszyscy się zgodzili, dochodząc do wniosku, że nie warto targać ze sobą dodatkowych rzeczy na następny dzień. W dodatku nie było nad klubem wystarczającej ilości pokoi.
            -Może trzeba by ją rozebrać?- Bill zgromił brata wzrokiem.- No, a co? Ma spać w tych ciuchach?
            Czarnowłosy musiał mimo wszystko zgodzić się Tomem. Sam doskonale wiedział z doświadczenia, że nie dość, że bardzo niewygodnie się w takich rzeczach śpi, to w dodatku można je łatwo zniszczyć.
            Kiwnął potakująco głową i kazał bratu znaleźć jakieś rzeczy do spania w walizce dziewczyny, a sam zajął się zdejmowaniem tych, które miała na sobie. Tom niechętnie przystał na taki układ, ale Bill wiedział lepiej, jak obchodzić się z tego typu ubraniami.
            Wokalista ostrożnie obrócił przyjaciółkę na prawy bok i tak, aby jej nie obudzić, delikatnie rozpiął zamek jej sukienki. Zdjął jej buty, a następnie zsunął z niej całą kreację. Widok, jaki zastał, zaparł mu dech w piersi. Dziewczyna miała na sobie czarną, koronkową bieliznę, która na szczęście nie była ani prześwitująca, ani zbytnio wyzywająca. Tom podał mu znalezioną bluzkę, która, jak mu się wydawało, była przeznaczona do spania i sam jęknął na widok roznegliżowanej wokalistki. Na wspomnienie ich pocałunku, poczerwieniał jeszcze bardziej i pod pretekstem potrzeby skorzystania z ubikacji, zniknął za drzwiami do łazienki.
            Bill westchnął. Jakoś sam musiał poradzić sobie z nałożeniem na dziewczynę bluzki. Niepewnie podniósł jej głowę i przełożył przez wycięcie w materiale. Mruknęła przez sen, ale nie obudziła się. Na szczęście- pomyślał wokalista i z wielkim trudem, jakoś poradził sobie z rękami. Poprawił jeszcze tylko materiał na jej brzuchu i już miał wyjść z pokoju, kiedy Rosalie zaczęła się niespokojnie wiercić. Na jej czole pojawiły się kropelki potu, a ciało drżało.
            -Max, nie rób tego, proszę… nie, ja nie chcę- mówiła przez sen. Czarnowłosy podszedł do niej i usiadł na skraju łóżka. Złapał ją za rękę i ścisnął delikatnie.- Proszę, zostaw mnie, Max! Nie… nie dotykaj, puść!
            -Tom!- Bill zawołał brata jak najciszej mógł. Ten pojawił się dosłownie w przeciągu trzech sekund. Kiedy zobaczył, jak dziewczyna się szarpie przez sen, momentalnie znalazł się tuż przy niej. Położył jej dłoń na czole i po chwili stwierdził, że ma gorączkę.
            -Trzeba ją obudzić… Namocz ręczniki i przynieś je. Zrobimy jej zimny okład na zbicie temperatury.- Polecił bratu, a sam próbować ocucić czarnowłosą. Delikatnie potrząsał ją za ramiona, ale to nic nie dawało. Dziewczyna jeszcze bardziej się rzucała, aż doszło do tego, że zaczęła krzyczeć. A za każdym razem z jej ust wychodziło to samo imię. Imię osoby, która tak niewyobrażalnie ją skrzywdziła. Tom miał ochotę go zabić za to, co jej zrobił. Obiecał sobie, że jeżeli kiedykolwiek go spotka, przywali mu najmocniej jak potrafi.
            Młodszy Kaulitz wrócił najszybciej jak potrafił. W rękach trzymał namoczony zimną wodą ręcznik, który ostrożnie umieścił na czole wokalistki. Odczekali chwilę, aż drgawki na jej ciele ustaną, po czym Tom zmienił jej okład. Przestała się rzucać, choć z jej ust, co chwilę wychodziły kolejne prośby i błagania. Serce krajało się obu bliźniakom, kiedy widzieli, jak osoba, którą oboje obdarzyli uczuciem, tak cierpi.
            -Bill…- Usłyszeli. Zdziwieni spojrzeli na jej niespokojną twarz. Samemu dredowłosemu serce zaczęło nieznacznie szybciej bić na dźwięk swojego imienia z ust dziewczyny.- Bill… przepraszam. Ja… przepraszam.
            Już nic więcej nie powiedziała. Jej głowa bezwiednie opadła na bok, a oddech się unormował.
            Tom leniwie spojrzał w twarz bliźniaka, lecz nie potrafił wyczytać z niej niczego. Miał zamknięte oczy, a usta zaciśnięte w poziomą kreskę. Zmarszczył czoło i wyglądało to tak, jakby zaraz z jego oczu miały pociec łzy.
            -Tom. Mógłbyś… zostawić mnie na chwilę samego? Proszę.
            I zostawił. Wyszedł z jej pokoju i powoli skierował się w stronę własnego. W jego głowie kotłowało się tysiąc sprzecznych myśli. Najgorsze było jednak to, że nie wiedział, której ma posłuchać.
***
            Czarnowłosy chłopak podążył wzrokiem za swoim bratem do chwili, kiedy nie zamknęły się za nim drzwi. Westchnął ciężko i po raz kolejny tej nocy wpatrzył się w spokojną twarz śpiącej dziewczyny. Delikatnie, opuszkami palców pogładził ją po policzku, chcąc ostatni raz poczuć, jaka jej skóra jest w dotyku. Przejechał kciukiem po jej dolnej wardze, nie mogąc powstrzymać tęsknego wzroku. Tak bardzo pragnął, aby ten jeden raz to jemu się udało, a nie Tomowi. Tak bardzo chciał być na jego miejscu i móc cieszyć bliskością ukochanej osoby. Mimo, że był wielką gwiazdą, miał na zawołanie setki, a nawet tysiące dziewcząt, to i tak w jego życiu brakowało tej jednej, jedynej osoby. Osoby, która każdego dnia wypełniałaby pustkę w jego sercu, czekałaby i z uśmiechem na ustach witała go, kiedy wracałby z trasy. Pragnął jedynie miłości. Czy to tak wiele? Czy wiele żąda od losu, aby chociaż raz się nad nim ulitował? Oddałby prawie wszystko. Pieniądze, sławę, fanów; to byłoby mu niepotrzebne, gdyby miał u boku ukochaną osobę.
            Miał pecha. Chciał obdarzyć uczuciem dziewczynę, która w jego oczach była niemalże ideałem. Uwielbiał w niej wszystko. Od szczerego uśmiechu, do sposobu poruszania się. Uwielbiał jej głos, jej pomysły, jej włosy, jej oczy. Chciał mieć ją na własność, chciał, aby odwzajemniła jego zaloty, a z czasem pokochała go, tak jak on chciał pokochać ją. Lecz kolejny raz życie z niego zadrwiło. Bo ona wybrała nie jego, lecz jego kopię. Jego brata bliźniaka, który po raz kolejny zabrał mu szansę na miłość.
            -Gustav miał rację- szepnął do siebie. Może rzeczywiście powinien zapomnieć? Obiecał to sobie po rozmowie z Tomem. Chciał, żeby jego brat był szczęśliwy, a widząc, jak za każdym razem patrzy na dziewczynę, nie miał wątpliwości, że ona go zmieniła. Sprawiła, że przestały go ciągnąć jednonocne przygody, a zaczął w poważny sposób traktować kobiety, a w szczególności jedną z nich.
            Tak, Rosalie, bądź z nim szczęśliwa. Obiecuję, że zrobię, co w mojej mocy, aby się wam ułożyło. Jeżeli nie mogę mieć ciebie, to przynajmniej chcę widzieć, że słusznie zrobiłem, oddając cię Tomowi. Jeżeli jednak coś byłoby nie tak, Tom pożałuje tego, masz moje słowo. Nie pozwolę mu ciebie skrzywdzić. Już nigdy więcej nie będziesz cierpieć. Przez nikogo.
            Chłopak uśmiechnął się delikatnie i nachylił nad twarzą Rosalie. Złożył na jej ustach niepewny pocałunek i z bólem serca, odsunął się od niej. To był ostatni raz. Ostatni raz ich usta się złączyły.
Od tego momentu, Bill Kaulitz, oficjalnie zaprzestał ubiegać się o dziewczynę, która tak bardzo namieszała w jego sercu.


No więc tak... piosenka w całości napisana przeze mnie. Na filmie jest zobrazowane, jak mniej-więcej ona brzmi. A tak ogólnie, jak sobie pomyślałam, że Tom miałby tak grać, to aż się rozpływam ;D:D
I sprawa najważniejsza, tak myślę... Zostałam nominowana do tegorocznego Polish Aliens Awards w kategorii best fan art.
Byłabym naprawdę, ogromnie wdzięczna, gdyby ktoś miał ochotę i na mnie zagłosował :)
TUTAJ możecie kliknąć i oddać głos na SunsBeforeMe... a skąd ta nazwa? A stąd, że na DeviantArt mam ten nick z powodów takich, że Suns było już zajęte, a że organizatorzy całej uroczystości nie wiedzieli co napisać, więc dali mój nick z DA...
Jednakże zachęcam do oddawania na mnie swoich, jakże cennych głosów :)
aa... i jeszcze taka mała wiadomość.... POSTARAM się od teraz dodawać nowe odcinki co tydzień... zawsze w niedzielę.. jeżeli oczywiście mi się uda... mam napisane trochę na przód, ale znając mnie, nie mam pojęcia co z tego wyniknie. Piszę nadal, aby mieć coś jak rozpocznie się rok szkolny i będę miała trochę na głowie, aby sobie ulżyć, no... zobaczymy :)
Wasza Suns :)

2 komentarze:

  1. Hej. Sorry za to, że Ci nie odpisałam z tymi kartami, ale Twój komentarz zaznaczył mi automatycznie jako spam (nie wiem dlaczego) i dopiero przed chwilą zauważyłam, że tam jest. Widzę jednak, że już dałaś sobie radę.
    Pozdrawiam i powodzenia w pisaniu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki ;) myślałam, że nie lubisz, kiedy ktoś tak pisze, więc dałam spokój i próbowałam sobie sama jakoś poradzić... jak widzisz, mieszkanie w Polsce, działa cuda :D

      Usuń

Przypominam o podawaniu numerów gg, abym mogła was na bieżąco informować! ;D