niedziela, 19 sierpnia 2012

Odszedłeś, ale proszę, wróć! cz.12

Dzisiaj krótko, ale myślę, że się spodoba :) Zapraszam do czytania :)
Wasza Suns :)


-O ja cie… kurwa…
Po łazience rozległ się kolejny nieprzyjemny dźwięk. Blondwłosa dziewczyna klęczała nad muszlą w ubikacji obejmując ją rękami. Co jakiś czas jej ciałem wstrząsało, a przez gardło wydostawały się resztki minionej imprezy. Nie tylko Czarnowłosa tego dnia za dużo wypiła. Również jej kuzynka trochę się przeliczyła ze swoimi możliwościami.
-Lepiej?- zapytał brunet nadal przytrzymując jej włosy, aby ich sobie nie ubrudziła. Dziewczyna kiwnęła głową i z pomocą chłopaka, stanęła na nogi. Podeszła do umywalki i opłukała twarz zimną wodą. Potem jeszcze wypłukała z ust ten nieprzyjemny smak pozostawiony po kwas z żołądka i oparła się o ścianę odchylając głowę.
Była wykończona. Impreza dała jej nieźle w kość, a do tego te mdłości… obiecała sobie, że już nigdy tyle nie wypije. Brunet natomiast mimo sporej ilości wypitego alkoholu, trzymał się całkiem nieźle. I choć szumiało mu w głowie, to nie miał żadnych problemów z wymową czy poruszaniem się. Tak, Georg Listing miał mocną głowę.
-Jak myślisz, Rose spieprzyła już z hotelu, czy stoi, jak ją prosiłeś w holu?- Brunet zaśmiał się.
-Widziałem, jak wchodziła do windy. A Tom chwilę później do drugiej.
Emily rozszerzyła oczy ze zdziwienia.
-No to będę ciocią!- Ucieszyła się i klasnęła w dłonie. Chwilę później jednak nad czymś się głęboko zastanowiła.- Czekaj, czy to nie z Billem próbowaliśmy ją zeswatać? Bo już się sama pogubiłam…
Brunet parsknął śmiechem i pokręcił głową z politowaniem.
-Bill odpuścił. Teraz Tom wyszedł na łowy.
-Skąd wiesz?
Wzruszył ramionami.
-Gustav to nasz informator. Jak nie wiesz o co chodzi, idziesz do niego. A jak on nie wie, o co chodzi, to za pięć minut już wie.- Zamyślił się na chwilę.- Ale bardzo ciężko cokolwiek z niego wyciągnąć. Nie lubi się wygadywać. Trzeba znać na niego sposoby.- Wyszczerzył zęby.- Pomijając temat Gustava, Eeeemilyyy! Znamy się prawie dziesięć lat! Czy ty myślisz, że my naprawdę nie wiemy o sobie wszystkiego? 
-Tak.
-Ech, tak się składa, że… w sumie to nie… jednak nie wiemy o sobie wszystkiego, ALE większość! Poza tym, znamy się jak mało kto. Jak coś jest nie tak, to nie trzeba pytać, każdy już wie o co chodzi…
-A tak na poważnie?- zapytała dziewczyna.
-A tak na poważnie, to słyszałem kłótnie bliźniaków. Mieszkać ścianę obok… można ręce załamać, uwierz mi.
Blondynka parsknęła śmiechem. Wiedziała coś o tym. Mieszkać pod jednym dachem z Rosalie to prawdziwa udręka. Nie dość, że za każdym razem, kiedy ktoś ją obudzi chociaż minutę wcześniej niż zawsze i jest zła jak osa, to jak ma zły dzień, rzuca czym popadnie zazwyczaj w ścianę dzielącą ich pokoje. Tak, doskonale wiedziała, co Georg przechodził.
-Czyli, że teraz trzeba będzie pocieszyć Billa i zająć się Tomem… o Boże, czy oni nie mogą się sami dogadać?!
-Nie.
-Nie?
-Nie.- powtórzył szatyn
-Dlaczego nie?
-Bo to wielkie, rozpieszczone dzieci, które nie potrafią sobie poradzić z własnym życiem, a co dopiero dopuścić do niego kogoś innego, ot co!
Emily musiała się z nim zgodzić. Męczyło ją już ciągłe nakłanianie kuzynki do spróbowania, chociaż walki o uczucie. W końcu mając dziewiętnaście lat, będąc sławną artystką, tekściarką i początkującą modelką, powinno mieć się kogoś u swojego boku. Co prawda ona sama będąc rok starsza od kuzynki, nie miała nikogo, ale wokół niej nie kręci się dwóch przystojnych bliźniaków z międzynarodowego zespołu.
-Czujesz się już lepiej?- zapytał szatyn. Blondynka podniosła na niego wzrok i uśmiechnęła się blado.- Martwisz się o nią?
Skinęła głową.
-Jest dla mnie jak siostra. Zawsze moim priorytetem było jej szczęście, a kiedy nie mogę jej w czymś pomóc, bierze mnie jasna cholera. Ostatnio nie mogę spać po nocach, ciągle myśląc jak bardzo jest rozdarta. Próbuję wymyślać różne sposoby, aby rozwiązać jakoś całą tą szopkę, ale nic nie mam. Pustka. Tak, jakby na nich nie było sposobu, a jedynie porządny kop w dupska. Tak nawiasem mówiąc, chętnie bym to uczyniła.
Georg zaśmiał się w głos i wziąwszy dziewczynę pod rękę, wyszedł wraz z nią z toalety. Skierowali się w stronę wind, a kiedy byli już przed drzwiami do jej pokoju, delikatnie uścisnął ją na dobranoc, całując jednocześnie w policzek.
-Nie zamartwiaj się tak. Dadzą sobie radę. Są już dorośli i sami powinni wiedzieć, co jest dla nich dobre, a co nie. Dopiero, kiedy będzie już naprawdę źle, sam ich przytrzymam, abyś mogła ich kopnąć w tyłki.
Emily parsknęła śmiechem, próbując ukryć rumieńce, które wyszły na jej policzkach, po zetknięciu się warg basisty z jej skórą.
-Spadam do siebie, dobranoc.
-Dobranoc- odpowiedziała i wpatrując się jeszcze przez chwilkę w plecy bruneta, znikła za drzwiami od swojego pokoju. A na jej ustach, nawet po zaśnięciu, wciąż pozostawał delikatny uśmiech.
***
Promienie słoneczne wdzierały się do mojego pokoju, złośliwie rażąc mnie w oczy. Mimo, że miałam je zamknięte, przysłoniłam je jeszcze rękoma. Obudziłam się i chociaż chciałam jeszcze spać, przez odsłonięte zasłony, nie było o tym mowy. Z głośnym westchnieniem podniosłam leniwie powieki i momentalnie je zamknęłam, kiedy światło słoneczne poraziło mi oczy.
-Głupie słońce. Głupi poranek. Głupi pokój położony od wschodu.
Tak, wyklinałam wszystko po kolei, aby jakoś przywrócić sobie humor. Rankiem, kiedy obudziłam się przez kogoś, lub przez coś, najlepszym rozwiązaniem było nie podchodzić do mnie bez kija, a jeszcze lepiej, wcale. Nie raz już przypadkowo nakrzyczałam na Bogu winne osoby, w tym setki razy na Emily, na ciocię, a przede wszystkim Richego. Ten potrafił obudzić mnie w środku nocy, kiedy przypomniało mu się o czymś ważnym. I ja się zastanawiam, jak on jeszcze ze mną… yhym, z nami wytrzymuje. 
Poleżałam jeszcze chwilę w łóżku próbując przypomnieć sobie wczorajszy wieczór, ale jak na złość, miałam pustkę w głowie. W dodatku z każdą sekundą czułam coraz większy ból w skroniach i całej przedniej części czaszki. Zaczęłam sobie rozmasowywać pulsujące bólem miejsca i powoli, ostrożnie podniosłam się do siadu. Zauważyłam, że jestem w bieliźnie oraz koszulce, w której zazwyczaj śpię. Zaciekawiło mnie, jak to się stało, że jestem w nią ubrana. Ktoś mi pomógł, czy sama wykazałam odrobinę rozumu i przebrałam się do snu?
-Cholera…- Przygryzłam nerwowo wargę. A co, jeżeli ktoś… wykorzystał moją niezdolność do poprawnego rozumowania i… Otworzyłam szeroko oczy próbując przypomnieć sobie, co ja takiego robiłam wczoraj. Dobra, spokojnie. Bawiłam się na imprezie, wypiłam kilka drinków, tańczyłam z Tomem, potem z Billem, z Emily i z chłopakami z zespołu. Znowu się napiłam. Potem jeszcze kilka razy tańczyłam z Tomem i po razie z Gustavem i Georgiem. Warkocz postawił mi drinka. Wtedy jeszcze raz z Billem i…
Zakryłam usta dłonią.
-O matko…- Nie, nie i jeszcze raz nie!- Ja… obmacywałam go! Nie, to niemożliwe.- wyszeptałam przerażona.- To się nie dzieje naprawdę. Ja tego nie zrobiłam!
A jednak. Przed oczami miałam obraz naszego tańca, podczas którego tak mocno go do siebie przyciskałam i prawie wkładałam mu rękę w spodnie. On sam nie wypił dużo, ale nie miał nic przeciwko. Potem jeszcze jeden kawałek z Tomem, z którym robiłam tak samo, tylko…
-O nie…- jęknęłam. Zakryłam twarz dłońmi i podkuliłam nogi pod brodę. Pocałowałam go. Pocałowałam Toma! I to w usta! Boże, dlaczego? Dlaczego karzesz mnie tak bardzo?!
Ból głowy nasilił się. Jeżeli w tej chwili nie wezmę czegoś na kaca, chyba umrę.
-Przesadziłam. Zdecydowanie przesadziłam. Ostatni raz tyle wypiłam, przysięgam. 
Mimo okropnego samopoczucia i poczucia winy wstałam i rozejrzałam się po pokoju. Moja torebka leżała na fotelu. Tam powinnam coś znaleźć.
Podeszłam do niej i przeszukałam wzdłuż i wszerz, ale małego pudełeczka z tabletkami nie znalazłam. Sprawdziłam jeszcze w walizce, w szafce, a nawet w kosmetyczce. Kiedy chciałam poszukać w kurtce, przypomniało mi się, że po ostatniej imprezie pożyczyłam je Treyowi, który, jak zwykle zresztą, ich nie oddał.
-Pięknie. Po prostu wspaniale!- prychnęłam i z miną męczennika włożyłam na siebie białe szorty. Nie chciało mi się jakoś specjalnie długo zwlekać ze zdobyciem upragnionych białych tabletek, więc zabierając jedynie klucz od pokoju, wyszłam z niego zamykając przy okazji na klucz.
-Trey, Trey, Trey… 456, 457, 458… 502? O co tu chodzi?- Zdziwiłam się numeracją pokoi. Wiedziałam, że jego znajduje się niedaleko mojego, a że nie miałam pojęcia, który to, zapukałam do pierwszego lepszego. Nie czekałam długo, aż ktoś mi otworzy. Już od progu się zdziwiłam, kiedy przed sobą zobaczyłam postać kuzynki. Zerknęłam ukradkiem na numer a drzwiach i dałam sobie mentalnego kopniaka za głupotę. Przecież to jej pokój!
-Wyglądasz okropnie. Właź.- walnęła na powitanie i otworzyła szerzej drzwi. Na fotelu tuż koło okna siedział Georg, na którego widok szczerze się zdziwiłam.
Pokręciłam przecząco głową.
-Nie, ja tylko szukam…
-Toma?- przerwała mi. Jeszcze bardziej się zdziwiłam.
-Nie, szukam…
-A więc jednak Bill?
-Co? Nie! Szukam Treya!- westchnęła widocznie zawiedziona. Zignorowałam to.- Wiesz może gdzie jest jego pokój?
Emily z niezadowoloną miną wskazała na drzwi naprzeciwko. Podziękowałam jej i już miałam do nich zapukać, kiedy powstrzymało mnie jej stwierdzenie.
-Naprawdę chcesz go budzić o tak wczesnej porze, kiedy pewnie wygląda jak sto nieszczęść, jest w samej bieliźnie a na dodatek cuchnie mu z ust? Jesteś szalenie odważna.- powiedziała to tak poważnym głosem, że aż przed oczami pojawił mi się obraz, jaki miałam ujrzeć po otwarciu się tych drzwi. Momentalnie mnie zemdliło i w sekundę odskoczyłam od nich, prawie wpadając na kuzynkę. Z pokoju za jej plecami usłyszałam głośny śmiech basisty. W ogóle, co on tam robił? Czyżby Emily coś z nim…?
Spojrzałam na niego sceptycznie, a następnie minąwszy blondynkę w drzwiach, wmaszerowałam do pomieszczenia i usiadłam na łóżku. Otworzyłam szufladę szafki stojącej obok i pogrzebałam w niej chwilkę, aż wreszcie znalazłam to, o czym marzyłam od chwili obudzenia się. Zerwałam się radośnie z miejsca i sięgnęłam po butelkę wody stojącą na stoliku przed szatynem. Odkręciłam ją i zaczerpnęłam łyka, a następnie wbiłam sobie do ust jedną tabletkę. Połknęłam i padłam na drugi fotel głośno sapnąwszy. 
-Widzę, że miałaś za sobą długą noc.- stwierdziła kuzynka robiąc coś za moimi plecami.
-A która jest?- zapytałam przymykając zmęczone oczy.
-Dochodzi trzynasta. Jak na ciebie to wyjątkowo szybko się obudziłaś. Byłam wręcz przekonana, że zobaczę cię dopiero pod wieczór.
-Myślę właśnie nad tym…
-Ale skoro już tu jesteś, to opowiadaj, co się stało jak wjechałaś na piętro?
Podniosłam na nią zdziwiony wzrok. Jak, co się stało? A coś się w ogóle stało?
-Ja nawet nie pamiętam, jak trafiłam do hotelu, a ty mi każesz opowiadać, co się stało potem? Już, właśnie piszę o tym książkę.
-Nie pamiętasz?!
Podeszła do mnie i usiadła na oparciu fotela. Wpatrywała się we mnie z szeroko otwartymi oczami. Zaniepokoiłam się. Co się wczoraj, znaczy, dzisiaj stało?
-A powinnam?
Georg znowu parsknął śmiechem.
-Mówiłem, że jak się obudzi, nic nie będzie pamiętać. A szkoda. Z chęcią dowiedziałbym się, dlaczego Bill wychodził dzisiaj w nocy z twojego apartamentu.
ŻE CO?!
-Słucham?! Jak to Bill wychodził z mojego… Co się tam do licha stało?!- Wstałam ze swojego miejsca i zaczęłam nerwowo krążyć po pokoju.- Jasna cholera! Co ja zrobiłam? Dlaczego nie mogę nic sobie przypomnieć?!- Złapałam się za głowę i potrząsnęłam nią chaotycznie. Wiedziałam, że to nic nie pomoże, ale to był taki odruch.
-A pamiętasz chociaż, jak się dobierałaś do bliźniaków?
Stanęłam w miejscu ze spuszczonymi wzdłuż ciała rękami. Zwróciłam twarz w stronę basisty i spiorunowałam go wzrokiem.
-Pamiętam! Ostatnia rzecz, jaka zdołała mi pozostać w głowie był… pocałunek z Tomem- wyszeptałam tak cicho, że ja sama ledwo to dosłyszałam. Wbiłam oczy w ścianę naprzeciwko i wpatrywałam się w nią pustym wzrokiem. Odruchowo przejechałam językiem po dolnej wardze, jakby przez tą całą noc pozostał na niej jeszcze smak jego ust. Chciałabym móc pamiętać ich dotyk, ich smak. Jednak jedyne, co zdołałam zapamiętać, był obraz mnie przyciśniętej do chłopaka. Obraz bez uczucia dotyku, bez dźwięku i bez smaku. Jakby moje oczy zrobiły jedynie ruchome zdjęcia. Gif. 
-Rano obudziłam się w mojej bluzce do spania i wczorajszej bieliźnie, więc myślę, że nikt mi raczej nic nie zrobił. Mówisz, że Bill był w moim pokoju?- zapytałam łamiącym się głosem basisty. Ten kiwnął głową. Przejechałam dłonią po zmęczonej twarzy i zastanowiłam się przez chwilę. Ból głowy jeszcze w tym przeszkadzał, ale po dobrych kilku minutach, podczas których Emily rozmawiała spokojnie z Georgiem, wiedziałam już co zrobić.
-Idę do Billa.- oznajmiłam i wyszłam z pokoju, zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć.
Na korytarzu skręciłam w prawo i kiedy doszłam do pokoju, należącego do Toma, minęłam go i podeszłam do kolejnych drzwi. Warkocz wspominał mi coś, że jego bliźniak mieszka tuż obok niego, a że z drugiej strony był pokój Treya, więc zapewne ten należał do czarnowłosego. Zaczerpnęłam głęboko powietrza i delikatnie zapukałam do drzwi. nie musiałam długo czekać, bo zaledwie kilka sekund później, te otworzyły się przede mną, ukazując postać dredowłosego.
Zdziwił się widząc mnie.
-Co tu robisz?- zapytał niepewnie.
Założyłam ręce na piersi i oparłam się o framugę. Zdmuchnęłam opadające mi na oczy włosy i spojrzałam mu w oczy.
-Możemy pogadać?
Skrzywił się nieznacznie, ale otworzył szerzej drzwi, zapraszają mnie do środka.
-Przepraszam za bałagan, ale dopiero co wstałem.
-Nie ma sprawy…- mruknęłam i minęłam go. Znalazłam się w pokoju, który był taki sam, jak mój. Jedyną różnicą był idealny porządek, jaki panował wokół. Zerknęłam na niego niepewnie, jakby szukając znaków, czy nie robi sobie ze mnie żartów. Niestety był śmiertelnie poważny. W dodatku był w pełni ubrany i miał zaczesane do tyłu dready, spięte wsuwkami, aby nie spadały mu na oczy. Nie miał makijażu.
-Rozgość się. Chcesz coś do picia? Wodę, colę, może coś mocniejszego?
Spojrzałam na niego spod byka.
-Chcesz mnie dobić? Może być woda. I nie trzęś się tak jak osika. Czeka cię jeszcze przesłuchanie w sprawie dzisiejszej nocy.
Widziałam, że przełknął ślinę i wyjął z szafki szklankę, do której po chwili nalał wody mineralnej. Ja w tym czasie rozsiadłam się na kanapie. Bill postawił szklankę przede mną i usiadł na fotelu naprzeciw. Wzięłam łyka nie przerywając wpatrywania się w niego. Widziałam, że coś było nie tak. Cały czas uciekał wzrokiem, jakby bał się naszej rozmowy. Postanowiłam nie przedłużać tego.
-Mam do ciebie kilka pytań, Bill.
-Słucham cię.
Westchnęłam. Założyłam nogę na nogę i oparłam się o nie łokciami, dłońmi podtrzymując podbródek.
-Mam dziurę w pamięci. Nie wiem, co się działo tak jakoś od pierwszej w nocy, kiedy tańczyłam z tobą i Tomem. Miałam nadzieję, że mi pomożesz.
Spojrzał się na mnie niepewnie. W oczach miał smutek, co w pewnym stopniu mnie zdziwiło. Wyglądał tak, jakby bił się z myślami, co może mi powiedzieć, a co nie.
Uśmiechnęłam się do niego zachęcająco, dając znak, że albo się niektórych rzeczy domyślam, albo o nich wiem.
-Dlaczego przyszłaś z tym akurat do mnie?- zapytał w końcu.
-Georg mówił mi, że widział, jak wychodziłeś w nocy z mojego pokoju.- Milczał.- Bill, powiedz mi, co działo się, kiedy wróciliśmy do hotelu. Proszę, ja naprawdę chce wiedzieć, bez względu na to, co zrobiłeś ty, czy ktokolwiek. Powiedz mi.
Zakrył twarz dłońmi, a następnie złożył je i przysunął do ust. Myślał, jak obrać w słowa to, co chciał mi przekazać.
-Przyjechaliśmy do hotelu, bo zgodnie stwierdziliśmy, że ty z Emily macie już dość. Pomijając, jak próbowałaś zgwałcić mnie i Toma…- Spojrzał na mnie znacząco, na co się zaczerwieniłam.-…to chwiałaś się na wszystkie strony i wygadywałaś zupełne bzdury. Baliśmy się, że ktoś może zrobić ci zdjęcie, więc wróciliśmy do hotelu. Resztą ludzi i klubem zajął się Riche- wyjaśnił, kiedy widział, że otwieram już usta.
-A możesz mi powiedzieć, co takiego wygadywałam?- Zaczerwieniłam się jeszcze bardziej.
-Myślę… myślę, że to nie jest teraz najważniejsze.- On również poczerwieniał na twarzy. Musiałam upić łyka wody.- Kiedy wróciliśmy, kazałem Georgowi zaprowadzić ciebie i Emily do pokoi, a ja rozmawiałem jeszcze chwilę z kierowcą. Dopiero Tom, kiedy zobaczył przez szybę w drzwiach głównych, że wchodzisz sama do windy, poszedł za tobą. Nie wiem, co działo się na korytarzu, ale jak wjechałem windą na górę, to zobaczyłem, że ty i Tom…
Przerwał. Zacisnął usta w wąską kreskę, a oczy przymknął, jakby próbował się uspokoić. Po chwili wstał, podszedł do drzwi balkonowych i wyszedł na zewnątrz. Przez chwilę patrzałam, jak stoi, trzymając się barierki, lecz chciałam dowiedzieć się, co takiego robiłam z Tomem. Wstałam i najciszej jak potrafiłam, wyszłam za nim. Do moich nozdrzy doszedł nieprzyjemny zapach dymu tytoniowego. Bill złapał się jedną ręką za poręcz, a drugą zaciągał się papierosem. Nie zastanawiając się dłużej nad tym, wyrwałam mu spomiędzy palców rurkę i umieściłam między swoimi wargami. Zaciągnęłam się, ale momentalnie zaczęłam się krztusić. W życiu paliłam tylko raz, więc nie miałam w tym wprawy.
Bill przyglądał mi się z zainteresowaniem.
-Palisz?- zapytał, kiedy przestałam kaszleć. Pokręciłam przecząco głową.
-Nie i nie zamierzam.- Oddałam mu papierosa, którym od razu mocno się zaciągnął. Wypuścił z ust biały dym.- A ty? Jak długo palisz?
-Długo. Nie pamiętam dokładnie, kiedy zacząłem, ale miałem chyba szesnaście lat. Może siedemnaście.
-A… a Tom?
-Tom najpierw nie chciał, ale podczas trasy nie wytrzymał i zapalił. To było z pół roku przed naszymi osiemnastymi urodzinami.
Kiwnęłam głową i mruknęłam coś niezrozumiałego. Mimo, że przebywaliśmy ze sobą już ponad miesiąc czasu, ani razu nie widziałam, żeby Tom palił. Czułam, że to robił, ale nigdy go na tym nie przyłapałam. Tak samo z Billem. Pierwszy raz widziałam, jak zaciąga się papierosem. Może to dziwne, ale ten widok był naprawdę godny zapamiętania.
-Całowałaś się z nim.
-Co?
-Słyszałaś.- zgasił rurkę o barierkę tarasu i oparł się o nią. Widziałam, że już się uspokoił, za to moje serce zaczęło bić jak szalone.- Na imprezie pierwszy raz, a w hotelu znowu.
-A czy… doszło do… czegoś, wiesz…- Zaczęłam nerwowo poruszać rękoma. Parsknął śmiechem.
-Nie.- Uspokoiłam się odrobinę.
-Ale nadal nie wiem, co ty robiłeś w moim pokoju.- Dźgnęłam go w ramię. Spojrzał na mnie przelotnie i wyciągnął z paczki nowego szluga. Zapalił.
-Zanieśliśmy cię tam z Tomem. Praktycznie zasnęłaś na nim, więc co mieliśmy zrobić?
-Ehm, no tak. Głupia sprawa…
Wzruszył ramionami.
-Głupia, czy nie, rozebrałem cię i założyłem koszulkę, którą masz na sobie.- Zerknęłam w dół i zarumieniłam się. Nie dość, że miałam na sobie koszulkę do spania, to jeszcze moje włosy potrzebowały natychmiastowego rozczesania, a zęby- umycia.
-Potrzebowałam czegoś na ból głowy. Nie miałam sił się przebrać.
-A czy ja coś mówię?
-No nie…
-No właśnie. Powiedz mi tylko,- zgasił kolejnego papierosa tak, jak poprzedniego.- czy ty miewasz jakieś koszmary senne?
Zdziwiłam się. Niby skąd on mógł wiedzieć, że ja…? Nagle zrozumiałam, przez co poczerwieniałam jeszcze bardziej. Coś dzisiaj ten chłopak przede mną często sprawia, że się czerwienię. A to dopiero poranek…
-Mówiłam przez sen, prawda?- Oparłam się o barierkę tuż obok niego. Kiwnął głową.- Ja… to było… to przez… pewne wydarzenia z przeszłości, które nie dają mi spokoju…
-Kim jest Max?- wypalił, zanim zdążył się pewnie ugryźć w język. Skrzywiłam się.
-Kimś, przez kogo cierpię do dzisiaj, mimo że upłynęło kilka dobrych lat.
-Nie chcesz o tym mówić?
-Nie.
-Nie musisz. Rozumiem.
-Dzięki.- Objęłam go w pasie i przytuliłam się do jego torsu. Niepewnie odwzajemnił gest.- Ale skoro byłeś u mnie z Tomem, to dlaczego Georg widział tylko ciebie?- Spojrzałam na niego.
-Bo to było tak, że… bo Tom, on… on musiał… a ja…- tłumaczył się.
-Nie chcesz o tym mówić?- zaśmiałam się
-Nie.
-Nie musisz. Rozumiem.
-Dzięki.
Parsknęłam śmiechem. Przytulił mnie mocniej do siebie i pocałował w czubek głowy.
-Bill?
-Hmm?
-Wiesz, że na początku czułam do ciebie coś na pozór pociągu? Podobałeś mi się i w sumie nadal podobasz, ale po dłuższych przemyśleniach stwierdziłam, że wolałabym, abyś był moim starszym bratem. Jakoś czuję, że zawsze mogę na ciebie liczyć.- wymruczałam wtulona w zagłębienie jego szyi. Zaśmiał się.
-A czy siostra obmacuje swojego brata? Bo zaczynam podejrzewać, że wyjdzie z nas kazirodcze rodzeństwo.- Walnęłam go pięścią w ramię, na co jeszcze głośniej się zaśmiał. W końcu, po wielu długich dniach mogłam nareszcie usłyszeć jego szczery, przepełniony radością śmiech. Tak bardzo mi go brakowało, że aż mocniej go do siebie przyciągnęłam. Był dobry. Był naprawdę, bardzo dobry. Był dla mnie jak brat…
***
-Tak więc macie dzisiaj jeszcze wolny dzień, ale od jutra zaczynamy ostrą pracę. Nie daruję wam ostatniego leniwienia się i wymigiwania od prób. Zostało nam trochę ponad dwa tygodnie trasy i chciałbym, żeby od początku do końca była ona udana. Jutro, zaraz z samego rana wyruszamy do Wenecji, potem do Mediolanu, a następnie do…
Jego monolog przerwał nagły huk. Wszystkie dziewięć par oczu skierowało się w stronę leżącego na stole Treya. Mruczał coś pod nosem, ale nikt nie potrafił go zrozumieć. Ja, jako że siedziałam obok niego, złapałam go za włosy i pociągnęłam do góry.
-…więc dajże człowiekowi spokój, generale i pozwól mi umrzeć w spokoju, bo twój głos jest ostatnim, jaki chcę w tej chwili słuchać.
Riche zapowietrzył się. Wyglądał tak, jakby miał za chwilę wybuchnąć niepochamowanym krzykiem, ale na szczęście uratował nas przed tym dzwoniący telefon. W jednej chwili manager wstał od stołu i wyszedł z jadalni. Trey znowu z głośnym hukiem walnął głową o stół.
-Zabijcie mnie.
Zatarłam ręce z szaleńczym uśmiechem. To samo zrobiła Emily.
-Albo nie, nie chce mi się umierać. Może kiedy indziej mnie zabijecie, dziewczyny.
Wszyscy, poza mną i kuzynką się zaśmiali. My natomiast udawałyśmy, że jesteśmy wielce zawiedzione i wtuliwszy się w swoje ramiona, inscenizowałyśmy płacz rozpaczy.
-A wziąłeś proszki?- zapytał Georg leżącego obok mnie perkusisty. Ten jęknął jedynie i pokręcił przecząco głową.
-Jaki debil.- skomentował to Ronni i walnął się otwartą dłonią w czoło. Ja jedynie pokiwałam głową z dezaprobatą. Jak to możliwe, że doszliśmy na szczyt z takimi idiotami? W ogóle jak to możliwe, że oni są z nami w zespole?! Ach, no tak, zostali przypadkowo odkryci przez Richego, tak jak ja i Em. A ten z kolei stwierdził, że można stworzyć z nas zespół. I stworzył. I miał rację. A ja nienawidzę, kiedy ma rację.
-Co dzisiaj robimy?- zapytał znudzonym głosem Tom, grzebiąc w swoim omlecie.
-Wychodzimy gdzieś?- zaproponował bez namysłu Bill.
-Ta, już lecę…- mruknęłam podpierając się łokciem o stolik.
-Może obejrzymy jakiś film?
-Znowu?
-A masz jakiś lepszy pomysł?
-Tak, chcę spać.
-No weź! To pewnie nasz ostatni wolny wieczór. Znając Davida, to zaraz tu przyjdzie i skończy to, czego nie udało się powiedzieć Richemu. Ja nawet nie wiem, po co oni nam to mówią. I tak przed każdym koncertem się pytam, w jakim jesteśmy mieście, żeby się przypadkiem nie pomylić. I za każdym razem jestem zdziwiony.
-Taa, ja ostatnio myślałam, że jesteśmy w Moskwie i nabijałam się z ciebie, jak na scenie zawołałeś „Minsk!”, a okazało się, że to Białoruś. Żałuj, że nie widziałeś mojej miny.
-Tak, żałuj. Wyglądała, jak kot srający na pustyni…
Plask! Moja dłoń idealnie zgrała się z głową Treya, który jęknął w dość głośny sposób.
-Kochanie! Ona mnie bije!- Spojrzał maślanymi oczkami na Ronniego, który zaczerpnął głęboko powietrza i pogroził mi palcem przed nosem.
-Jeszcze raz uderzysz mojego kociaka, to przyjdę do ciebie w nocy i się zemszczę! Tylko JA mogę go bić!
-Ej!
Ronnie parsknął śmiechem i ucałował obrażonego Treya w policzek. Ten od razu widocznie się rozweselił. Natomiast cała reszta siedząca naokoło stolika wpatrywała się w nich jak w kosmitów. Połowa z nich miała otwarte na oścież usta i oczy, w tym także i ja.
Po chwili ten grupowy zastój przerwała Emily.
-Dajcie spokój, oni znowu robią sobie jaja. Jak zwykle zresztą…
-Dobra, to co w końcu robimy?- Założyłam ręce na piersi i przesunęłam wzrokiem po każdym obecnym przy stoliku.
Bill wzruszył ramionami, a reszta nawet nie zareagowała. Przewróciłam oczami. Odsunęłam krzesło, na którym siedziałam i wstałam z miejsca.
-Jestem zmęczona. Jak coś, będę u siebie.

Za dziewczyną podążyło sześć par oczu. Jedna tylko uparcie wpatrywała się w swojego omleta. Wokół zapanowała niezręczna cisza, przerywana jedynie postukiwaniem widelca o talerz.
Emily westchnęła przeciągle.
-Dobra, skoro jesteśmy tu wszyscy poza Rose, możemy w końcu wyjaśnić sobie parę spraw. Tom?
Warkocz leniwie podniósł na nią swój wzrok. Reszta z zainteresowaniem wbiła swoje w niego.
-Wiem o co ci chodzi. Tak się składa, że nie doszło między nami do niczego poważniejszego.
-Nie byłabym tego taka pewna.
-Sugerujesz coś?
-Oczywiście.
-Więc słucham.-Tom założył ręce na piersi i oparł się wygodnie o swoje krzesło.
-Zachowujecie się jak dzieci.- wypaliła blondynka. Chłopak naprzeciwko niej jedynie uniósł lewą brew, oczekując kontynuacji.- Trasa niedługo się kończy. Nie widzisz, że zostało ci już niewiele czasu?
-Czasu na co?
-Tom! Wszyscy wokół wiedzą, jaki macie do siebie z Rose stosunek. Możecie gadać co sobie chcecie, ale i tak wszystko sprowadza się do jednego…
-Nie mów tego!- Tom zagryzł nerwowo wargę. Nie chciał usłyszeć na głos tego, co próbował stłumić w sobie od bardzo długiego czasu.
-…wy na siebie lecicie.- oznajmiła Emily patrząc na czarnowłosego z satysfakcją.- I to cholernie na siebie lecicie. Tylko ślepy by tego nie zauważył.
-Ona ma rację, Tom.- wtrącił się Bill.- I sam doskonale zdajesz sobie z tego sprawę. Biorąc pod uwagę, co wydarzyło się dzisiaj w nocy, to…
-Dobra! Podoba mi się, jasne? Strasznie mi się podoba, zadowoleni?- Tom wstał ze swojego miejsca z zamiarem opuszczenia jadalni, ale skutecznie uniemożliwili mu to siedzący po jego obu stronach Bill i Georg. Chłopacy złapali go za przedramienia i siłą usadzili z powrotem na miejscu.
-Emily, po co to całe przedstawienie? Nie musiałaś mówić tego wszystkiego przy ludziach.
-Myślisz, że sami nie zdajemy sobie sprawy z tego, co się wokół nas dzieje?- zapytał z przekąsem Ronni.
-Tak, jak Em powiedziała, jedynie ślepy nie zobaczyłby, jak się zachowujecie. Patrzycie na siebie jak niedoszłe małżeństwo, a jeszcze gorzej, kiedy przebywacie w jednym pomieszczeniu.- Trey zmarszczył czoło i z założonymi rękoma wpatrywał się w zbitego z tropu warkocza.
-Tom, ja wiem, jak to może wyglądało kiedyś, ale ja tylko chcę, abyś był szczęśliwy, rozumiesz?- Bill położył bliźniakowi dłoń na ramieniu.
-Tylko, że ja się boje, nie rozumiesz?!- Tom strącił ją i oparł się łokciami o stół, zakrywając twarz dłońmi.- Boje się, że ją zranię. Ona nie wytrzyma, jeżeli ponownie się na kimś zawiedzie. Nie chcę jej skrzywdzić, tak, jak ten skurwysyn…
Przy stoliku zapanowała idealna cisza. Wszyscy poza dredowłosym byli w niemałym szoku po usłyszeniu od Toma tych słów. Co prawda, Georg rozmawiał o sprawie przyjaciela i Rosalie z blondynką, ale nie podejrzewał, że może to być aż tak poważne. Sądził, że to jedynie zauroczenie, a wszystko wskazywało na to, że warkocz nareszcie poczuł jakieś głębsze uczucie względem dziewczyny. Nie wiedział jedynie, czy ma być z tego powodu zadowolony, czy znając przeszłość gitarzysty, powinien powstrzymać ten związek, zanim jeszcze się rozpoczął. Nie zdążył się nad tym poważnie zastanowić, gdyż jego przemyślenia przerwał głos kolegi z przeciwnego zespołu.
-Skąd ty wiesz o Maxie?
Tom podniósł swój wzrok na wzburzonego Treya.
-Domyśliłem się. Rosalie przypadkowo wymsknęło się kilka słów, a ja połączyłem niektóre fakty.
-Takie rzeczy nie wychodzą z ust ludzi przypadkowo!- Prawie krzyknął perkusista. Zerwał się ze swojego miejsca i zabójczym wzrokiem przeszywał gitarzystę na wskroś.- Coś ty jej zrobił?!
-Trey…- Emily próbowała go uspokoić.
-Nie! Ona nie mówiła o tym nikomu, Em! Nikomu! On musiał to z niej jakoś wyciągnąć siłą…!
-A może ufa mi na tyle, że odważyła się wyjawić tyle, ile uważała za słuszne?!- Tom również wstał i oparł się rękami o stół. 
-To niemożliwe! Nie byłeś tam, więc nie opowiadaj o zaufaniu! Zna cię ponad miesiąc, to niemożliwe, żeby…
-A może jednak, co? Może i jesteście zespołem, ale jak widać, niewiele o sobie wiecie.
-Nie pieprz! Jesteśmy jak rodzina!
-Tak? To dlaczego twoje przyjaciółki nie widzą o twoim sekrecie?- Tom z błyskiem w oku przeskoczył wzrokiem z twarzy Treya, na Ronniego i z powrotem. Oni z kolei widocznie się zakłopotali.
-To jeszcze nie czas…
-To brak zaufania, Trey. Próbujesz pouczać mnie w kwestiach, w których sam jesteś nie lepszy.
-Ja… nie chcę, aby coś stało się Rose…
-Ja też nie. To byłaby ostatnia rzecz, jaką bym pragnął.
-Dobra, koniec tego!- Emily, widocznie zirytowana, trzasnęła ręką w blat, przywołując wszystkich do porządku.- Ty,- Wskazała na Toma- masz pięć sekund, aby wymyślić coś, co sprawi, że w końcu zrozumiecie z Rose, że jesteście dla siebie przeznaczeni. A wy z kolei,- zwróciła się do Treya i Ronniego, którzy byli pochłonięci obserwowaniem swoich kolan.- macie przerypane, jasne? Kiedy rozwiążemy problem naszych gołąbeczków, będziecie na mojej łasce i wszystko grzecznie mi wyśpiewacie. Jakieś pytania?
-Tak- Z uśmiechem podniósł rękę warkocz.- Wymyśliłem plan. Pomożecie mi?

1 komentarz:

  1. buhahaha świetne część "duże dzieci" to sie akurat zgadza jeśłi chodzi o bliźniaków :D ciekawe jaki plan ma Tom czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń

Przypominam o podawaniu numerów gg, abym mogła was na bieżąco informować! ;D